To dzisiaj moja pierwsza walka przed
publicznością. Zastanawiałem się kto to jest gladiator. Gladiator to osoba
skłonna poświęceń.
niewolnik toczący walkę na arenie.
Walk gladiatorów wywodzi się od etruskiego
zwyczaju oddawania czci zmarłym poprzez walki zamiast ofiar ludzkich. Stały się
rozrywką, ale nabrały też charakteru politycznego, służąc do zdobywania
popularności wśród ludu.
Gladiatorzy byli często jeńcami wojennymi lub
niewolnikami, lecz czasem rekrutowali się spośród byłych żołnierzy. Byli
skoszarowani w ludzi szkoleni pod okiem lanisty (nauczyciela).
Walki gladiatorów były jedną z
najpopularniejszych rzymskich rozrywek. Wielu bogatych Rzymian miało swoich
gladiatorów i płaciło fortuny na ich szkolenie. Najlepsi z nich stawali się
często bardzo sławni (podobnie jak dzisiaj sportowcy-od autorki).
Przed wejściem na arenę gladiatorzy składali
przysięgę, że nie będą oszczędzali się w walce. Walki często toczyły się na
śmierć i życie – pokonany przeciwnik mógł prosić o łaskę podnosząc do góry
palec wskazujący, na co obserwujący walkę tłum odpowiadał wyciągnięciem w górę
kciuka (co oznaczało darowanie życia), lub skierowaniem go w dół (śmierć).
Bał się, cholernie się bał, a co jak zginie co
z jego zemstą. Kto za niego dowie się kim była ta różowo-włosa kobieta ze snu.
Stał u bramy z innymi gladiatorami. Czekał na swoją kolej. Po kolei, kolejka
zmieszała się i przesuwała do przodu. Widział jak co chwila wynoszą ciała
zabitych ofiar. Śmierć. To ukojenie jego zmysłów. Dla duszy wieczny odpoczynek.
To koniec cierpienia. Czyż to by nie było dobre rozwiązanie. Koniec zmartwień i
bólu jaki przynosi życie.
Brama przed nim się otworzyła. Oślepiło go
uderzające światło słońca. Wszedł na arenę. Z daleka dostrzegł swojego
przeciwnika. Był bardzo dobrze uzbrojony. Rozniósł się po Arnie krzyk
rozpoczynający starcie dwojga mężczyzn. Są w stanie teraz zrobić wszystko by
tylko wygrać życie. Co chwila ukradkami patrzyli sobie w oczy. Ten potworny
strach o własne życie. W każdej chwili mogli je stracić wystarczył jeden nie
ostrożny krok, jedno potknięcie które mogło zakończyć się tragicznie dla
jednego z nich. Czy kiedy kolwiek ktoś żywy dowiedział się jak to jest po
śmierci. Otóż nie. Dla każdego była to zagadka nie do rozwiązania, którą
poznaje się dopiero po przekroczeniu granic świata i dostaniu się gdzieś tam,
gdzieś tam po drugiej stronie do krainy gdzie wszyscy są szczęśliwi, bo ponoś
istnieje życie pozagrobowe.
Chodzili zataczając koło. Przeciwnik nagle
zaatakował. Pędził ja rozwścieczone bydło. Kroczu-włosy skutecznie odpierał
każdy atak. Na przemian robili uniki i atakowali. Każdy miał już
obrażenia. Napastnik mocno przejechał mieczem wzdłuż ramienia
karo-okiego. Wzdłuż ręki poleciała gęsta czerwona ciecz. Przeklną pod
nosem i rzucił się na przeciwnika. Zadawał mu potężne ciosy nie pozwalając na
obronę. Powalił go na ziemię. To koniec nie żył. Itachi wygrał. Słaniając się
na nogach udał się z powrotem do bramy. To już koniec walk na dzisiaj. Przetrwała
tylko mała grupka jego kolegów. Był ranny. Z reki ciągle sączyła się czerwona
lepka, ciepła maź. Spostrzegł trenera, a zarazem jego pana jak podchodzi do
niego. Wyjmuje z miski jakieś białe robale i kładzie wzdłuż rany chłopaka.
-Nie ruszaj tego, oczyszczą ranę i przyśpieszą
jej gojenie.
-dziękuje- wyszeptałem i odeszłam do swojego
pokoju. Położyłem się na łóżku i nawet nie wiedząc kiedy zasnąłem.
*
Więził mnie już w tym pałacu ponad tydzień.
Płakałam skrycie, jak tylko jego, albo kogoś innego nie było w pobliżu. Parę
dni temu ogłosił bal. Na nim odbędą się nasze zaręczyny. Dzisiaj wypada data
balu. Nie chciałam go, ale trzeba. Zostałam do tego zmuszona, jak do wielu
innych rzeczy. Wybrałam już suknie na ten wieczór. Za parę minut miałam zejść
na obiad. Na śniadaniu się nie pojawiłam. Nie chciałam czuć znów na sobie tych
pożądliwych spojrzeń świńskich osób z Trybunału. Nie nawiedziłam wszystkiego co
tu jest. Ludzi, rzeczy, świata, tego głupiego podlizywania wobec mojej osoby.
Wyszłam z pomieszczania. Kierowałam się do jadalni. Z hukiem otworzyłam drzwi.
Wszystkie spojrzenia padły na mnie umarzaj także karcące spojrzenie Sasuke. Pff
dureń.
Usiadłam jak zwykle na swoim miejscu. Znów
Sasuke rozpoczął swoje monotonne przemowy dziękując bogu za dary i wogólę. Bóg
nie istnieje. Przekonałam się o tym podczas mojego pobytu w tym miejscu. Jak
zwykle nic nie usłyszałam bo jak zwykle nie słuchałam, a w dupie z tym.
Zabrałam się za posiłek, który jak zwykle pod mój nos podstawiali kelnerzy.
Jadłam spokojnie popijając czerwonym winem. Sasuke miał bardzo dużo spraw, więc
nie widywałam się z nim często. Większość czasu spędzałam nad jeziorkiem w
płacowym ogrodzie. Często także wymykałam się na rynek miejski. Lubiłam tam
przebywać i oglądać co kupcy mieli do zaoferowanie klientowi.
Zjadłam posiłek. Podziękowałam i swoje kroki
skierowałam do komnaty. Szłam jak zwykle korytarzem. Wszystkie były takie same.
Weście doszłam. Otworzyłam bogato zdobione drzwi do mojej i Sasuke sypialni.
Zerknęłam na zegar słoneczny. Do wieczora zostało mało czasu, obiad był o
czternastej a bal zaczynał się o szesnastej. Weszłam do łazienki. Wzięłam długą
kąpiel w różnych olejkach, pachnidłach i łatkach róży. Siedziałam tak aż woda
nie wystygła. Wyszłam z wody i wytarłam się miękkim białym ręcznikiem. Otuliłam
się nim wokoło siebie i wyszłam z łazienki. Wzięłam z szafy czysta białą
bieliznę. Skierowałam się do Garderoby i ubrałam piękną białą suknie. Suknia
była bez ramiączek, więc na ramiona zarzuciłam długą przezroczystą ,,pelerynę”
która błyszczała pięknie w światłach mieniąc się kolorami. Jej początek
zaczynał się tuż za łokciami ciągnąc się, a pod szyją spinała swoje końce małą
srebrną broszką, materiał opadał
delikatnie na plecy dziewczyny. Suknia
była długa a do tego peleryna ciągnęła się za mną. . Miałam coraz mniej czasu.
Przeklinałam widząc iż została mi tylko jedna godzina. Założyłam złote szpilki.
Wzięłam jeszcze biżuterie od Sasuke i zapięłam na szyi piękny diamentowy
naszyjnik i fioletowy wisior. Na palec wsunęłam pierścionek z fioletowym
oczkiem i piękna bransoletkę z dziesiątkami ślicznych diamencików. Wszystko to
dostałam od Sasuke. Miała już wszystko na sobie jeszcze tylko upiąć
włosy. Próbowałam rożnych fryzur ale zostałam przy moich długich mocno
pofalowanych włosach. Lekki makijaż i już byłam gotowa. Prawie zapomniałam.
Wpięłam jeszcze jadem kwiat we włosy. Był także z diamentów a po obu skroniach
zwisały mi po trzy węże. Byłam gotowa. Usłyszałam muzykę w sali balowej a
więc już bal się zaczął
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz