czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 3

To dzisiaj moja pierwsza walka przed publicznością. Zastanawiałem się kto to jest gladiator. Gladiator to osoba skłonna poświęceń.
niewolnik toczący walkę na arenie.
Walk gladiatorów wywodzi się od etruskiego zwyczaju oddawania czci zmarłym poprzez walki zamiast ofiar ludzkich. Stały się rozrywką, ale nabrały też charakteru politycznego, służąc do zdobywania popularności wśród ludu.
Gladiatorzy byli często jeńcami wojennymi lub niewolnikami, lecz czasem rekrutowali się spośród byłych żołnierzy. Byli skoszarowani w ludzi szkoleni pod okiem lanisty (nauczyciela).
Walki gladiatorów były jedną z najpopularniejszych rzymskich rozrywek. Wielu bogatych Rzymian miało swoich gladiatorów i płaciło fortuny na ich szkolenie. Najlepsi z nich stawali się często bardzo sławni (podobnie jak dzisiaj sportowcy-od autorki).
Przed wejściem na arenę gladiatorzy składali przysięgę, że nie będą oszczędzali się w walce. Walki często toczyły się na śmierć i życie – pokonany przeciwnik mógł prosić o łaskę podnosząc do góry palec wskazujący, na co obserwujący walkę tłum odpowiadał wyciągnięciem w górę kciuka (co oznaczało darowanie życia), lub skierowaniem go w dół (śmierć).
Bał się, cholernie się bał, a co jak zginie co z jego zemstą. Kto za niego dowie się kim była ta różowo-włosa kobieta ze snu. Stał u bramy z innymi gladiatorami. Czekał na swoją kolej. Po kolei, kolejka zmieszała się i przesuwała do przodu. Widział jak co chwila wynoszą ciała zabitych ofiar. Śmierć. To ukojenie jego zmysłów. Dla duszy wieczny odpoczynek. To koniec cierpienia. Czyż to by nie było dobre rozwiązanie. Koniec zmartwień i bólu jaki przynosi życie.
Brama przed nim się otworzyła. Oślepiło go uderzające światło słońca. Wszedł na arenę. Z daleka dostrzegł swojego przeciwnika. Był bardzo dobrze uzbrojony. Rozniósł się po Arnie krzyk rozpoczynający starcie dwojga mężczyzn. Są w stanie teraz zrobić wszystko by tylko wygrać życie. Co chwila ukradkami patrzyli sobie w oczy. Ten potworny strach o własne życie. W każdej chwili mogli je stracić wystarczył jeden nie ostrożny krok, jedno potknięcie które mogło zakończyć się tragicznie dla jednego z nich. Czy kiedy kolwiek ktoś żywy dowiedział się jak to jest po śmierci. Otóż nie. Dla każdego była to zagadka nie do rozwiązania, którą poznaje się dopiero po przekroczeniu granic świata i dostaniu się gdzieś tam, gdzieś tam po drugiej stronie do krainy gdzie wszyscy są szczęśliwi, bo ponoś istnieje życie pozagrobowe.


   Chodzili zataczając koło. Przeciwnik nagle zaatakował. Pędził ja rozwścieczone bydło. Kroczu-włosy skutecznie odpierał każdy atak.  Na przemian robili uniki i atakowali. Każdy miał już obrażenia. Napastnik mocno przejechał mieczem wzdłuż ramienia  karo-okiego. Wzdłuż  ręki poleciała gęsta czerwona ciecz. Przeklną pod nosem i rzucił się na przeciwnika. Zadawał mu potężne ciosy nie pozwalając na obronę. Powalił go na ziemię. To koniec nie żył. Itachi wygrał. Słaniając się na nogach udał się z powrotem do bramy. To już koniec walk na dzisiaj. Przetrwała tylko mała grupka jego kolegów. Był ranny. Z reki ciągle sączyła się czerwona lepka, ciepła maź. Spostrzegł trenera, a zarazem jego pana jak podchodzi do niego. Wyjmuje z miski jakieś białe robale i kładzie wzdłuż rany chłopaka.
-Nie ruszaj tego, oczyszczą ranę i przyśpieszą jej gojenie.
-dziękuje- wyszeptałem i odeszłam do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i nawet nie wiedząc kiedy zasnąłem.
                                                                                   *
Więził mnie już w tym pałacu ponad tydzień. Płakałam skrycie, jak tylko jego, albo kogoś innego nie było w pobliżu. Parę dni temu ogłosił bal. Na nim odbędą się nasze zaręczyny. Dzisiaj wypada data balu. Nie chciałam go, ale trzeba. Zostałam do tego zmuszona, jak do wielu innych rzeczy. Wybrałam już suknie na ten wieczór. Za parę minut miałam zejść na obiad. Na śniadaniu się nie pojawiłam. Nie chciałam czuć znów na sobie tych pożądliwych spojrzeń świńskich osób z Trybunału. Nie nawiedziłam wszystkiego co tu jest. Ludzi, rzeczy, świata, tego głupiego podlizywania wobec mojej osoby. Wyszłam z pomieszczania. Kierowałam się do jadalni. Z hukiem otworzyłam drzwi. Wszystkie spojrzenia padły na mnie umarzaj także karcące spojrzenie Sasuke. Pff dureń.
Usiadłam jak zwykle na swoim miejscu. Znów Sasuke rozpoczął swoje monotonne przemowy dziękując bogu za dary i wogólę. Bóg nie istnieje. Przekonałam się o tym podczas mojego pobytu w tym miejscu. Jak zwykle nic nie usłyszałam bo jak zwykle nie słuchałam, a w dupie z tym. Zabrałam się za posiłek, który jak zwykle pod mój nos podstawiali kelnerzy. Jadłam spokojnie popijając czerwonym winem. Sasuke miał bardzo dużo spraw, więc nie widywałam się z nim często. Większość czasu spędzałam nad jeziorkiem w płacowym ogrodzie. Często także wymykałam się na rynek miejski. Lubiłam tam przebywać i oglądać co kupcy mieli do zaoferowanie klientowi.
Zjadłam posiłek. Podziękowałam i swoje kroki skierowałam do komnaty. Szłam jak zwykle korytarzem. Wszystkie były takie same. Weście doszłam. Otworzyłam bogato zdobione drzwi do mojej i Sasuke sypialni. Zerknęłam na zegar słoneczny. Do wieczora zostało mało czasu, obiad był o czternastej a bal zaczynał się o szesnastej. Weszłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel w różnych olejkach, pachnidłach i łatkach róży. Siedziałam tak aż woda nie wystygła. Wyszłam z wody i wytarłam się miękkim białym ręcznikiem. Otuliłam się nim wokoło siebie i wyszłam z łazienki. Wzięłam z szafy czysta białą bieliznę. Skierowałam się do Garderoby i ubrałam piękną białą suknie. Suknia była bez ramiączek, więc na ramiona zarzuciłam długą przezroczystą ,,pelerynę” która błyszczała pięknie w światłach mieniąc się kolorami. Jej początek zaczynał się tuż za łokciami ciągnąc się, a pod szyją spinała swoje końce małą srebrną  broszką, materiał opadał delikatnie na plecy dziewczyny.   Suknia była długa a do tego peleryna ciągnęła się za mną. . Miałam coraz mniej czasu. Przeklinałam widząc iż została mi tylko jedna godzina. Założyłam złote szpilki. Wzięłam jeszcze biżuterie od Sasuke i zapięłam na szyi piękny diamentowy naszyjnik i fioletowy wisior. Na palec wsunęłam pierścionek z fioletowym oczkiem i piękna bransoletkę z dziesiątkami ślicznych diamencików. Wszystko to dostałam od Sasuke. Miała już wszystko  na sobie jeszcze tylko upiąć włosy. Próbowałam rożnych fryzur ale zostałam przy moich długich mocno pofalowanych włosach. Lekki makijaż i już byłam gotowa. Prawie zapomniałam. Wpięłam jeszcze jadem kwiat we włosy. Był także z diamentów a po obu skroniach zwisały mi po trzy węże. Byłam gotowa.  Usłyszałam muzykę w sali balowej a więc już bal się zaczął

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz