środa, 17 września 2014

Rozdział 19


Różni­ca po­między sek­sem i śmier­cią po­lega na tym, że kiedy będziesz umierał, nikt nie będzie się śmiać z ciebie, że ro­bisz to sam.- Woody Allen

Kogo jak kogo, ale akurat jego się nie spodziewała. Spojrzała na czarno-włosego swym iście zielonym wzrokiem spod wachlarza niesamowicie gęstych, długich i czarnych rzęs. Zaskoczył ją i to bardzo. Zapatrzyła się na jego iście bladą twarz. Zaokrąglone i lekko przymknięte oczy świadczyły o zmęczeniu, gdzie nie gdzie ukazywały się mu zmarszczki. Z tego co słyszała jest od niej o pięć lat starszy, jednak podobno to zasłużony generał, który dowodził wojskami Rzymskimi przez dość długi okres. Usta wygięte w lekkim uśmiechu który zniewalał co jeszcze bardziej uświadczyło Sakure o jego jak widać dużym upojeniu alkoholowym. Czarne włosy lekko roztrzepane świadczyły o tym że za nim dotarł pod jej drzwi zaliczył parę wywrotów, salt, upadków i potknięć.  Stali tak i wpatrywali się bez jakiego kolwiek konkretnego celu. Zauważyła że Itachi coraz bardziej poszerza ku niej swój uśmiech.                                                     –Wiesz co od pierwszego razu, znaczy odkąd pierwszy raz cię ujrzałem u boku tamtego tyrana miałem wrażenie że jesteś dziewczyną z moich snów. Dziewczyną która kazała mi się nie poddawać i walczyć.  Rozszerzyła usta szerzej na te niesamowite wyznanie. Nie wiedziała czy ma się teraz śmiać czy mu gratulować. Ona czyjąś motywacją to było jak dla niej coś niesamowitego.                                                                                                                                   
  – I do tego twoje piękne różowe włosy i te oczy które tak przenikają swoją zielenią, to po nich cię rozpoznałem, to po nich wiedziałem że jesteś dziewczyną z mojego snu. No teraz to myślała że zaraz służba będzie musiała zbierać ją z podłogi. Itachi Uchiha cholernie skryty gość prawi jej teraz komplementy i to nie byle jakie stwierdza, że mu się podobają jej włosy i oczy. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy.  Czy to działo się rzeczywiście, czy może wzrok i słuch pałały jej figle.                                                                                                                 
  - Panie ja…  Nie dane było jej dokończyć gdyż przerwał jej subtelny głos czarno-włosego
– Nie Sakura niemów do mnie tak- jestem Itachi po prostu Itachi nie żaden P A N rozumiemy się- powiedział srogim głosem karcąc ją jak małe dziecko, jednak po chwili znów na jego bladej twarzy pojawił się uśmiech.
- Mam do ciebie prośbę zgłosiłem cię jako kandydatka na moją żonę, nie wiem czemu może to przez ten alkohol, może mi się przypodobałaś, jutro jak zobaczę na liście będę się wstydził ale obiecaj mi że nie ważne co będę gadał nie wycofasz się.- Wiedział to po prostu wiedziała alkohol robi z ludzi głupich, jak się teraz tak na niego patrzyła stwierdziła, że nigdy się nie upije. Ni chciała by później się za siebie wstydzić.
-Itachi ja nie sądzę żebym miała jakie kolwiek szanse, tyle pięknych kandydatek i wogólę i … Nie dokończyła zdania ponieważ przeszkodził jej w tym brunet, a raczej jego usta które ją całowały namiętnie w usta. Ze zdziwienia oczy rozszerzyła oczy do granic możliwości. Czy to jest możliwe? Zastanawiała się na tym. Nie oddawała pocałunków, napięła wszystkie mięśnie. Sasuke jej tak nie całował, jednak czuła się źle z niewiadomej przyczyny przed oczami stanął jej Sasuke. Odepchnęła od siebie mężczyznę jak najmocniej umiała, po czym szybko zamknęła drzwi. Oparła się o drewniane drzwi czuła że ma przyśpieszony oddech, a serce niesamowicie szybko jej wali jak by zaraz miało uciec z jej klatki piersiowej.  Słyszała jak Itachi się dobija.
-Sakura, przepraszam, Sakura co ja ci zrobiłem, Sakura nie chciałem, Sakura porozmawiajmy, Sakura wybacz mi, Sakura otwórz mi te drzwi. I tak w kółko. Stał pod jej drzwiami jeszcze z godzinę po czym walenia ucichły. Wyjrzała na korytarz aby się upewnić że już sobie poszedł. Ujrzała go śpiącego pod ścianą
-Och, niech stracę. wyszeptała


Obudziły go promienia słoneczne padające wprost na jego twarz. Uniósł rękę aby tymczasowo uchronić oczy przed rażącym światłem. Jęknął czując strasznie okropny ból głowy oraz potworną ochotę aby się czegoś napić. Z jękiem niezadowolenia odwrócił się plecami do okna i nakrył kołdrą. Wtulił w nią swoją twarz czując piękny zapach lawendy i wiśni. Zaraz tak nie pachniało jego łóżko, a kołdra powinna być koloru czarnego, a nie czerwonego. Wstał szybko do pozycji siedzącej co ponagliło ból głowy. Rozejrzał się dookoła. Teraz był pewien to nie był jego pokuj. W tedy ujrzał właściciela owego pokoju, a raczej właścicielkę, która smacznie spała jeszcze na fotelu przykryta jakimś cienkim materiałem. Wstał z łóżka. Z położenia słońca wywnioskował, że są godziny jeszcze wczesno poranne. Nie pamiętał co się wczoraj wydarzyło.  Jedynie pamięta jej wyjście z balu, a potem jak lał w siebie kieliszek za kieliszkiem wina. Jeszcze te panny które prezentowano mu, chciał pośród nich widzieć Sakurę. Wstał z powoli i podszedł do dziewczyny. Spała spokojnie sobie nie zważając na pojedyncze kosmyki które zasłaniały jej twarz. Delikatnie odgarnął je jej za ucho. Miał teraz widok na jej twarz. Miała naprawdę bardzo jasną karnację. Wydawała się być taka spokojna. Jedną dłoń wsunął jej pod plecy, a drugą pod zgięcia kolan i jednym szybkim różem uniósł ją na swoich jękach. Jeszcze chwilę się jej przypatrywał, po czym swoje kroki skierował ku jej łóżku. Delikatnie ją położył i przykrył kołdrą. Nie wiedział co go w tedy skusiło, ale delikatnie pochylił się nad jej sylwetką mając cały czas otwarte oczy i sprawdzając czy czasami się nie przebudza. Na jej ustach złożył delikatny pocałunek. Bez szelestnie potem opuścił pokój różowo-włosej. Swoje kroki skierował do swojej komnaty gdzie wziął odprężającą kąpiel. Zastanawiał się co robił w pokoju dziewczyny. Odchylił swoją głowę do tyłu opierając ją. Westchnął. Wczoraj jak ją zobaczył taką szczęśliwą czasie tańca to nie wytrzymał musiał ją porwać. Chciał aby każdy taki uśmiech kierowała do niego, chciał żeby jej soczyście zielone oczy widziały tylko jego, pragnął codziennie przytulać jej drobne ciało do swojego, chciał być ostatnią osobą którą widzi przed snem i być pierwszą osobą jaką zobaczy budząc się każdego ranka. Chciał by to jego obdarowała swoją miłością, żeby to jemu podarowała swoje serce. Nie wiedział skąd się u niego wzięło takie myślenie, ale ta dziewczyna intrygowała. Zamknął oczy przypominając ją sobie z wczorajszego dnia. Czuł się jak by ujrzał anioła i też tak wyglądała. Już w więzieniu okazała mu swą dobroć. Uśmiechnął się przypominając sobie jak odwiedziła go dzień przed jego walką z Sasuke, a w tedy ten ją na ty przyłapał. Jej spanikowany wyraz twarzy jak i lekko zaróżowione policzki z zdezorientowania. Dzisiaj miał być pierwszy dzień w którym parę kandydatek na jego żonę odpadnie. Najpierw będą musiały dosiąść konia. Nie wiele kobiet to umiało, ale dla niego ta umiejętność była dość ważnym faktem gdyż uwielbiał konie i w razie różnorodnych parad lub innych pokazów jadą na koniach. Zdawał sobie że w długiej sukni to nie takie łatwe. Przypomniał sobie jak uczył kiedyś tego swoją siostrę, mimo woli uśmiech wdarł się na jego usta przypominając sobie owe wydarzenie:

-No wskakuj wreszcie na tego konia- ponaglił ją brunet. Dziewczyna nadęła policzki i zawistnym wzrokiem popatrzyła na swojego starszego brata. Westchnęła przeciągle po czym znów swoimi drobnymi rękoma uchwyciła uprząż konia uniosła jedną nogę i położyła ją  w odpowiednim miejscu, już miała podskoczyć i przerzucić drugą nogę przez konia, gdy ten nagle ruszył do przodu powodując, że dziewczyna upadła na ziemię. Szybko podbiegł do niej pomagając jej wstać.
-Itachi ja się nigdy tego nie nauczę, w sukni to nie jest w cale takie łatwe, jak się o coś nie zaczepi to jeszcze coś innego nie dam rady. Jej myślenie pozytywne dotyczące nauki jazdy konno nagle wyparowało pozostawiając tylko sam pesymizm.
-Nigdy się nie nauczysz jak nie zaliczysz parę upadków, ja miałem nie lepszy początek, tak samo spadałem nawet rozbiłem sobie głowę, ale spokojnie patrząc jak ty upadasz mam już wrażenie że dopracowałaś bezpieczne upadki i na pewno sobie nic nie zrobisz. Dziewczyna słysząc to popchnęła go po czym skierowała swoje kroki ku wejściu do domu.
-Głupi jesteś Itachi- burknęła do niego
-Ej siostrzyczko ja tylko żartowałem nie gniewaj się na chodź tu spróbujemy jeszcze, aż do skutku nie możesz tak łatwo się poddawać. Dziewczyna westchnęła i odwróciła się ku niemu
-No dobra przecież skoro mam wyjść w przyszłości za króla muszę umieć jeździć konno to podstawa, księżniczki muszą umieć takie rzeczy. Itachi uśmiechnął się do niej pociesznie czochrając jej blond włosy.
-Tak, tak księżniczko.

Swoją ręką sięgnął do drewnianego stolika patrząc na listę kandydatek. Trochę ich było. Przewrócił parę stron dalej i to co ujrzał mało co go nie zabiło. Jego pismem było napisane Sakura Haruno. Nie było wątpliwości to było jego pismo. Teraz sobie  przypomniał co się wczoraj zdarzyło. No cóż obiecała się nie wycofywać.  W głębi swojego serca miał nadzieję, że to ona będzie jego wybranką. Uśmiechnął się do siebie. Miał już wychodzić gdy usłyszał głos swojego doradcy wywołujący jego z za drzwi komnaty
-Panie zaraz zaczyna się pierwsza konkurencja  którą mają zaliczyć panny.
-Zaraz będę- odpowiedział po czym wstał z wanny.

Stała na placu za posiadłością królewską. Czuła się zażenowana trochę tą sytuacją, ale obiecała Itackiemu, że spróbuje to tak też postanowiła spróbować. Wszystkie dziewczyny jak już przyszła były ustawione w kolejce, było około dwudziestu kandydatek, a że przyszła na końcu musiała zając ostatnie miejsce w kolejce. Zastanawiało ją to gdzie podziewał się rano Itachi doskonale pamiętała jak wrzucała go na łóżko a sama postanowiła spać na fotelu, a jak rano wstała go nie było w jej pokoju, a ona leżała na swoim łóżku. Co do bruneta jeszcze go nigdzie nie widziała. Spóźniał się. Ciekawiło ją to jaką to pierwszą konkurencję   wymyślono dla nich i widząc jak sylwetka czarnookiego zbliża się ku nim czuła, że zaraz się wszystkiego dowie. Cała świta ustała, po czym usłyszały głos urzędnika:
-Drogie panny pierwszą waszą konkurencją  będzie dosiadanie konia, a następnie okrążenie tego małego placu dookoła. Usta wykrzywiły mi się w uśmiechu współczując tym pannom przed nią. Każda ubrana w drogie, bogato zdobione stroje które odsłaniały wiele, zaś ona ubrała nie zbyt ozdobną lekką suknie. Pochwaliła się siebie samą za ten wybór po czym skierowała oczy na pierwszą kandydatkę przed którą ustawiono konia. Już prawie usiadła na koniu. Wybrała sposób ten kobiecy mając obie nogi z jednej strony konia lecz zsunęła się nagle niego przez co koń stanął dęba i odbiegł od niej na parę metrów, niestety odpadła, druga wybrała ten sam sposób siadu co pierwsza i udało jej się ruszyć jednak nogami za mocno uderzyła w boki konia przez co ten wyrwał się do przodu powodując że dziewczyna spadła. Trzecia kandydatka nie umiała nawet wejść na konia  zrezygnowała z tej konkurencji, czwartej poszło lepiej nie za specjalnie, ale dała radę wsiąść na konia i przejechać ten wyznaczony odcinek. Kolejka szybko się zmniejszała. Już prawie wszystkie kobiety były już spróbować jak na razie żadna się nie popisała. Zostały jeszcze cztery dziewczyny w tym także Sakura. Przednią odpadło już 8 kandydatek, a także przeszło 8. Czas na kolejną z tej dwudziestki, Niestety nie udało jej się zahaczyła suknią o siodło i upadła. Następna dziewczyna uciekła jak tylko koń na nią popatrzył. Widać było, że panicznie bała się koni. Przed ostatniej kandydatce się udało i teraz przyszła kolej na Sakure. Widziała jak Itachi bacznie ją ilustruje swoimi tęczówkami. Podeszła do konia. Nie biedzie bawić się jak inne dziewczyny i siedzieć na koniu jak powinna siedzieć dama. Ona jeździ konno tak jak ją nauczył jej dobry przyjaciel z zakonu. Często ścigali się po tutejszych lasach. Lekko pogłaskała konia po grzywie czując, że koń jest już bardzo zdenerwowany i lekko popadał w panikę. Tym gestem go trochę uspokoiła. Poklepała jego bok po czym chwyciła za lejce.



Niektóre próby kandydatek okropnie go rozśmieszyły a niektóre zażenowały. Widział ją. Jej różowych włosów nie sposób przeoczyć. Co jakiś czas się uśmiechała. Również zerkała na   niego lecz na krótko, tak jak on na nią. Prawie wszystkie kandydatki już miały swoją szansę. Dziewięć kobiet jak na razie przeszło, a dziesięć odpadło. Kto by pomyślał, że przy takim zadaniu wykruszy się już polowa. Widział jak teraz ona podchodzi do konia. Uspokoiła go głaszcząc go. Poklepała go, a następnie chwyciła za lejce. Jeszcze żadna dotąd kandydatka nie popisała się niczym specjalnym. Włożyła nogę w uprząż i jednym zgrabnym ruchem przełożyła drugą nogę przez konia. Podobało się mu to nie próbowała siadać jak inne kandydatki bokiem, ona siedziała jak należy. W wolnym dostojnym galopie przemierzyła dystans. Koń miał wysoko uniesioną głowę do góry , natomiast ona siedziała wyprostowana. Widać było że umie jeździć. Zatrzymała się przed czarnowłosym i jego świtą. Lekki uśmiech gościł na jej twarzy.
-Sakuro Haruno twoja próba zaliczona, lecz jesteś kobietą nie możesz jeździć jak mężczyzna. Wywróciła oczami wzdychając. Jemu w cale nie przeszkadzało to jak jeździ. Przełożyła nogę przez konia i usiadła jak prawdziwa dama. Wyprostowała się wypinając pierś do przodu. Zrobiła jeszcze jedno kółko. 
-Nie sądzisz, że to było niepotrzebne tylko ona z obecnych potrafi jeździć z nich wszystkich. Powiedział pół głosem do Paina. Rudowłosy spojrzał na niego i się uśmiechnął.
-Wiem o tym ale musisz przyznać świetnie wygląda na twoim koniu. Otóż to, żeby nie było za łatwo panie posiadały konia Itachiego który zwał się ,,piorun”. Był to koń z ciężkim charakterem, jednak bardzo dumny i dostojny, a Sakura rzeczywiście wyglądała na nim świetnie. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, gdy powrotem ustała tam gdzie stała
-Może być? Zapytała. Jedynie czarnooki kiwnął głową. Widząc ten gest zwinnie zeskoczyła z konia i udała się
  powrotem do komnaty.

Po chwili i on ruszył jej śladami gdy jej sylwetka zniknęła z jego pola widzenia. Musiał przyznać sam przed sobą. Świetnie jeździła konno. 

piątek, 12 września 2014

Rozdział 18

Na­leżeli obo­je do te­go rodza­ju is­tot ner­wo­wych, wrażli­wych, szlachet­nych i kochających, które zdol­ne są do naj­większych poświęceń, ale które w życiu i zet­knięcu się z je­go rzeczy­wis­tością mało znaj­dują szczęścia, dając nap­rzód więcej, niż mogą ot­rzy­mać. Ten rodzaj ludzi gi­nie też za­raz i myślę, że ja­kiś dzi­siej­szy na­tura­lis­ta mógłby po­wie­dzieć o nich, że z góry są na śmierć ska­zani, bo przychodzą na świat z wadą ser­ca – za dużo kochają. – Henryk Sienkiewicz



Wyszła z pokoju i skierowała swoje kroki ku sali tronowej gdzie miał odbyć się bal. Jej dźwięk stukotu szpilek roznosił się po korytarzach. Wiedziała, że już zbliża się do celu. Przed nią drzwi otworzyły się za pomocą dwóch służących. Postawiła swój pierwszy krok do środka. Idąc wszyscy oglądali się za nią, mężczyźni po ślubie wzdychali na jej widok wiedząc że ich żony nie porastają Sakurze do pięt, zazdrosne panny szeptały sobie coś na ucho a czasami nawet się podśmiewywały, a w głębi siebie zazdrościły jej okrutnie i marzyły o takim wyglądzie, kawalerzy nie mogli oderwać od niej swych oczu zafascynowani  nieziemsko piękną kobietą. Biała suknia z falbanami obciśnięta na biuście podkreślając jego walory oraz uwydatniając talię z przodu krótka odsłaniając jej długie zgrabne nogi na które były nałożone czarne wysokie szpilki, natomiast z tyłu była długa i ciągnęła się za nią po ziemi. Podeszła do stołu i wzięła kieliszek z nalanym winem, nie lubiła alkoholu, ale musiała przecież czymś zająć ręce. Praktycznie nikogo nie znała na tym przyjęciu, czuła się nieswojo i tak jakby zagubiona, to nie była jednak jej bajka. Jej książę którego nawet nie polubiła chociaż miała do niego pewien sentyment, nauczył ją trochę życia, znęcał się na niej, pokazywał okrucieństwa i zgwałcił, a na koniec został wygnany z czego niezmiernie się cieszyła. Kontem oka dostrzegła jak zbliża się do niej jakiś młodzieniec. Ustał przed nią posyłając jej uśmiech. Ujął jej dłoń w swoją i pocałował ją mówiąc
-Witam panno Sakuro jestem Zero syn konsula Rzymu. Przedstawił się do tego lekko się kłaniając. Tak była znów panną po tym jak Sasuke został wygnany Itachi zwrócił jej ten tytuł z tego powodu gdyż do małżeństwa została zmuszona. Chłopak był przystojny. Miał dłuższe blond włosy i ciemno brązowe oczy. Sylwetkę miał dosyć dobrze umięśnioną szerokie ramiona  i ładne rysy twarzy sprawiały że większa część kobiet chciały go za męża. Był wysoki Sakura spędzała mu ledwie do klatki piersiowej.
-Witam cię Zero- przywitała się z nim. Widziała jak jej się przygląda. Z pozoru zdawał się być bardzo miłym towarzyszem. Brązowe oczy przeszywały ją na wylot. Był bardzo miły, a do tego przystojny. Rozmawiali dosyć długi czas. Coś dostrzegła kontem oka i odruchowo spojrzała się w tamtym kierunku. Cezar Rzymu stał i wlepiał swoje spojrzenie w jej osobę nawet w tedy kiedy spojrzała mu się w oczy jednak po jakiś paru sekundach speszyła się i odwróciła twarz do zagadującego do niej Zera skupiając się na jego osobie i całkowicie ignorując wścibskie spojrzenie Itachiego.
-Może zatańczymy? Nagle usłyszała tą wypowiedź z ust blondyna. Miała już trochę dość stania w miejscu więc się zgodziła na jego propozycje. Złapał ją za dłoń i kierując się na środek sali zaczęli swój taniec. Przyciągnął ją bliżej siebie położył jej jedną dłoń sobie na ramieniu, a drugą ujął w swoją. Prowadząc ją w tańcu narzucał jej swoje kroki do których musiała się dostosować. Do nich dołączyły się inne pary. Jej suknia wirowała kiedy ją obracał. Nagle usłyszała odbijany i już tańczyła z innym mężczyzną. Był on o głowę wyższy od niej, czarne włosy miał zaczesane do tyłu, a pod nosem czarny wąsik. Tańczyła z nim przez chwilę po czym się ,,rozłączyli” robiąc tak zwane przejście. Tym razem trafiła do młodego mężczyzny, pewnie parę lat młodszego od niej. Obrócił ją po czym trafiła w czyjąś klatkę piersiową jak okazało się był to Itachi. Ukłonił się po czym zaprosił ją do tańca. Wirowali razem wśród innych par, a kiedy jakiś chłopak chciał ją ,,odbić” karo-oki zmroził go wzrokiem mówiącym ,,spieprzaj nie masz tu czego szukać teraz ja z nią tańczę”, ten odwrócił się i poprosił do tańca inną kobietę. Patrzyli sobie w oczy tak jak by czegoś w nich szukali. Jego były ciemne i chłodne, a jej iskrzące się blaskiem zielne oczy pełne nieznanego jej dotąd uczucia.
-Bardzo dobrze cesarzu tańczysz- rozpoczęła rozmowę nie chcąc dalej ciągnąć przytłaczającej ciszy. Chwilę nic nie mówił, tak jak by zastanawiał się co w tej sytuacji było by najlepsze,
-Ty również możesz pochwalić się nienaganną sztuką tańczenia.  Może chciał byś się czegoś napić, pewnie jesteś spragniona po tym tańcu.
-Z miłą chęcią poproszę.- Zaprzestali tańczyć po czym skierowali się ku stołowi z różnego rodzaju napojami. Podał jej kieliszek z winem po czym wziął sobie drugi. Stuknęli się szkłem po czym Itachi wypił wszystko duszkiem, a Sakura upiła tylko łyka. Widać było że brunet jest już trochę podpity, musiał mieć nudny wieczór. Sięgnął zaraz po drugi kieliszek wina wypijając na raz go cały, potem po drugi, trzeci i czwarty. Jego czarne oczy zwróciły się ku niej.  Były już lekko przymglone od nadmiaru alkoholu i zmęczone przez ciągłą pracę.
-Sakura to jest bal który zorganizowali konsulowie po to abym znalazł sobie żonę.  Jest to dla ciebie okazja gdyż też dzisiaj z pośród wszystkich tutaj obecnych wybiorę młodego doradcę więc może ktoś wpadnie ci w oko.
-Chyba raczej powinieneś sugerować się wiedzą doradcy, a nie tym który wpadnie ci w oko, a czy ja też zaliczam się do grona panien w których będziesz wybierał swoją żonę?
-Oczywiście że nie, ty jesteś tu jako mój gość. Zaraz zaczną się prezentacje rodzin którzy będą pokazywać swoje córki mszę iść bardzo przepraszam.
W głowie szumiały jej słowa Itachiego. Czyli nie jest godna by być jego żoną. Zażenowana całą tą sytuacją spojrzała jeszcze tylko jak Itachi siedzi na tronie a obok niego dwaj jego przyjaciele Kisame oraz Pain, a przed nimi ojcowie prezentowali swoje córki. Nie chciała już tu być. Wyszła z balu kierując się do swojej komnaty. Weszła i od razu co zrobiła to rzuciła się na swoje łoże. Leżała myśląc o tym wszystkim. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.
Obudziło ją mocne walenie do drzwi. Nie wiedziała kto to może być. Zasnęła w sukni na łóżku. Zwlokła się z wygodnego i ciepłego miejsca po czym wolnym krokiem podeszła do drzwi. Otworzyła je powoli.

-Itachi???

Rozdział 17

Śmierć jest mi­nimum. Mi­nimum wszys­tkiego. Pod­czas tych godzin, gdy jes­teś tak blis­ko dru­giej oso­by, z dwoj­ga niemal sta­jecie się jed­nym... Mi­nimum... Miłość jest śmier­cią: śmier­cią odrębności, śmier­cią dys­tansu, śmier­cią cza­su. W trzy­maniu się z dziew­czyną za ręce naj­piękniej­sze jest to, że po chwi­li za­pomi­nasz, która ręka jest Two­ja. Za­pomi­nasz, że są dwie, nie jedna. 

Miesiąc Później
Sasuke opuścił granice cesarstwa. Nie widziano go już więcej. Podobno uciekł i ukrył się w jakimś obszarze poza granicami państwa. Orochimaru został zabity zaraz po tym jak wyszło kto tak naprawdę kierował Sasuke.  Zagościł ład i porządek. Itachi okazał się dobrym cesarzem. Już w sercach ludzi nie gościł strach i lęk a radość i szczęście. Naprawdę bardzo polepszyło się życie w cesarstwie. Zaprzestano dalszych wojen i żołnierze wrócili do swoich żon i dzieci. Reszta plutonów miała być powitana już pod koniec tego miesiąca. Sakura często wychodziła z zamku. Itachi pozwolił wszystkim zostać w zamku. Na początku chciała odejść ale tak naprawdę nie miała dokąd a do kapłanek nie chciała w końcu to one ją wydały Sasuke. Często wychodziła i podziwiała jak bardzo zmieniło się na tych ziemiach podczas rządów nowego cezara. Itachi dowiedział się że jest synem króla i bratem Sasuke. Skąd? Otóż odkrył stare księgi i historię rodu Uchiha. Naprowadziła go także jego blizna, to dzięki niej tak naprawdę odkrył ten fakt. Wszyscy cieszyli się z takiego obrotu sprawy.
Sakura wstała i jak zwykle poszła do swojej łazienki się odświeżyć, jako była żona wcześniej panującego cesarza miała także duży wgląd w sprawy związane z krajem. Wyszła z łazienki i po nałożeniu bielizny i sukni niebiesko-białej skierowała swe kroki do jadalni gdzie jak mniemała wszyscy już byli. Usiadła obok Itachiego i nic nie mówiąc czekała aż służba poda posiłek. Ukradkiem spoglądała na Itachiego, siedział na swoim miejscu zaciekle o czymś myśląc. Wpatrywała się w niego dłuższą chwilę, aż ich spojrzenia się skrzyżowały. Speszona szybko odwróciła głowę w drugą stronę dziękując że   w tym czasie weszła służba. Nikt nie rozmawiał. Pełna kultura. Po skończonym posiłku postanowiła wyjść do ogrodu. Zaszła jeszcze do swojej komnaty aby wziąć książkę. Siedząc na ławce w ogrodzie przy wielkiej Fontanie wczytywała się w książkę. Nagle poczuła mrowienie na karku. Zaczęła się rozglądać. Napotkała parę czarnych oczu patrzących z balkonu królewskiej komnaty. Dłuższa chwile wpatrywali się tak w siebie. Sakura chciała odczytać jakie uczucia nim targają lecz oprócz tej obojętności nic nie było widać. Wstała z ławki i skierowała swe kroki ku pałacowi nie chcąc dłużej patrzeć w te tak bardzo tajemnicze oczy. Postanowiła odwiedzić tutejszą bibliotekę. Uchyliła ostrożnie drzwi jak by bojąc się czyjeś obecności. Powoli weszła do środka. Pomieszczenie było ogromne. Miliony ksiąg które czekały aż ktoś je weźmie i zrobi z nimi to do czego są przeznaczane- czyli je przeczyta. Sakura podeszła do pierwszego regału i wzięła pierwszą księgę jaka rzuciła jej się w oczy. Książka była bardzo gruba. Skórzane obicie nadawało temu uroku. Na okładce widniał wachlarz czerwono biały i wijący się wokół niego niebieski smok z groźnym spojrzeniem.  Kartki były już pożółknięte co świadczyło o starości księgi. Księga napisana była po hebrajsku. Podczas gdy jeszcze była w zakonie uczyła się trochę od Tsunade podstaw tego języka. Powoli i mizernie przeczytała tytuł ,,Historia klanu Uchiha”. Była bardzo zaciekawiona tą księgą. Przekartkowała powoli księgę tak z ciekawości po czym wróciła znów na pierwszą stronę.
‘’… Klan Uchiha z pokolenia na pokolenie obejmował tron Rzymu zwąc się Cezarami. Tron obejmował syn po ojcu biorąc za żonę kobietę tylko ze swojego rodu. Klan ściśle przestrzegał zasad panujących w rodzinie. Brat żenił się z siostrą lub swoją ciotką. Nie dopuszczano nikogo z zewnątrz. Owe zasady złamał Fugaku potomek Musiniego który pojął za żonę swoją matkę po śmierci swojego ojca. Jego matka spłodziła mu syna Fugaku jedynego potomka który po śmierci Musiniego przejął władzę i zakochując się w prostej mieszczance pojął ją za żonę która spłodziła mu dwóch synów których nazwano Itachim i Sasuke. Starszego o pięć lat syna porwano zaraz po narodzinach po czym słuch po nim zaginął. Młodszy syn żył przez wiele lat w świadomości że jest jedynakiem, jednak ich przeznaczeniem jest skrzyżować swoje miecze i zawalczyć o…
-yhym- czyjeś chrząknięcie sprawiło że księga wypadła Sakurze z dłoni.  Podniosła wzrok napotykając parę czarnych jak noc tęczówek. Przestraszona spojrzała na księgę po czym wzrok przeniosła na Itachiego. Czarne włosy związane w luźnego kucyka wypuszczały kilka krótkich kosmyków niesfornie opadających na jego twarz. Miała ochotę podejść i ręką delikatnie założyć mu je za ucho. Jej zdaniem strasznie był podobny do Sasuke. Od czasu kiedy była u niego w  lochach nie rozmawiali ze sobą. Pozwolił jej zostać w zamku chociaż obowiązkiem jako małżonki byłego cezara było wygnanie razem z nim. Widziała jak został wyrzucony za mury państwa patrzył na nią swymi oczami w sposób taki jak by obiecał że jeszcze tu po nią wróci po nią i po władzę. Nie chciała by już nigdy na niego patrzeć. Bała się go i po dziś dzień boi.
-Co ty tu robisz?- dobiegło do niej pytanie z ust czarno-włosego. Przez chwilę te pytanie krążyło jej w głowie. Brunet przeniósł swój ciężar z jednej nogi na drugą co było oznaką jego niecierpliwości co do odpowiedzi różowo-włosej.
-Y jaaa eee  chciałam jakąś książkę do czytania. Powiedziała pierwsze co jej przyszło do głowy. Westchnęła przeciągle bojąc się następnych poczynań Itachiego.
-Jakąś książkę do czytania hmmm. Mówiąc to podszedł do niej i podniósł  książkę leżącą u jej nóg. Chwilę popatrzyła na nią po czym odłożył ją na miejsce.
-Myślę że to nie jest odpowiednia książka dla ciebie, ale mam coś tu dla ciebie takiego… Podał jej srebrną księgę dotyczącą jakiejś historii powstania Rzymu. Podał jej ową rzecz do ręki. Chwilę trzymał dłoń dziewczyny patrząc jej w oczy po czym tak jak by się obudził z letargu.
-Wiesz co kiedyś w śnie nawiedziła mnie istota bardzo podobna do ciebie, naprawdę była jak ty. Mówiąc to położył rękę na jej policzku delikatnie go głaszcząc. Miał taki ciepły i delikatny dotyk. Sakura stała jak zaklęta nie wiedząc co w tej chwili zrobić.
-Kiedy przyszłaś do mnie jak byłem w lochach od razu cię poznałem wiedziałem że kiedyś nasze drogi się jeszcze skrzyżują i będziemy sobie bliscy. Muszę już iść pamiętaj że zaraz musimy zjawić się na obiedzie a i nie zapomnij o wieczornym balu będzie tam wiele własnych osobistości masz szanse na coś wielkiego. Po tym jak to powiedział odszedł a ona została sama w bibliotece. Jeszcze nie doszła do siebie, jeszcze raz to wszystko przemyślała. Jak to jej szansa? Jaką szanse miała uzyskać na balu? Że niby ma obie tam kogoś znaleźć? Już trwała w trudnym i bardzo nieszczęśliwym związku więcej tak fatalnie nie trafi.
Szła korytarzami prosto do jadalni gdzie miała odbyć się uczta. Weszła głównymi drzwiami i usiadła koło Itachiego. Jej miejsce nie zmieniło się kiedyś siadała w tym samym miejscu tylko koło Sasuke. Podczas konsumowaniu cały czas rzucali sobie ukradkiem spojrzenia. Po skończonym posiłku postanowiła udać się do pokoju aby przygotować się na bal. W końcu ma być o godzinie 16 a już 14 czyli zostały tylko dwie godziny, mało czasu. Pierwsze co zrobiła to nalała pełną wannę wody. (umówmy się że były już wanny bo nie wiem jak te beczki drewniane się nazywają więc wanny ok.) Tego co było jej teraz trzeba to właśnie tego relaksu w gorącej wodzie. Odprężyła się w różano-wiśniowych olejkach i zaczęła rozmyślać o dzisiejszym balu. Ciekawiło ją kto tam będzie i co się wydarzy. Postanowiła wyglądać olśniewająco nie wie dlaczego tak jak by chciała kogoś sobą zachwycić, ale potem stwierdziła  że jest kobietą i musi pięknie wyglądać. Wyszła z wanny i osuszyła swoje ciało ręcznikiem. Wtarła w swoje ciało balsam różano-czekoladowy, a następnie lekko podkreśliła swoją urodę tak zwanymi kosmetykami. Założyła bieliznę a na to piękną białą suknie z przodu  krótka a z tyłu ciągnąca się po ziemi. Zakładana była bez ramiączek a na szyję miała złoty pas. Do tego długie kolczyki złote oraz skromną złotą bransoletkę z wysadzanymi diamencikami. Długie włosy pokręciła i zrobiła dwa warkocze po czym je spięła dookoła  głowy a na czubek swojej fryzury wpięła tiarę diamentową.

Za nim się obejrzała była już szesnasta czas balu…

Rozdział 16

Ludzie są dob­rzy i źli, od­ważni i tchórzli­wi, szlachet­ni i god­ni po­gar­dy. [...] A naj­dziw­niej­sze jest to, że naj­częściej wszys­tkie te cechy na­raz goszczą w jed­nym tyl­ko człowieku. I do­piero wówczas jest on całością. Całością za­razem silną i słabą, godną sza­cun­ku i godną współczu­cia. Ta­ki właśnie jest człowiek. Wiel­ki i mały jednocześnie.
-Dorota terakowska


I nadszedł ten moment w którym miała odbyć się walka między Cezarem Sasuke a generałem Itachim.  Krótko włosy brunet stał właśnie nad areną i przyglądał się wszystkiemu. Był już przygotowany. Na sobie miał srebrną zbroję. Przy nim stał jego doradca Orochimaru. Rozmawiali o czymś bardzo cicho niestety Sakura nie mogła tego słyszeć gdyż stała przy wejściu i patrzyła na plecy swojego niechcianego męża. Może i chciała dla niego śmierci ale nie tak dosłownie. Chciała wolności. Żyła cały czas w strachu i to ją popchnęło do tego aby życzyć Sasuke śmierci, bo gdy człowiek się boi i żyje w strachu do głowy przychodzą mu dziwne myśli i robie rzeczy nie do końca przemyślane. Gdy się TERAZ tak nad tym zastanowiła zawsze była czuła na ludzką krzywdę, a bądź co bądź cezar to też człowiek i niewiadomo jakie rzeczy by robił on także zasługuję na szczęście mimo jego czynów. Jednak widocznie coś kombinował. Widziała jak co chwila Orochimaru odwraca twarz ku Sasuke tak że widziała jego boczny profil i widocznie się parszywie uśmiechał.
Zastanawiała się nad wynikiem tej walki. Chciała aby żadne z nich nie zginęło tylko  wymyślili jakiś inny sposób aby to rozstrzygnąć.  Wiedziała że Itachi ma żal do władcy o coś i dla tego tak bardzo chce się zemścić, a Sasuke ma zupełnie jakieś inne powody.
-Orochimaru każ aby w razie gdybym przegrał i powalił mnie na ziemię to umieść na wszelki wypadek oczywiście łucznika na jednej z wierz i w razie potrzeby niech strzeli w mojego przeciwnika.
-Rozumiem mój władco że jesteś co do sytuacji uprzedzony i na wszelki wypadek będziemy oszukiwać.
-Orochimaru to generał wyszkolony w walkach a ja trenowałem walki w mieczach od dzieciaka ale aż tak dobrze nie jestem wyszkolony.
-Mój władco ZGADZAM SIĘ z tobą, trzeba być na każdą sytuację uprzedzonym. W końcu masz dla kogo żyć jesteś władcą tego pięknego królestwa i masz piękną żonę.
Oboje odwrócili się w stronę Sakury i popatrzyli na nią. Ich wzrok był dziwny. Widziała że mają co do niej jakieś plany. Westchnęła zażenowana. Czy jeszcze długo ma się tak męczyć. Czy jej passa będzie dalej tak się toczyć. Co będzie po tym jak Sasuke wygra. Czy dalej będzie nią pomiatał? Co jeszcze gorszego może się dziać? Będzie bić ale jeszcze mocniej? Zakatuje ją na śmierć, a może się zmieni.  Każdy może dostać drugą szanse, ale nie każdy z niej prawidłowo korzysta.
Zauważyła jak Sasuke odwraca się i idzie ku niej, natomiast Orochimaru znika gdzieś w drugim wyjściu. TERAZ wiedziała że coś na pewno kombinują. Spojrzała się na Sasuke który zmierzał ku niej. Pewność siebie miał wymalowaną na twarzy. Podszedł do niej i objął ją w pasie przytulając do siebie mocno. Wyglądała przy nim bardzo drobniutko. Sięgała mu tylko do klaty przez co jej głowa chowała się w jego silnych ramionach. Widoczne były jedynie jej różowe włosy wystające gdzie niegdzie z za jego ramion. Stal była zimna. Źle czuła się w jego ramionach jak mała zagubiona drobniutka istotka w szponach drapieżnika. Pocałował ją jeszcze w czoło i wyszeptał
-Kocham cię…
Nie mogła mu odpowiedzieć że ona go też bo tak w rzeczywistości nie było. Nie chciała go okłamywać i wywoływać złudnych myśli. Nie dobrze jest zwodzić tak człowieka bo to nie miało najmniejszego sensu.
Puścił ją i wyszedł, po czym skierował się na arenę gdzie już na niego czekał Itachi. Oboje byli bardzo dobrze uzbrojeni. Stali teraz naprzeciwko siebie mierząc się wściekłymi spojrzeniami. Byli bardzo podobni do siebie. Niczym bracia, że też nikt na to nie zwracał uwagi, a może zwrócili ale bali się odezwać. Władca był bardzo okrutny, wszyscy się go bali i to nie bez powodu miał taką reputację. Wiele razy skazywał ludzi na śmierć przez ukrzyżowanie, albo ścięcie za głupie drobne kradzieże. Niektórzy kradli by przeżyć. Bieda panowała w państwie, ale odkąd przejął władzę Sasuke zlikwidował Sejm i Senat. Sam podejmował decyzję bez niczyich wpływów.
-Itachi  gotuj się na śmierć dzisiaj zakończę twoje marne życie
Krzyknął Sasuke. Jego pewność siebie biła w długo włosego bruneta przez co sam czuł się trochę niepewnie. On również patrząc na Sasuke wywnioskował że coś jest nie tak. Musi zemścić się za rodzinę, za to co im zrobił. Jak mógł potraktować tak małe bezbronne czteroletnie dziecko. Jego szczątki zbierał po całym domu, jak i reszty rodziny.
-Nie bądź taki pewien, nie dam się tak łatwo, pomszczę swoją rodzinę!
-Ach twoja rodzina której przydarzył się ten okropny wypadek. Ktoś nie wiem kto nasłał na nich bandytów. Nie wiem jak to mogło się stać.
Mówił to aby zezłościć Itachiego. Czym bardziej go wkurzy tym szybciej zakończy pojedynek. Wyprowadzony z równowagi długo włosy brunet straci swoją czujność i zginie szybciej
-Wiem że to twoja sprawka!
-Och czyżby
Itachi natarł na Sasuke uderzając z całą siłą na jego tarcze. Co jakiś czas odpierał ataki mieczem. Ciosy długo włosego były naprawdę bardzo silne. Tarcza Sasuke była w coraz gorszym stanie, a bez tarczy obrona będzie raczej ciężka. Krótko włosy schylił się i podciął przeciwnika który runął na ziemię wypuszczając miecz i tarczę. Szybko wstał i dobiegł do miecza do tarczy nie zdążył gdyż Sasuke natarł szybko na niego. Wymachiwali precyzyjnie mieczami które krzyżowały się co jakiś czas. Kontem oka zauważyli jak wokół nich kręcą się lwy gotowe w każdej chwili do ataku. Ogromne i silne koty szczerzyły kły co chwila. Nagle jeden rzucił się na Sasuke. Ogromną paszczą rzucał na boki chcieć odgryźć mu jak największy kawał mięsa. Itachi tak się zapatrzył na ten widok że zapomniał o drugim kocie, który przypomniał mu o sobie skacząc mu na plecy. Przewrócił się i widząc jak lew chce na niego skoczyć więc wystawił miecz przed siebie w ostatniej chwili przez co kot się na niego nadział padając martwym obok ciała Itachiego. Szybko wstał i wyciągnął swoją bron z ciała zwierzęcia. Spojrzał na Sasuke on także rozprawił się ze swoim problemem ucinając zwierzakowi ogromny łeb. Walka między nimi na nowo się rozpoczęła. Coraz szybciej siły ich obu opuszczały. Oboje już chcieli zakończyć pojedynek. Walka rozkręciła się jeszcze bardziej a oni ostatnimi siłami uderzali. Sasuke spychany do tyłu ciosami bruneta cofał się do tyłu aż natknął się plecami na zimny mór. Itachi wytrącił mu z rąk miecz i tarcze. To był już koniec. Przeważyła szala tego iż Itachi był bardziej doświadczony i wytrwały.
Przerażony Sasuke szukał drogi ucieczki ale jej nie widział. Swoją twarz skierował na Sakurę. Widział jej duże zielone oczy. Dostrzegł w nich jak by nadzieję. W tej właśnie chwili uświadomił sobie jak był dla niej okropny mimo tego że ją tak bardzo kochał. Teraz już było za późno na poprawę wiedział to.
-Spierdoliłem wszystko- wyszeptał 

czwartek, 11 września 2014

Rozdział 15

Są ta­kie oczy, nie poz­na pan po nich,    że płakały. Wys­tar­czy je ot­rzeć. A są ta­kie,           że płacz długo w nich stoi, na­wet gdy dawno płakały.                                    
  –Wiesław Myśliwski
Dzisiaj Sasuke poinformował Sakurę że mają stawić się na jednym takim widowisku i że jej nie będzie opowiadał o jego szczegółach gdyż sama tak czy tak to zobaczy. Cokolwiek to było, nie brzmiało za dobrze. Za chwilę mieli wyruszać. Rozpuściła włosy przeczesując je palcami. Od rana czuła się nie najlepiej. Wiedziała że może być coś nie tak. Głowa pękała jej od bólu. W ogóle nie miała ochoty dzisiaj nigdzie się wybierać. Nie chciała aby dzisiaj między nią a Cezarem wyszły jakieś spięcia, jednak na zapas przecież nie ma co się martwić może całkiem przyjemnie spędzą dzisiaj te popołudnie. Sasuke i przyjemność prychnęła do swoich myśli. Służące przyniosły i ułożyli delikatnie kremową długą suknię na łóżku. Nie za bardzo miała ochotę się ruszać została by w ciepłym łóżku i spała zapominając o tym przeklętym świecie i o swojej niedoli w tym miejscu. Tak bardzo nie chciała tu zostawać. Wszystko źle tu na nią wpływało.
Jej noc z Sasuke w tej w której straciła dziewictwo była okropna. Miłość powinna być przyjemna, rozkoszna, dawać ukojenie. Powinna odczuwać głębokie uczucie do tego kogoś i powinno ją do niego ciągnąć jednak nic takiego nie działo się między nią a Sasuke traktowała go jak kata. Osoby które się kochają powinny poświęcać sobie jak najwięcej uwagi i czułości. Chciała by kiedyś być komuś tak zupełnie oddana z miłości. Móc czuć się wspaniale i bezpiecznie przy boku ukochanego mężczyzny który by ją z czułością obejmował i nie zmuszał jej do niczego, a ich wspólne uczucia były najważniejsze. Bardzo pragnęła rzucić się Tsunade w ramiona i z płaczem wyżalić się co tu się dzieje i jak się ją tu traktuje, chociaż blondynka ją zdradziła to jednak nie czuła do niej urazy bo w końcu Sasuke jest władcą i nikt nie chce mu się narzucać czy podważać jego autorytet.
Założyłam na siebie długą kremową suknię przy pomocy służek. Była na grubych ramiączkach. Z przodu miała spory dekolt odkrywający jej jędrne piersi, a z tyłu odkrywała połowę pleców. Na wierzchu była narzuta z koronki co dodawało jej uroku. Świetnie podkreślała figurę Sakury dodając jej seksapilu i uroku. Na nogi założyła sandały na obcasie wiązane prawie do kolan. Spojrzała na siebie w lustrze. Wyglądała ślicznie. Jej długie włosy opadły na jej ramiona. Zielone oczy ilustrowały swoją sylwetkę z niedowierzaniem. Jeszcze nigdy nie wyglądała tak ładnie. Lekki makijaż podkreślał dodatkowo jej urodę. W tej chwili do pomieszczenia wszedł Sasuke. Miał typowy strój władcy Rzymu. Także wyglądał bardzo dobrze.

Zilustrował jej sylwetkę od góry do dołu. Jej widok bardzo go podniecił. Na jej widok tak reagował a kiedy miał ją obok siebie to już wcale wariował i tracił panowanie nad sobą już o wiele razy za dużo jednak jego myślenie polegało na tym że jako cezar i mąż Sakury ma prawo do wszystkiego nawet do jej ciała bez jej zgody. Dzisiaj miał dla niej ciekawe widowisko miał nadzieję że jej się spodoba i będzie zachwycona. Nie wiedział czemu ale po drodze do komnaty w której się znajdowała mijając służących tak zadowolonych z życia miał ochotę to wszystko rozwalić, destrukcyjną mocą pozbawić wszystkich życia a na koniec roześmiać się szatańsko i kopnąć zwłoki jakieś przydatkowej osoby ciesząc się z tego czynu. Pochwalił jej piękny wygląd i wyciągając do niej ramie które przyjęła z lekkim oporem skierowali się do karocy. Nie był tym za bardzo zachwycona widział jej minę, ale miał nadzieję że zmieni zdanie. Zatrzymali się przed Koloseum. Na drzwiach wyryty był napis „Egzekucja,, Zasiedli w swoich specjalnych miejscach. Po chwili na arenę wprowadzono grupkę ludzi. To widowisko- nie ukrywał bardzo go cieszyło. Wreszcie jakaś chwila zapomnienia. Nie ma to jak widok śmierci i przerażone twarze ofiar. Oj tak lubił to. Niektóre kobiety miały na rękach niemowlęta, inne prowadziły już za rękę starsze dzieci. Byli w śród nich także młodzi chłopcy i dziewczynki, kobiety, mężczyźni i starcy oraz staruszki. Wszyscy uklękli na środku areny, nawet nie wiadomo skąd wokół nich pojawiły się lwy. Krążyły i co jakiś czas napadały na bezbronnych rozszarpując ich ciała. Taplały się w krwi i wnętrznościach brudząc swoje piękne futra. Sakura już wiedziała o co chodzi. Wyłapano chrześcijan i wysłano ich na śmierć. Inne religie niż ta wyznawana przez władcę były niedozwolone w Rzymie, z inną wiarę traciło się życie. Chrześcijanie klęczeli w kupie na środku areny i głośno się modlili.
Ojcze nasz któryś jesteś w niebie…
Jeden z tygrysów wyrwał matce małe płaczące niemowlę i trzymając je za malutką główkę ciągał za sobą. Można było słyszeć jeszcze przez chwilę płacz dziecka, po czym ucichło raz na zawsze kiedy tygrys zmiażdżył zębiskami malutką główkę przegryzając ją niemal na pół. Dziecko było bezbronne, a przecież było za młode na śmierć, nie zasługiwało na to, zasługiwało na życie. Mogło być kimś jak dorośnie w tym okrutnym świecie.
Święć się imię twoje, przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja jako w niebie taki na ziemi…
Tygrysy napadały na kolejnych ludzi niemieją litości dla nikogo. Rozszarpywały ich ciała kłócąc się czasem o jakiś kawał mięsa. Ten widok był okropny. Ginęli wszyscy po kolei i mimo że te ogromne koty już dawno się najadły nie zaprzestały zabijać.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczany naszym winowajcom…
Kolejne ciała padły bezwładnie na ziemie. Z kolejnych uleciały duszę prosto do nieba na sąd Boży. Czy istnieje życie po śmierci? Nie wiadomo tylko zmarły tak naprawdę wie co się dzieję z jego duszą, jednak nie skontaktuje się z nikim na ziemi aby to opowiedzieć. To nie możliwe. Mówi się że zawszę trzeba wybaczać, ale czy można wybaczyć komuś kto zabił swoją rodzinę, nie ma litości i przyczynił się do śmierci wielu innych niewinnych ludzi. Czy łaska dla takiego kogoś istnieje?
I nie wódz nas na pokuszenie….
Kolejne ciała padły martwe. Ogromne koty bawiły się ze sobą ganiając się po arenie z różnymi kawałkami mięsa próbując sobie je odezwać. Gdzie nie gdzie leżały już najedzone, a inne wciąż trzymały pysk w ciałach martwych ludzi żywiąc się ich mięsem, bo wiedziały że już tak szybko potem nie dostaną kolejnego jedzenia, będą głodzone, oraz drażnione, aby skuteczniej zabijały i było to bardziej widowiskowe.
Ale nas zbaw ode złego…
Nikt nie chciał iść do piekła. Nikt nie chciał z nich ulec woli szatana, jednak wielu ludzi ze strachu robi wiele głupstw. Sasuke chciał mieć syna z Sakurą bo wierzył że z ich genów może wyjść coś naprawdę wspaniałego, wierzył że jego potomek podbije ten świat i dokończy dzieła po ojcu wytłukując ludzi wyznających inne religię.
Amen…
Wszystkie ciała były poro zszarpywane, a bestie po udanym obiedzie zostały TERAZ wpędzone znów do swoich klatek. Każdy z nich miał ubrudzony łeb od krwi swoich ofiar. Sasuke nie miał litości nawet dla bezbronnych malutkich dzieci które nawet jeszcze nic nie rozumiały. Zabił ich wszystkich…
Patrzyła na te szczególne okrucieństwo i nie mogła nic zrobić. Ten widok był dla niej czymś wstrętnym czymś okropnym, czymś co nigdy nie powinno się stać. Zadawała sobie pytanie jak można być tak okrutnym i patrzeć na to tak obojętnie. Nie mogła wytrzymać kiedy zwierzęta rozszarpywały te malutkie dzieci, a one płakały wzywając na pomoc swoje rodzicielki, wzywały o pomoc która nigdy nie nadeszła. To był szczyt wszystkiego. Wyszła nie chciała tego widzieć. Sasuke tak sycił wzrok tym widokiem że nawet nie zauważył że wyszła. Szła teraz po rynku. Długa suknia ciągnęła się za nią po piachu. Wąskie uliczki poprowadziły ją za mury królestwa w nieznaną jej stronę….

Rozdział 14

Upadłem, to nie było śmieszne
Nadal wiem, że w upadku najgorsza jest świadomość przez co się upada
Rozstania, powroty, czasem bez chęci powrotu
Jak się jebie, to wszystko
I gdzie jest wtedy zdrowy rozum?'
Sulin-Jenda minuta
/czarny





No to teraz wpadła. Kiedy usłyszała jego głos nogi się pod nią ugięły jak sprężyny. Miała wrażenie że zaraz zemdleje i mało jej do tego brakowało. Spojrzała przerażonymi oczami na Itachiego szukając jakiej kol wiek pomocy mając nadzieję że on coś wymyśli. Wiedziała że jak zaraz na coś sensownego nie wpadnie prowokując swój mózg do intensywnego myślenia to koniec, pewnie ustali dla niej taką karę że nawet mogła by tego nie przeżyć. Nie wiedziała co mógł jej zrobić pobić, chłostać, powiesić, ukrzyżować, rzucać kamieniami, wystawić nago na pośmiewisko, a potem zabić? Bała się śmierci, kto by się w ogóle nie bał, herosem w końcu nie była. Odwróciła się twarzą do Sasuke ukazując swoje iście zielone tęczówki. Patrzył na nią srogim wzrokiem. Nie ma to jak czarne mroczne spojrzenie. Jej oddech przyśpieszył. Starała się go uspokoić jednak na marne. Czy to już koniec. Nikt nie mógł jej pomóc no bo jak. W myślach próbowała ułożyć coś sensownego, aby jej to w jaki kol wiek sposób pomogło. Jednak nic nie mogła wymyślić. Czy teraz nastąpi jej zguba? Czy przez swoją nieuwagę teraz poniesie srogą karę? Jak ma się wybronić z czegoś takiego? Znów spojrzała na długo włosego bruneta. Jednak widząc jego obojętność wymalowaną na twarzy wiedziała że nie ma co na niego liczyć. Musi radzić sobie sama. Wahała się nad tym co w tej chwili ma powiedzieć
-Sakura długo jeszcze mam czekać na to, abyś mi wyjaśniła co ty tutaj robisz?
Pośpieszał ją, a ona wciąż miała pusto w głowie. Adrenalina podskoczyła jej niesamowicie. Krew teraz jej tak szybko przepływała że niemal czuła jak szybko i mocno bije jej serce. Praktycznie podchodziło jej do gardła. Wzrok Sasuke coraz bardziej się niecierpliwił. Jej kłopoty z minuty na minutę powiększały się. Niesamowicie duża gula utkwiła w jej gardle. 
-Przyszła tu aby mnie prosić, żebym cię nie zabijał w jutrzejszej walce tylko okazał ci litość. Masz naprawdę wspaniałą ukochaną tak się o ciebie troszczy o takiego nic nie wartego śmiecia. Wysyczał na wydechu Itachi. Jak by jego spojrzenie mogło by zabijać Sasuke już by telepał się na ziemi umierając w męczarniach. 
Widział jej przerażenie wypisane na twarzy. Nie wiedziała co powiedzieć. Czuł jej strach. Miał ochotę rozwalić dzielące ich kraty porwać ją w swoje ramiona i najzwyczajniej przytulić żeby się już nie bała.  Widać nie kłamała gdy mówiła mu o nim. Szybkim ruchem ustał na płótno na którym stały przysmaki i pociągnął w głąb celi w cień tak aby nie mogli tego zobaczyć i aby nie miała przez to kłopotów bo kto inny miał mu przynieść taki dar. Widząc jak się przeraźliwie zaczyna trząść. Dziwił się sam sobie, ale spodobała mu się jej dezorientacja zaistniałą sytuacją. Mimo tego, że grała silną tak naprawdę była słabiutka. Widział to po niej. Uczucia miała wymalowane na twarzy. Spojrzał na Sasuke. Jego wzrok był zimny. Podły drań. Jak mógł zabić swojego własnego ojca. Przecież to nie do pomyślenia. Czy on nie ma żadnych odruchów ludzkich? Czy został wypłukany ze wszystkich ludzkich uczuć? Co za człowiek morduje swój ród aby osiągnąć władzę. Jego też chciał zabić w tedy tam w lesie. To on wydał rozkaz tym żołnierzom aby pozbawić go życia. To on pewnie też zleciał wybicie całej jego rodziny. Ten widok był straszny do tej pory widzi go gdy zamknie oczy. Nie wiedząc czemu postanowił jej pomóc. Nie mógł już patrzeć jak się męczy. Coraz bardziej jej twarz wyrażała przerażenie. Z pewnością chciała by stąd uciec jak najdalej. Postanowił się wtrącić i nieco poprawić sytuację Sakury.
-Przyszła tu aby mnie prosić, żebym cię nie zabijał w jutrzejszej walce tylko okazał ci litość. Masz naprawdę wspaniałą ukochaną tak się o ciebie troszczy o takiego nic nie wartego śmiecia.
Powiedział srogo. Widział jak teraz wzrok cezara skupia się na nim tak jak i dziewczyny. W jakimś sensie pomógł jej teraz.
-Nie potrzebuje aby Sakura błagała o moje życie. I tak jutro zginiesz ty więc nie mamy o czym więcej rozmawiać. Sakura idziemy.
Podszedł do niej i szarpnął za rękę. Jej płaszcz upadł na zimne kamienie. Wkurzył się i to bardzo. Nie oglądali się już do tyłu. Wyszli z Koloseum i weszli do powozu. Całą drogę między Sakurą a Sasuke trwała cisza. Nie odzywali się do siebie. Każde z nich było pogrążone w swych własnych myślach. Pierwszy odezwał się Sasuke
-Sakura nie rozumiem twojego zachowania chciałaś mnie upokorzyć przed nim?
Jej oczy uniosły się i popatrzyły na niego. Tak naprawdę nie wiedział że prosiła Itachiego ale nie o to aby go ocalić, a żeby zabić. Dzięki Itachiemu wybrnęła z tego, ale teraz miała inny problem.
-Nie cezarze ja po prostu martwię się o ciebie nie chciała bym, aby tobie się coś stało.
Kolejne kłamstwo wypłynęło z jej ust. Kiedy się walczy o życie kłamstwa wychodzą z ust jak nuty w muzyce. Bała się go, cholernie się bała. Był bardzo nieprzewidywalny. Nigdy nie wiadomo co może w danej chwili zrobić.
-Sakura nie musisz się o mnie martwić. To nie twoja sprawa! Nie wtrącaj się!
Krzyknął na nią tak że aż drgnęła. W jej oczach pojawiły się łzy. Czemu on taki jest. Nie ma szacunku do ludzkiego życia. Nie ma wogólę szacunku do nikogo i niczego. Dużo o nim nie wiedziała, ale dziwiła się jego ojcu że tak wychował swojego syna. Od zawsze słyszała że poprzedni władca Fugaku był uczciwy i sprawiedliwy. Wszystkich traktował na równi. Nikogo nie wyróżniał. Skąd więc ktoś taki jak Sasuke? Nieszczęśliwy wypadek? 
Dojechali na miejsce. Władca Rzymu wysiadł i nie odwracając się wrócił do zamku. Sakura szła powoli za nim ze spuszczoną głową. Czuła się jak skazaniec. Weszli do Sali tronowej jednak przed jej nosem zamknął drzwi słyszała jeszcze krzyk Sasuke który wołał Orochimaru. Stała chwilę przy drzwiach i poszła do komnaty. Dzisiaj już na nic nie miała ochoty.