środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 2

Nie miał już chęci do życia. Śmierć nie wzięła go jednak jeszcze pod skrzydła śmierci.
Stałem na wielkiej łące porośniętej zbożem. Szedłem ręką przesuwając po  źdźbłach żyta. Z daleka dostrzegłem mojego małego braciszka. 
Zawsze wesoły i uśmiechnięty od ucha do ucha. Jego oczy z daleka błyskały szczęściem. 
Błękit jego oczu był jeszcze bardziej niesamowity przez słońce które go oświetliło. Przy nim stali rodzice, a siostra kryła się w głębi drzwiach chaty, ojciec głaskał  syna po głowie.  Biegł do nich
ile miał siły w nogach biegł ale oni wciąż się oddalali. Nagle przed nim wyrosła ogromna przepaść bez dna i daleka do jej drugiej krawędzi. Niebo 
zakryła czerwona maź i zaczął padać deszcz krwi. Spojrzał na swoja rodzinę. Wisieli na hakach bez  kończyn. Z każdego ich otworu wypływała krew. Mieli otwarte oczy i mu się przyglądały.
-To twoja wina-mówili wszyscy razem. Chłopaka padła na kolana. Nie chciał już dalej żyć wolał teraz dołączyć do rodziny, wiec bez
namysłu żółcił się w przepaść. Spadał w dół szybko. Zamknął oczy. Nagle poczuł szarpnięcie w górę. Powoli uchylił powieki. Unosił się w 
powietrzu. Przed nim była jakaś piękna kobieta. Jej uroda przebijała urodę samej Afrodyty. Miała długie różowe włosy, zielone oczy, piękne ciało które po dotknięciu 
wydawało by się, że to jedwab. Jej karnacja była jasna. Wyglądała jak piękny anioł w białej sukni. Jej twarz była smutna, a oczy wypełnione bólem. 
-nie możesz teraz umrzeć. Musisz wybawić Rzym od tyrani. To nie jest twoja prawdziwa rodzina. Przygarnęli cię jako dziecko, kiedy
dryfowałeś w koszyku rzeką. Wyłowili cię i wychowali. 
-Więc kto jest moja rodziną
-mogę ci tylko zdradzić że masz brata który żyje, twoja matka umarła przy porodzie drugiego syna, a ojciec zmarł niedawno. Więcej ci nie powiem
-a gdzie mogę się czegoś dowiedzieć
-w starej księdze Rzymu. 
Postać kobiety zaczęła znikać we mgle. Itachi więcej już nie widział. Otworzył swoje oczy, aby wybrudzić się z dziwnego snu. Usłyszał czyjeś głosy 
i poczuł, iż jest wieziony na wozie ciągniętym przez bawoły.
-leż spokojnie -usłyszał-zaraz będziemy na… 
Ponownie zemdlał, ale już nie zastał potwornego koszmaru.

                                           *                                                                                          

Sakura unosiła swoje powieki do góry. Spostrzegła że nie jest w swojej komnacie. Wspomnienia wczorajszego wieczora przyszły do niej jak
grom z jasnego nieba. Przekręciła głowę na bok i ujrzała Sasuke. Szybko wstała i wyszła z pomieszczenia. Biegła długim ładnie wystrojonym korytarzem 
Nie spodziewanie na kogoś wpadła. Przed nią stał siwi-włosy chłopak ok. dwudziestu lat. Na nosie miał okulary i włosy spięte w kucyk. 
-A pani gdzie się wybiera
-yyy
-czy książę wie o pani wyjściu
-nie-odezwał się surowy głos obok 
-Kabuto zabierz ją do mojej komnaty i przywiąż do łóżka żeby już nie uciekła. 
-Dobrze
Chłopak mocno szarpną Sakurę w swoim kierunku. Doszli do pięknej komnaty. Wszystko było bogato zdobione. Pięknie rzeźbione
meble nadawały temu jeszcze więcej uroki i łóżko z baldachimem do którego Sakura została przywiązana. Kabuto bez słowa wyszedł. Po obu stronach 
łóżka znajdowały się szewki nocne z lampkami na nich. Jedwabna pościel koloru błękitnego lekko się pofałdowała pod wpływem ciężaru dziewczyny. Na przeciwko łóżka i lewej strony znajdowały się jeszcze jedna para drzwi. Nawet nie zauważyła jak Sasuke nad nią stał i uważnie się jej przyglądał.
Dopiero jak usiadł dziewczyna go zauważyła. 
-Sakura, Sakura, Sakura i co ja mam z tobą zrobić co?
-wypuścić
-nie to raczej nie. Zróbmy tak masz mi być posłuszna 
-nie za nic w świecie
-a jeśli za twoje nieposłuszeństwo ucierpią twoi bliscy z klasztoru i uczący się tam dzieci. Jeden rozkaz i wszystko zostanie zniszczone. A Tsunade
zabije na twoich oczach. Posądzę za zdradę i skarze może na szubienice albo ścięcie głowy. Co ty na to? Będziesz posłuszna
Sakurze z oczu zaczęły lecieć gorzkie łzy. Kroczu-włosy starł je kciukiem
-już mi nie uciekniesz prawda
-ta..k- powiedział łkającym głosem. Sasuke ją rozwiązał i do siebie przytulił. Tak bardzo chciała uciec zaryzykować, ale nie mogła musiała
robić tak jak jej zagrają. Bez ostrzeżenia Chłopak wpił się w jej malinowe, słodkie usta. Oderwał się od niej by zaczerpnąć powietrza i jeszcze raz 
krótko pocałował. Nie oddała pocałunków. Musi nauczyć się go kochać, ale nie potrafi. Dla niej był zwykłym potworem, tyranem, osobą zło i 
nie powinowatą żyć na tym świecie. 
-Wybrałem dla ciebie suknie. Jest na fotelu w garderobie. Przygotuj się za godzinę jemy śniadanie z ważnymi ludźmi tego kraju. Za godzinę ktoś po ciebie przyjdzie 
i nie spóźnij się nie wypada to damie. 
Wyszedł z pokoju zostawiając ją. I dobrze chciała być teraz sama. Poszła do łazienki i wzięła kąpiel która ukoiła jej zmysły. Po pół godzinie wyszła. W puchatym czarnym ręczniku skierowała się do garderoby. Była ogromna pełna pięknych ubrań i butów. Najróżniejsze, do koloru
do wyboru. Zauważyła sukienkę leząca na fotelu. Była czarna i długa. Do tego wybrała białe buty na wysokim obcasie. Przebrała się w nią. Wyglądała przepięknie choć suknia więcej odkrywała niż zakrywała. 
Wysuszyła włosy i pokręciła zostawiając rozpuszczone. Miała mało czasu. Szybko się jeszcze umalowała i była gotowa. Akurat do pokoju wszedł jeden ze służalczy.
-książę już na panienkę czeka. 
Posłusznie poszłam za chłopakiem. Na plakietce miał na pisane jego imię. Przeczytała to. Chłopak z brązowymi oczami i włosami miał na imię Kiba. 
Weszli do pięknej sali na środku której był ogromny stół, cały pokryty jedzeniem. Poszła w skazanym kierunku przez służalczego i usiadła na swoim miejscu. Rozejrzała się po sali. Wszystkie oczy 
były skierowane na nią. Jednak na to nie zważała. Sala była koloru ciemnej zieleni. Na ścianach rozciągały się obrazy przedstawiające jedzenie oraz głównym obrazem wiszącym nad głową Sasuke był obraz 
,,Ostatniej wieczerzy”. Powoli zaczęła konsumować posiałem. W tej chwili Sasuke uniósł kieliszek i wygłosił jakąś mowę nie słuchała. Nie interesowało ja to za bardzo. Poczuła czyjąś rękę na ludzie.
Owa dłoń należała do czarnowłosego. 
-Pięknie ci w tej sukni. Po śniadaniu chciał bym ci coś pokazać
-Dobrze. Więcej już nie odpowiedziała. Ręka Sasuke jeździła jej po udzie w górę i w dół. Czasami stała w jednym miejscu, ale to tylko na chwilę.
Przez cały czas ją tam trzymał. Sakurę to wkurzało ale nic nie mogła powiedzieć. Po śniadaniu jak obiecał. Wziął ją za rękę i wziął do 
ogrodu. Wszyto było bardzo zadbane. Trawnik równo przycięty, żywopłot i takie tam. Szli między gęstym żywopłotem. Sama już dawno by
się tu zgubiła. Całość wyglądała jak ogromny labirynt. Dotarli do ogromnej fontanny w centrom labiryntu. Woda wytryskała wysoko tworząc z promieniami słońca piękna tańczę. 
Obok tego był jeden hamak w cieniu drzew. Nie myśląca długo położyła się na nim. Czarnooki podszedł do różowo-włosej i zaczął ja leciutko bujać. 
Sakurę ogarną nagle błogi sen. Sasuke widząc to wziął lekko dziewczynę na ręce i zaniósł do ich komnaty. Rozebrał do bielizny i ułożył się koło 
niej. Wtulił twarz w jej puszyste włosy i także odszedł w krainę Morfeuszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz