sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 10

         No i nadeszła ta straszna chwila jej ślub z Sasuke. Stała przed drzwiami do wielkiej kaplicy domyślając się że po drugiej stronie drzwi stoi jej przyszły mąż. Nie miała z nim miło spędzonych chwil. Jest zmuszona do ślubu. Nikt a już na pewno nie Sasuke pytał o jej zdanie. Jej poprzednie życie w klasztorze może i nie było wspaniałe, ale chociaż nikt jej nigdy tam nie uderzył. Wiedziała także że noc poślubna jej nie ominie. Tego bała się najbardziej. Zawsze marzyła o księciu z bajki który będzie ją szanował, rozumiał i traktował jak na kobietę przystało. Wymarzyła sobie swój pierwszy raz z miłości, z osobą którą kocha i podziwia, z jej ukochanym Jednak jej pierwszy raz z Sasuke nie był tak jak ona by sobie to wymarzyła. Wzięła głęboki wdech i wydech kiedy usłyszała marsz weselny. Przed nią otworzyły się ogromne drzwi. W głębi kaplicy za uwarzyła wiele osobistości ich kraju, parę zakonnic z jej klasztoru które wiedziały o jej przymuszonym narzeczeństwie, a teraz ślubie.

Postawiła pierwszy niepewnie krok ,a potem drugi już pewniej. Marsz weselny zaczął wydobywać się zwiastując przybycie panny młodej. Przy ołtarzu zobaczyła stojącego tam Sasuke na sobie miał królewskie szaty ozdobione najróżniejszymi kamieniami, diamentami, i innymi świecidełkami które miały podkreślić jego pozycję i to kim jest w kraju. Złota korona  mieniła się na jego głowie. Sasuke był bardzo przystojnym mężczyzną ale nic do niego nie czuła. Była wprost zmuszona do tego co teraz tu robi. Nie bardzo się z tego cieszyła, ale nie miała nic do gadania. Ustała przed ołtarzem na przeciwko Sasuke a muzyka ucichła. Welon zakrywający do tej pory jej twarz był odgarnięty do tyłu przez Sasuke i teraz można było dostrzec jej twarz. Posiadała nieziemską urodę jak mówiło wielu. Ni jeden mężczyzna chciał by ją mieć dla siebie. Patrzyła chwilę na Sasuke po czym odwrócili się ku ołtarzowi w stronę kapłana.
-Zgromadziliśmy się tutaj aby połączyć węzłem małżeńskim tu oto stojącą parę zakochanych. Czy jest ktoś kto chciał by się sprzeciwić temu związkowi.

No oczywiście nikt się nawet nie śmiał odezwać czy kichnąć. Wiedzieli że wściekłość króla mogła by ich doprowadzić na szubienicę. Wszyscy tępo wpatrywali się w nich, a gdzie nie gdzie można było usłyszeć ciche szepty ludzi.

Ceremonia toczyła się dalej bez żadnych zbędnych opóźnień, a ona stała tam nie mogąc nic na to poradzić i znikąd pomocy. Co według tego paktu miało oznaczać małżeństwo? Miłość czy przymuszenie. Według Sakury było to przymuszenie. Mogła być szczęśliwa u boku swojej mentorki Tsunade. Mogła czuć się spokojnie i oddawać codziennym modlitwom klasztorze.
-Czy ty Sasuke Uchiha zgadzasz się  pojąc tą oto pannę za żonę i ślubować jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci.
- Tak- szybka odpowiedź wypadła z ust króla. Jak zwykle zdecydowany wiedział czego chce w przeciwieństwie do niej. Wiedziała że popełnia ogromny błąd, a przede wszystkim grzech wobec Boga ślubując  obcemu jej mężczyźnie który zmusza ją do ślubu miłość i wierność chociaż to nie była prawda- krzywoprzysieństwo
-A, czy ty Sakuro zgadzasz się  pojąc tą oto pannę za żonę i ślubować jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci.
Nastała chwila ciszy i wahania. Przecież czemu się tak zastanawiała skoro tak czy tak nie ma wyboru. Każdy z wytchnieniem oczekiwał jej odpowiedzi. Poczuła teraz na sobie srogi wzrok Sasuke. Wiedziała ze to nie wróży nic dobrego jeśli jeszcze chwilę będzie zwlekać, nie chciała znów przyjąć na siebie tyle bolesnych ciosów. Bała się jaka kara może na nią czekać.
-Tak- wyjąkała smutno i cicho. Jej głos był przepełniony żalem. Męczarni ciąg dalszy. Nie mogła uwierzyć, że dopuściła się zdrady wobec Boga. Może jej to wybaczy. Czasami miała ochotę wziąć jakiś ostry miecz i przebić się nim nie czując już strachu i bólu przed światem- przed Sasuke.
-Więc ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować. To było najgorsze. Widziała jak powoli robi krok w jej stronę i odgarnia welon odsłaniając jej twarz. Zielone oczy uważnie śledziły każdy jego ruch. Ujął jej twarz w swoje ręce i lekko przyłożył swoje usta do jej. Gdy poczuł że nie oddaje pocałunków lekko uściślił jej twarz w swoich rękach. Zrozumiała aluzję. Całuj i się nie sprzeciwiaj bo będzie źle. Lekko zaczęła oddawać nieśmiałe pocałunki.




Rozdział 9

 
Wiedział, że z niego jest potwór. Nie zapłakał na pogrzebie swojej matki, nie zapłakał nawet w tedy kiedy zabijał swojego ojca, a teraz tak po prosty się rozkleił. Cały czas trzymał jej głowę przyciśniętą do swojej klatki piersiowej. Czuł jej drobne ciało w swoich ramionach, to sprawiało że bał się o nią coraz bardzie, Miał wszystko to co chciał i to od zawsze, a jednak taka mała rzecz jak dziewczyna ma teraz do niego odejść. Sam nie wiedział czemu tak ubolewa. Jest tyle pięknych kobiet na świecie, nawet jeszcze piękniejszych od Sakury, ale ona miała w sobie to coś, czym go oczarowała. Zaplanował ich ślub, ale nie wie czy się odbędzie. Gdyby nie on nie była by w tak ciężkim stanie. Co chwila głaskał i całował jej różowe włosy. Nie chciał jej wypuścić. Siedzi już z nią tak trzeci dzień, a ona nawet się nie poruszyła. Tak jak by już nie żyła. Nie wiedział gdzie w tedy była, ale czuł że ukarał ją niesłusznie. Był zmęczony. Położył się z nią na łóżku, przyciskając jej drobne ciało do siebie. Patrzył w jej anielską bladą twarz. Co go podkusiło, żeby posłuchać się Kabuto, ale jak usłyszał, że ona mogła by go zdradzać, że mógł ją posiadać inny mężczyzna, ten fakt po prostu go przerażał niemiłosiernie. Czy możliwe, że poznał takie uczucie jak miłość i troska o inną osobę, że zobaczył co to znaczy stawianie dobra innej osoby ponad swoje. Czy to właśnie jest miłość- zastanawiał się. Nigdy jeszcze nikogo nie kochał, ani się o nikogo nie martwił, dla niego zawsze ważny był tylko on, nikt inny. Kiedyś słyszał od swojego świętej pamięci ojca, że miał brata, ale to nawet go nie obchodziło co się z nim stało, ojciec rozpaczał niemiłosiernie, a on cieszył się, że jest jedyną osobą do zdobycia tronu i nie ma żadnych rywali typu rodzeństwo. Nawet ludzie w królestwie go nie obchodzili, niech każdy martwi się o siebie, o niego też nigdy nikt się nie troszczył. Ojciec nie miał czasu- bo królestwo, ze służbą nie rozmawiał, a swojej opiekunki wprost nie cierpiał.
Dni mijały a ona wciąż się nie budziła. Codziennie rozmawiał do niej, jak by czuł że ona go słucha. Dzień w dzień mówił że ją kocha i błagał, aby go nie zostawiała, aby nie odeszła w niepamięć. Bardzo zaniedbał królestwo i poddanych. Cały czas czuwał tylko nad nią modląc się każdego dnia o jej powrót do świata żywych. Kolejną noc tulił jej ciało do swojego w śnie jak by nie chciał aby odeszła, aby mu uciekła, a to przecież banalne lekarze mówili że długo nie pociągnie że bardzo ucierpiała i że jak do tej pory się nie obudziła to nie ma dla niej nadziei. Jej łuk brwiowy się już zagoił i po ranie nie został nawet ślad, 
W nocy poczuł ucisk na swoim ciele. Mimowolnie otworzył zaspane oczy i spojrzał się w dół. To co zobaczył zaszokowało go. Drobna różowo-włosa dziewczyna patrzyła na niego oczami zielonymi jak trawa wiosną. Szybko się podniósł i przygarnął ją w swoje ramiona tuląc i całując. Z serca spadł mu kamień. Jak on się cieszył. Nie mógł tego opisać. Z radości obudziło go dopiero jęknięcie Sakury. Znów delikatnie położył ją na łóżko z tego wszystkiego zapomniał co jej zrobił.
-Przepraszam cię Sakura, bardzo cię przepraszam za to. Myślałem że cię zabiłem. Już więcej się to nie powtórzy, ale myśl o tym że mogła byś mnie opuścić wprawiła mnie w złość. 
-I ja cię przepraszam- wydukała cichym głosikiem. Nie była osobą która chowa urazy, trzeba przebaczać bliźnim, tego uczyli ją w klasztorze.
Następnego dnia miał odbyć się ich ślub. Z samego rana służące obudziły Sakurę. Wykonała poranną toaletę. Kąpiel wzięła w zapachowych olejkach. W całej łazience rozniósł się zapach wiśni. Potem służące ubrały ją w piękną białą suknię bez ramiączek, z przodu była bardzo krótka odsłaniała jej długie zgrabne nogi i białe szpilki a z tyłu ciągnęła się długa. Długie różowe włosy miała pofalowane i lekko upięte w górze a na środku głowy miała upięty welon i śliczną tiarę. Wyglądała przepięknie. Zawsze marzyła o ślubie, ale nie z przymusu. Make Up. zrobiła jej jedna z pokojówek. Wyglądała przepięknie. Nie kochała Sasuke i nie chciała  za niego wychodzić jednak musiała. Bała się go. Nie chciała już nigdy mieć do czynienia z wściekłym Sasuke. Spokoju nie mogła dać jej obraza w postaci całującego się Sasuke z nieznaną kobietą. Tłumaczył jej wczoraj, że on wcale tego nie chciał, że ona sama, bez jego pozwolenia go pocałowała. Mówił że ona się dla niego nie liczy, a najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że on ją posądził o zdradę, a teraz sam głupimi wymówkami próbuje się usprawiedliwić. Nie obchodziło ją to. Nie kochała go, ślub to tylko i wyłącznie ceremonia, która i tak nic nie zmieni w jej jak dotąd nieszczęśliwym życiu.
 
 
 
Jak zwykle siedział na swoim łóżku przypatrując się ścianie. Rano słyszał od strażników o tym jak Cesarz Rzymu pobił swoją żonę i była nieprzytomna przez parę tygodni, lecz wczoraj się wybudziła, a dzisiaj ma odbyć się ich ślub. Żal mu było tej Dziewczyny. Co prawda widział ją tylko kilka razy lecz czół dobro wypływające z jej wnętrza. Rozmowa z nią w tedy co prawda krótka, ale przysporzyła mu tyle radości. Tak dawno nie rozmawiał z żadną kobietą, tęsknił za nią i wątpił że przyjedzie jeszcze kiedy kolwiek go odwiedzić. W pewnym sensie wsparła go w tedy. Poczuł się znów jak człowiek, a nie jak zwierze które zmuszane jest do walk. Z zamyślenia wyrwał go strażnik.
-Dzisiaj będziesz uczestniczył razem ze swoim panem w ceremonii naszego pana. Ciesz się z tego powodu. Strażnik mu wytłumaczył, że każda osoba zajmująca się werbowaniem gladiatorów musi wziąć ze swojej kolekcji najsilniejszego i stawić się na ślub Uchichy Sasuke, ale nie jako goście, a rozrywka dla snobów tego kraju. Za jakąś godzinę miał ktoś przyjść i przygotować go na uroczystość.
 
Pod koniec dnia stał już gotowy. Był wykąpany i uzbrojony w najlepszą zbroję swojego pana. Wprowadzono go na arenę Koloseum po czym kazano czekać. Ujrzał tam też wielu innych wojowników ustawionych w szeregu. Ustawił się
Stają
 na samym brzegu jak by jakiegoś szyku bitewnego.                                            

Rozdział 8

 Chodziła po ogrodzie tam i z powrotem. Nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą widziała. Weszła do zamku i podążała krętymi korytarzami. Nie wiedziała za bardzo jak iść. W końcu weszła na znajomy korytarz. Teraz już wiedziała do kąt zmierzać. Uchyliła lekko drzwi i wsunęła się do środka. Cicho poszła do łazienki i umyła się. Założyła piżamę wciąż myśląc co się właśnie wydarzyło na jej oczach. Drzwi zamknęła na klucz tak aby dzisiaj już nie widzieć twarzy króla. Postanowiła że teraz nie będzie tak pobłażliwa jak do tond. Stanie się dla niego oschła i będzie się odzywać jak najmniej. W końcu jest tutaj z przymusu, nie może spoufalać się z wrogiem. Z lekkością i gracją wsunęła się pod kołdrę. Przekręciła się na drugi bok i patrzyła na widok za ogromnym oknem. W tym czasie można było usłyszeć głośne krzyki Sasuke z korytarza i uderzanie pięściami o drzwi.
-Otwieraj Sakura ja chce ci wszystko wytłumaczyć, to nie tak jak myślisz, daj mi coś powiedzieć, proszę wysłuchaj mnie! Leczona nie miała zamiaru już dzisiaj z nim rozmawiać. Koniec z tym. Zamknęła oczy i próbowała skupić się na śnie z czasem krzyki ucichły lecz ciągle słyszała ciche stukania w drzwi.
-Sakura bo zaraz karze je wywarzyć. Nie słuchała go już dawno postawiła na swoim.  Westchnęła przeciągle mrugając powiekami. Może powinna z nim porozmawiać, może powinna wysłuchać jego tłumaczeń. Jednak nie decyzja zapadła jaki on dla niej, taka ona dla niego.
Obszukał cały zamek po czym skierował się do ich wspólnej sypialni. Nacisnął na klamkę lecz drzwi nie ustąpiły. Więc tam się skrywała. Próbował nawiązać rozmowę lecz to było na nic. Zjechał plecami po drzwiach nie wiedząc co teraz ma robić. Nagle zobaczył swojego podwładnego Kabuto. Chłopak przywołał go gestem ręki do siebie. Zrobił jak kazał podszedł do siwo włosego.
- Mam dla ciebie złe wiadomości. Twoja niedoszła małżonka często wychodzi z pałacu, nawet wczoraj wieczorem gdzieś była, jednak nie wiadomo gdzie, możemy jedynie się domyślać może ma kochanka.
-Ale że Sakura to nie możliwe przecież.
-Panie odebrałeś jej życie w świątyni nie wiadomo jaka była wcześniej i co robiła, a może miała kogoś, a teraz stęskniona ucieka do niego w każdej wolnej chwili. Coś nim drgnęło gdzieś tam wiedział, że to może być prawda.

Obudziły ją szmery w pokoju. Podniosła się do pozycji siedzącej i lekko uchyliła oczy. Zaraz jednak dostała mocny cios w policzek. Upadła z piskiem na łóżko. 
-Gdzie wczoraj byłaś? Rozniósł się głośny krzyk Sasuke. Wiedziała, że nie może powiedzieć mu prawdy i nie zamierzała. Po chwili za to, że nie odpowiadała dostała drugi raz. Spadła z łóżka i pokulała się pod szafkę. podniosła się z trudnością. Z łuku brwiowego leciała jej krew zalewając lekko oczy. Ten ostatni cios lekko ją zamroczył. Szybko się pozbierała. 
-Pytam się ciebie gdzie wczoraj byłaś, masz innego, wiesz co może ci się za to stać . W królestwie panowały zasady. Jeśli kobieta zdradza męża, a co gorzej króla jest najpierw biczowana, a potem przykuta do skały gdzie dzikie zwierzęta min. wilki, pumy i innego rodzaju ptaki drapieżne…  Nadal nie odpowiadała. Sasuke podszedł do niej. Myśląc że zada zaraz jej następny cios zacisnęła zęby i zamknęła oczy. Jednak  nic się nie stało. Otworzyła oczy i zobaczyła że stoi przed nią. Po chwili ją przytulił. Nie spodziewała się temu. Nie odwzajemniła uścisku. Bała się go. Tulił do siebie jej małe, kruche i drobne ciało. Bała się choćby poruszyć. Stała nic nie robiąc. 
-Masz innego? Zapytał Sasuke szeptem do jej ucha. 
-Nie- pierwsze słowo wypadło z jej ust. 
-Kłamiesz- znów krzyk Sasuke- nie wypieraj się. Wystraszyła się tego. Była tylko w wiezieniu na Koloseum. Złamała prawo ale nic nie powie. Stali tak chwilę. Niespodziewanie uderzył ją brzuch. Wygięła się lekko do przodu zaciskając pięści odcinając na chwilę dopływ krwi do jej dłoni. Zsunęła się w jego ramionach na ziemię. Plunęła krwią. Położył ją na  ziemi. Cała była posiniaczona, a z jej ust i łuku brwiowego leciała krew. Przed oczyma coraz bardziej robiło się jej ciemno. ,,Może to koniec?” pomyślała sobie. Uśmiechnęła się lekko. Koniec męki.  Po chwili straciła przytomność. Jej serce zatrzymało się, a płytki oddech znuiknął Chłopak kiedy zobaczył, że Sakura nie oddycha wystraszył się. Szybko zawołam dworskich lekarzy. Wzięli ją do innego pokoju w zamku i tam coś z nią robili, jednak chłopak nie wiedział co bo stał za drzwiami. Oparł się o zimną ścianę i zjechał nią na ziemię. Podkulił pod siebie nogi.
-Przepraszam nie chciałem. Wybacz mi. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak naprawdę dla niego jest ona ważna. Jak przestała oddychać panika ogarnęła jego  psychikę. Bał się. Cholernie się o nią bał. Lekarze wyszli z pomieszczenia. Szybko wstał i otarł łzy przybierając maskę obojętności. Kidy słuchał co jej zrobił, mało co się tam nie rozpłakał. Będzie żyła jednak jest mocno poraniona i ma parę uszkodzeń narządów wewnętrznych. Tyle się dowiedział. Bez pytania czy może wejść, czy na pewno jego obecność jej nie zaszkodzi- wszedł. Postawił krzesło obok jej łóżka. Usiadł na nim i uchwycił jej dłoń w swoją. przystawił sobie je do twarzy i  się rozpłakał. Nie krył już uczuć. Płakał jak małe dziecko, po tylu latach, wreszcie zapłakał i to z powodu dziewczyny, którą bardzo kochał. Sam nie wiedział jak ona mogła go tak odmienić. Dziwił się sam sobie czując jak kryształowa ciecz spływa po jego policzkach, chwila słabości czy troska o kobietę. Sam tego nie wiedział. Ból głowy coraz bardziej go przytłaczał 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 7




Nie mogła się powstrzymać. Wiedziała że Sasuke może ją za to zabić ale ciekawość była silniejsza. Ubrała na siebie czarny płaszcz okrywający jej sylwetkę i ubrała się w strój mężczyzny. Wyszła z pałacu i pod osłoną nocy udała się do więzienia pod Koloseum gdzie znajdował się podejrzany więzień, który ją bardzo zaciekawił. Zakradała się cichutko przez ciemne i zatęchłe tunele wiezienia.  Lampa naftowa dawała nikłe światło, ale też wiele ułatwiały jej zadanie pochodnie rzucające blade cienie. Na jednej stronie były ściany a po drugiej kraty z więźniami za nimi. Dziwnie się czuła. Przyglądała się im byli brudni, a ciuchy ich były poszarpane. Szczęście, że wzięła wcześniej parę toreb jedzenia dla tych biedaków.   Podeszła do pierwszej celi. Wszyscy się od razu zbiegli. Mimo ich min zachowała bezpieczna odległość w każdej chwili z desperacji i rozpaczy mogli jej coś robić. Delikatnie każdej dłoni wręczyła bochenek chleba świeżego i ciepłego. Każdy kto dostał porcje oddalał się od krat i w spokoju spożywał w koncie celi. W pierwszej widziała samych mężczyzna bo przecież tylko oni mogli być gladiatorami, kobiety w niewoli służyły jako pomoc na rolach uprawnych, czy też jako sprzątaczki jednym słowem zajmowały się domem.  Spojrzała na wnętrze więzienia. Zaschnięta krew była gdzie nie gdzie. Zamach stęchlizny unosił się w powietrzu. Spali na sianie nie dano im prawdziwych łóżek, byli traktowani jak psy, a nawet gorzej, bo psy królewskie miały na polowania miały taką wygodę jaką o nie jeden marzyć tylko mógł. W głębi przy ścianie zobaczyła młodego chłopaka. Nie dostał on jedzenia tylko siedział skulony w kącie. Ostrożnie przybliżyła się  do krat i wyciągając jak najmocniej rękę dotknęła lekko jego ramienia. Chłopak drgnął po czym podniósł głowę. Odsunął się gwałtownie kiedy spojrzał w jej oczy. 

-Spokojnie- powiedziała. Był to chłopak który miał z osiemnaście góra dwadzieścia lat. Jego brązowe włosy były ułożone w nieładzie i poprzyklejane do twarzy. Ubranie miał podarte i wiele odcisków na dłoniach od ciężkiej pracy. Pogrzebała jeszcze w torbie i dla niego również wręczyła chleb. Chłopak przyjął go bez gadania chociaż na początku się opierał. 
-Dlaczego to robisz? wyszło pytanie z ust chłopaka. Różo-włosa dziewczyna zaszurała niespokojnie nogą i odpowiedziała:
-Bo potrzebujecie pomocy
-Nie musisz się nad nami litować i tak prędzej czy później zginiemy to nieuniknione rozumiesz że i  i tak prędzej czy później każdy z nas zginie. Nie ma dla nas nadziei- wykrzyknął wszystko na jednym wydechu. Sakura zapasła w stan myślenia. Za chwilę wyprostowała się i powiedziała:
-Każde życie jest ważne i moim obowiązkiem jako jednej z duchowieństwa jest o to dbać czy ci się to podoba czy nie. Ryzykuje przychodząc tu bo Sasuke, to znaczy król może mnie za to ukarać, teraz cie przepraszam. Muszę iść dalej. Mam tu jedną konkretną rzecz do załatwienia.
Jak powiedziała tak i też zrobiła. Poszła do drugiej celi oddalonej paroma krokami od poprzedniej za sobą usłyszała jeszcze ciche
-Dziękuje
Z uśmiechem podeszła do drugiej celi i zrobiła jak poprzednio. W tej celi było jeszcze gorzej. Smród rozkładających się ciał przyprawiał o mdłości. Kilka martwych ciał leżało w kącie a obok nich gromadziły się szczury wyjadając padlinę i piszcząc przy tym tak że aż uszy zaczęły ją boleć. Zobaczyła ze te ciała maja też ślady po ludzkich ugryzieniach. Przerażona szybko rozdała chleb i poszła do następnej. W tej było nieco lepiej. Widać było ze ludzie w niej przebywający nie dawno zostali tu wprowadzeni. Zrobiła jak poprzednio i poszła dalej. Na samym końcu korytarza była jedna mała cela. Podeszła do niej i się przywitała. 
-Dzień dobry ja przyniosłam jedzenie proszę.- powiedziała wyciągając rękę z bochenkiem chleba jednak nikt go od niej nie odbierał. 
-Weź go proszę- powtórzyła. Widziała sylwetkę mężczyzny   siedzącego do niej tyłem. Jego długie włosy spięte w kucyk były rozsypane po jego plecach.
-Proszę- powtórzyła. Tym razem chłopak podszedł i wziął jedzenie od niej. Zobaczyła że w torbie zostało jej jeszcze całkiem dużo więc będzie mogła rozdać po jeszcze jednym bochenku. 
-Jesteś narzeczoną cesarza prawda?- zapytał oschłym głosem. Dziewczyna spuściła głowę i wyszeptała 
-Tak. 
-Jak to się stało że kapłanka wychodzi za mąż
-Skąd wiesz, że jestem kapłanką, a raczej byłam? Zapytała. 
-Musisz uciekać nikt nie może tu cię zobaczyć szybko. Dziewczyna jak na rozkaz pobiegła ku wyjściu. Szybko i bez głośnie znalazła poprzednie wyjście z Koloseum. Udała się do zamku gdzie nie mogła już zasnąć ponieważ świtało. Poszła do ogrodu i napawała się pięknem przyrody musiała się jeszcze przebrać. Cały czas myślała o tym mężczyźnie. Był łudząco podobny do Sasuke jedynie co ich wyróżniało to jako taka postura i więzień miał dłuższe włosy. Przyznała sama przed sobą że owy mężczyzna ją całkiem zaciekawił. Westchnęła zrezygnowana. Uniosła twarz ku księżycowi którego blade promienie oświetlały jej twarz, w blasku pana nocy jej skóra wydawała się całkowicie blada, a zielone oczy jeszcze bardziej wyraziste. Nie wiedziała co teraz ma robić. Po głowie cały czas krążył jej długowłosy więzień. Nawet nie wiedziała jak  ma na imię. Postanowiła o nim porozmawiać Sasuke. Jak się domyślała znajdzie go pewnie w  Sali tronowej. Miała nadzieje że nie będzie zły jak mu przeszkodzi. Swoje kroki skierowała do owej Sali. To sprawa niecierpiąca zwłoki.


-Zauważyłem twój tatuaż na lewym nadgarstku oznaczający ,,poświęcona Bogu” Dziewczyna instynktownie zerkała co chwila na swój nadgarstek. Miał racje miała tam lekki tatuaż przynależności do kapłanek, ale trzeba była się postarać, żeby go dojrzeć, a po drugie trzeba było znać mniej więcej symbole obowiązujące w klasztorach.
- Zostałam do tego zmuszona, więc za dużego wyboru nie miała. Chłopak uklęknął przed jej wyciągniętą dłonią i wtulił w nią swoją twarz. Nie ma co była zaskoczona. Poruszyła palcami przyprawiając mężczyznę  o pomruk zadowolenia. Uśmiechnęła się pod nosem. Poczuła, że dla kogoś jest oparciem i pomocą. Nagle w korytarzu rozniosły się głosy strażników którzy przyszli na obchód. Chłopak złapał ją za rękę i odciągnął ją od swojej twarzy.  

Siedział w Sali tronowej mając głowę opartą na ręku. Miał ochotę już iść do sypialni i wziąć w ramiona małą różow-owłosą osóbkę, ale niestety nie mógł. Czekała go jeszcze jedna sprawa do załatwienia. Do Sali weszła kobieta. Już przy wejściu poprawiła swoje okulary. Westchnął zrezygnowany. Skierowała swój wzrok czarnych oczu na niego i skierowała się w jego stronę. Pod tronem karookiego poprawiła delikatnie Suknie. W tej chwili zdawał sobie sprawę, że patrzeć na nią nie może. Jego Sakura jest o sto razy piękniejsza i jak co się potem okazało inteligentniejsza.
-Mój panie przychodzę do ciebie, ponieważ chciała bym być jedną ze służek na twoim dworze i jako twoja oddana podwładna chce zaoferować ci wszelkiego rodzaju usługi. Przysyła mnie do ciebie mój brat Książe Nasturi Pain.
Sasuke nieznacznie zmarszczył brwi. Pain? Jakie usługi, że niby ona. Chciał już krzyknąć straż żeby ją zabrali, gdy ona powoli zaczęła się do niego zbliżać. Weszła po trzech stopniach ku niemu i chwile patrzyłam w oczy po czym go pocałowała. Nie mogła się powstrzymać.  Zakochała się nim od pierwszego wejrzenia po tym jak zobaczyła go u swojego brata na dworze królewskim. Jednym ruchem pech chciał że trafiła pocałunkiem jego usta. Przez chwilę nie kontaktował, nie wiedział co się dzieje. Usłyszał chrzęst otwieranych drzwi, gdzieś tam mignęły mu różowe włosy. Wiedział już co się stało. Odepchnął rudą od siebie i wpadając w wielki gniew krzyknął

-Nie chce cię tu widzieć wracaj skąd przyszłaś, po czym wybiegł z Sali zostawiając ogłupiałą Karin samą. 

Rozdział 6

Wokół niego zgromadził się wiele strażników. Nie miał siły aby się bronić. Został pociągnięty i pojmany. Zaprowadzili go
 do więzienia. Siedział teraz na drewnianym czymś przypominającym łóżko z jedną poduszką i kocem. Rozmyślał o
 pięknej dziewczynie z różowymi włosami i intensywnie zielonymi oczami. *Co ona robiła z nim?* zadawał sobie to 
pytanie. Jeszcze nie wiedział tak pięknej kobiety jak ona. Rozmyślał nad różnymi zdarzeniami pobytu jej u króla.
 Jednak najbardziej wydawała mu się prawdopodobna wersje, że została zmuszona do tego. Cały czas o niej myślał. 
Kogoś mu przypominała. Te oczy wydawały mu się takie znajome. Na pewno już je gdzieś widział. Przysiągł by, że jej
 osoba wydała mu się znajoma. Postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy. Położył się na drewnianym łóżku i zaczął 
oglądać pomieszczenie szukając drogi ucieczki. Jednak to wydało mu się nie możliwe. Znajdował się teraz w więzieniu
 Koloseum i to pod ziemią z tysiącami straży i zbrodniarzy. Jego cela była słabo oświetlona przez pochodnię palącą się 
poza kratami. Ściany były z kamienia i ociekały wodą. W całym pomieszczeniu było czuć zapach stęchlizny i wilgoci.
 Spojrzał na strażnika śpiącego niedaleko jego krat. To mogła być jego droga ucieczki. Przy pasie miał przypięty kiść
 kluczy, pewnie jeden również od jego celi. Ucieknie gdy nadarzy się do tego okazja. Z takimi przemyśleniami poszedł spać. 
                                                                                             *

Siedziała teraz z Sasuke w siedzibie senatu. Omawiali podział kolejnych ziem i najazdy na nowe. Co chwila słyszała
 od innych mężczyzn szepczących do innych ze nie powinno jej tu być bo jest kobietą i jest nie doświadczona i nie ma za
 dużo mądrości. I tu się mylili. Była jedną z najmądrzejszych kobiet w klasztorze. Stale czytała księgi i uczyła się z Tsunade
. Wiele rękopisów przepisała sama. Stale siedziała w bibliotece klasztoru szukając to nowych wiadomości do przyswojenia.
 Słyszała jak Sasuke rozmawiał z Generałem armii na wschodzi jak ma zaatakować Chiny aby zwyciężyć i ponieść jak 
najmniejsze straty. Wiele uczyła się o Chinach. Miała pewien pomysł jak to można zrobić. Jednak bała się odezwać, alby
 nie wzbudzić ich gniewu. 
-Mam pomysł- wymknęło się jej. Wszyscy obecni spojrzeli na nią z politowaniem tylko nie Sasuke. Widać było że myślami 
jest gdzieś daleko. Jednak zaraz szybko się obudził i powiedział
-mów… Zrobiła jak też kazał. Zbliżyła się do mapy i uważnie przypatrzyła. 
-a jak by zaskoczyć Chińczyków od dwóch stron od morza i gór. Mogli byśmy ich otoczyć i jak by byli zajęci flotami nad morzem
 zaatakować błyskawiczni przejmując miasta i pokonać żołnierzy. Jak statki podpłyną i odwrócą uwagę nikt się nie domyśli, że
 zostaną zaatakowani jeszcze inaczej. Tereny górzyste razem z rozległymi tam lasami zapewnią nam schronienie, a także i kryjówkę. 
Wszyscy popatrzyli na nią z zaskoczeniem i podziwem wymalowanym na twarzy. W tamtych czasach wykształcone kobiety to
 była rzadkością i to bardzo. Najczęściej zajmowały się domem, a po wyprawie mężczyzn na wojnę także rolami uprawnymi i trzodą. 
-To nie głupi pomysł- powiedział jeden z nich.
-Shikamaru ma rację. Ta strategia jest bardzo dobra odwracając uwagę drogą morską ni zauważą nas od tyły, gdyż będą 
za bardzo zajęci walką na Pomorzu. Szybkie zajęcie stolicy potem zniszczenie siły żywej i kraj nasz. *Co oni chcą wyniszczyć 
siłę żywą, chcą pogrążyć ten piękny kraj w niedoli i biedzie przecież tak nie można* myślała gorączkowo Sakura, jednak 
więcej się nie odezwała, siedziała cicho nudząc się.

    Sasuke był pod wrażeniem umiejętności strategicznych Sakury, zwłaszcza jako kobiety. Omówili jeszcze kilka
 spraw i już wracali do pałacu. Udali się do swojej komnaty aby zrzucić brudne rzeczy i się odświeżyć. Sakura weszła jako pierwsza. Nie przejmowała się obecnością Sasuke w pokoju gdyż zakluczyła drzwi. Cały czas myślała o mężczyźnie z areny. Te jego oczy takie piękne i o odcieniu czarnym jak najprawdziwsza noc. Nie mogła zapomnieć jego wyrazu twarzy. Jej myśli tak były pochłonięte Itachim, że nawet nie słyszała jak Sasuke dobija się do drzwi.

-Karin masz uwieść księcia i doprowadzić do jego zguby, rozumiesz mnie, czy nie, ile razy ci jeszcze mam to powtarzać co? Zapytał czerwono-włosy dziewczynę
-Ale co chcesz przez to osiągnąć. 
-Ta jak ona uwiedzie Sasuke to ja będę Marek Antoniusz- powiedział Sugietsu do jugo i oboje zaczęli się śmiać.
-Dosyć krzyknął Pain Karin masz go jedynie pocałować na oczach Sakury i ona go znienawidzi jasne. Mówił Pain *a potem będzie moja. Już nie długo i Sakura i Rzym będzie mój * myślał.

Rozdział 5


Sasuke już od ponad godziny wpatruje się w śpiącą Sakurę i regularnie co pięć minut całuję ją  w czoło. 
Miał nadzieję ze się może obudzi i powtórzą tą pamiętna dzisiejsza noc, ale nieee Sakura spała jak zarżnięta. 
Zbliżała się pora śniadania. Sasuke lekko szturchnął dziewczynę w ramie a ta nic. 
Dzisiaj planował dla nich wycieczkę. Pocałował różowo-włoso w usta budząc ją tym samym. Uchyliła swe
 powieki i od razu natarczywe wspomnienia do niej wróciły. 
-Kochanie idź się przygotować bo zaraz wyruszamy na śniadanie. Uśmiechnął się do niej i mrugnął okiem. 
Sakura wstała  z łóżka obwijając się kołdrą bo była goła. Weszła do łazienki i wzięła kąpiel w olejkach o zapachu
 różanym oraz wiśni. To były jej dwa ulubione zapachy. Kochała wiśnie jak i zarówno różę, ale tylko te nie liczne 
róże czerwone, żółte czy białe były pospolite i można było je mieć kiedy się chce, ale róże koloru czarnego to nieliczność. 
Symbolizowały niezależność i czystość. Owinięta w czarny ręcznik, poszła do garderoby nie wybierała nigdy sukni. 
Brała pierwszą lepszą w tym przypadku była to czerwona marszczona u dołu i z gorsetem na sznurki. Szybko 
się w nią ubrała, rozczesała włosy i lekko podmalowała. Wyszła z garderoby i od razu zauważyła czekającego
 na nią Sasuke w pokoju. Wzięła go pod ramię i wyszli do jadalni. Szli jak co dzień długim  korytarzem i
 kierowali się do drzwi jadalni. Weszli i od razu skierowali się na swoje miejsca. Podczas posiłku Sasuke 
masował jej udo ręką, ale jej to nie przeszkadzało robił to zawsze podczas jakiegokolwiek posiłku. Przestała
 już to tak odczuwać. Po zjedzonym posiłku chłopak powiedział jej że się spotkają zaraz pod pałacem. Jak
 powiedział tak i zrobiła. Przed ogromnym zamkiem czekały na nią powóz. Jeden z służących podszedł do
 niej i poprosił aby wsiadła. Zrobiła co kazał i po chwili ruszyli. Powóz zaprzężony w konie był okrążony 
strażami uzbrojonymi po zęby. Nie ma co książę zadbał o jej bezpieczeństwo. Dojechali. Wysiadła z powozu
 i od razu dostrzegła mury ogromnego Koloseum. Coś się kroiło i dobrze o tym wiedziała. Została poprowadzona 
na miejsce dla króla. Zauważyła tam siedzącego Sasuke i patrzącego na plac w dole. Gdy jakiś człowiek szepnął
 mu coś na ucho wstał szybko i się odwrócił. 
-Sakura kotku jak podróż. 
Zapytał głupio. Nie była, aż taka długa żeby o coś takiego spytać. Rozejrzała się dookoła. Dwa wielkie
 trony tuż przy barierce obok nich stała czwórka uzbrojonych straży stojąca na baczność. Całość była przysłonięta
 dachem z desek i wymalowanych na nim różnych rodzajów broń. Sasuke podszedł do niej i złapał za dłoń.
 Uśmiechała się mimo woli, gdy pokłonił się nisko i ucałował jej rękę. Poprowadził ją do stojących dwóch tronów. 
Usiadła na jednym  i się przeraziła. Na arenie walczyło dwóch uzbrojonych mężczyzn. Mogła się domyślić po co
 ona tu jest. Sasuke zabrał ją specjalnie na wali gladiatorów. Nie lubiła według nich tego sportu polegającego na zabiciu innego człowieka. Od śmierci własnych rodziców panicznie boi się widoków zabijania, 
a co dopiero jak ona by to miała zrobić. Siedziała jak na szpilkach oglądając wali. Wojownik w czarnej zbroi
 powalił przeciwnika. Spojrzał w kierunku władcy. Ten podszedł do barierki uniósł kciuk do góry i raptownie 
go opuścił. Gladiator wbił miecz głęboko w brzuch drugiego wojownika. Odwrócił się ukłonił w ich stronę i
 zszedł z areny. Widziała jak żołnierze ciągną zwłoki mężczyzny po piachu jak zwykłą ścierkę. Z oczu jej popłynęły łzy. 
Skuliła się nie znacznie i płakała. Sasuke widząc to wiedział co się dzieje jednak jak by teraz wyszła zostało by to
 uznane za obrazę i by ją zabito bez ze względu na jego wolę. Podszedł do niej. Uniósł je ciało i posadził sobie na 
kolana głaszcząc po włosach i szepcząc uspokajające słówka. Wtuliła się w niego mocno i płakała na jego klatkę
 piersiową. Słowa i gesty kruczowłosego nieznacznie ją uspokoiły. Nie mogła już więcej patrzeć na te walki. 
                                                            *

Pan Itachiego i reszty niewolników dostał ofertę, aby oni to zabawiali króla podczas jednych z walk na Koloseum. 
Niezmiernie się z tego cieszył. Dostanie za to kupę kasy choć jego ludzie nie przeżyją w walce z bardzo dobrze
 uzbrojonymi ludźmi. Ale cóż mówi się trudno kasa to kasa, a w tych czasach o to ciężko. 
Itachi stał prze wielkimi bramami prowadzącymi na arenę. Razem z innymi stoczą dziś walkę z 
której najprawdopodobniej zabiją, ale i tak ten los czeka ich prędzej czy później. Kolejka ludzi powoli się 
zmieszała i nadeszła ich kolej. Całą drużyną wyszli na pokrytą piachem scenę na której z łatwością można było stracić życie. Na początku poraziło ich ostre światło, lecz już po chwili 
usłyszeli tysiące wrzasków. Każdy z nich miał na twarzy maskę, kolczugę, naramienniki i kolczatkę. Nie byli
 zbyt uzbrojeni, ale na większe szczęście nie mieli co liczyć. Tuz potem dostrzegli swoich przeciwników. Każdy z niebezpieczną 
bronią i po dwóch na każdego z nich. Mieli niezwykłe uzbrojenie. Musieli wygrać wiele walk. Itachi spojrzał
 nienawistnym wzrokiem na księcia i dostrzegł na jego kolanach drobną różowo-włosą kobietę. Podniosła się 
powoli i odwróciła wzrok ku niemu pewnie wyczuła ze ją obserwuje. Z daleka było widać jej intensywnie
zielone oczy połyskujące we łzach. Płakała. Zastanawiał się dlaczego. Była tak łudząco podobna do kobiety tej z jego snu. Pochłaniał ją wzrokiem całą. Jasna cera długie różowe włosy i te duże iskrzące się od łez zielone oczy, które w tej chwili pilnie także mu się przyglądały,  jednak nie miał dłużej okazji na dogłębniejsze badanie jej wyglądu gdyż usłyszał rozpoczęcie walki. 
Dwóch wielkich, muskularnych mężczyzn natarło na niego odpierał ich atakiem dwoma mieczami. 
Spojrzał na swoja grupę ledwo co się trzymali na nogach, jednak wielu już poległo postanowił 
szybciej skończyć swoja walkę i im pomóc. Szybkim ruchem rozciął jednemu brzuch, a flaki jego
 wypadły na ziemię. Kałuża krwi rozlała się po nogach karo-okiego. Szybko natarł na drugiego 
osłaniając skutecznie się przed jego atakami. Wiedział, że musi zabijać, aby żyć, aby się zemścić. 
Szybki ruch mieczem i głowa jego drugiego przeciwnika poturlała się pod łapy lwa na łańcuchu 
przygwożdżonego do ściany areny. Pobiegł szybko do następnego i od tyłu niczemu się nie spodziewającemu 
gladiatorowi wbił miecz. Został zaatakowany przez innego, lecz nie możne się teraz poddać zabijał po kolei
 przeciwników chroniąc swoich przyjaciół. Jego ubranie było całe we krwi innych wojowników, a na ciele
 miał tylko nieliczne rozcięcia. Jego zespól uwierzył w zwycięstwo i zaczęli intensywniej walczyć wygrywając. 
Gdy się zdawało, że to koniec z łańcuchów spuszczono wygłodniałe lwy. Itachi starał się jak mógł. Jeden z
 pięciu rzucił się na niego przewracając. Myślał że to koniec, jednak lew nagle przestał się szarpać i padł
 na niego. Wyczołgał się z pod jego ciała i zauważył uśmiechającego się czarno-skorego przyjaciela. 
Uśmiechnął się i razem ruszyli na resztę. Było trudno jednak już po chwili wszystkie lwy leżały martwe
 z pięciu zostało ich trzech Itachi, Morino i Kenn.
  
                                                    *

Sakura patrzyła się z podziwem na czarno-włosego mężczyznę. Pokonał tyle sam z małą pomocą. Zobaczyła w oku
 Sasuke błysk. Zdjął ją delikatnie z kolan i stawiając na ziemi. Skierował się z nią na ręku do wyjścia i poszli 
długim ciemnym korytarzem słabo oświetlonym pochodniami. Wszędzie śmierdziało wilgocią i stęchlizna.
 Przechodzili koło lochów. Widziała w nich małe dzieci, starych i młodych ludzi nie tylko mężczyzn, ale także
 i kobiety. Zmartwił ja ten widok i przysporzył nowych łez dopływających do oczu. Tuz przed wejściem 
Sasuke postawił ją na ziemi nie odzywając się. Wziął ją ze rękę i weszli na arenę z setka ludzi po czterech
 stronach. Podeszli do zwycięzców na bezpieczną odległość i Sasuke zaczął przemawiać:
-Bardzo dobrze walczycie, chciał bym abyście dołączyli do armii królewskiej i przysięgli mi 
oddanie oraz wierność. Spoglądała na każdego z trzech mężczyzn. Jeden wciąż się w nią wpatrywał.
 Sasuke ścisną jej rękę nerwowo ale nie mocno. 
-Zdejmijcie hełmy- rozkazał Każdy z mężczyzn ściągną swój hełm, lecz tylko jeden stał nie wzruszony
 tym. Jednak zaraz zaczął go powoli zdejmować. Wszystkim ukazała się twarz czarno-włosego mężczyzny 
/***-potwornie podobnego do Sasuke. Niespodziewanie szybko odwrócił się pociągnął niesamowicie mocno za rękę 
dziewczyny i bez słowa udali się na dawne miejsce. 
                                         *


Itachi  wciąż obserwował młodą dziewczynę podobnie jak ona jego. Jego oczy nie potrafiły
oderwać od niej wzroku, nie interesowała go nawet reakcja młodego księcia. Obserwował jej każdy najmniejszy ruch, czy gest, . Między nimi powstała więź wzrokowa. którą przerwał Sasuke energicznie porywając dziewczynę 
z areny. Nie mówiąc już nic udałem się do wyjścia gdzie czekali już na mnie straże królewskie

Rozdział 4


W całym domu było słychać muzykę. Szła powoli na wysokich opasach do sali tronowej gdzie odbywało się przyjęcie. Westchnęłam. Nie chciałam  go, nie chciałam tego co na nim będzie, co będzie po nim. Zeszłam na główny korytarz. Straże widząc mnie wpatrywali się w jak obrazek, lecz po chwili przypominając sobie o życiu, kłaniali się nisko. Dotarłam przed główne wejście. Ludzie wchodzili przez nie, a nadzorca wyczytywał nazwiska, ulżyło mi jak zobaczyłam, że nikt go nie słucha i nie darzą zainteresowaniem tego kto wchodzi. Przyszła czas na mnie. Zarządca wyczytał mnie. 
-Sakura Haruno – głośno i wyraźnie jak innych. Jednak w mojej sytuacji wszystkie oczy skierowały się ku mnie. Prowadzana pod ramię z jakimś mężczyzną zmierzałam w kierunku patrzącego na mnie Sasuke. Suknia falowała przy każdym moim kroku. Muzyka ustała, a oczy wszystkich były skierowane ku mnie. Zawstydziłam się trochę tym ich gapieniem się na mnie. Doszliśmy przed dwa trony. Na jednym z nich siedział Sasuke.  Wstał z siedzenia. Podszedł do mnie i złapał moją dłoń w swoją. Uniósł do góry i ucałował. Dziwnie się czułam. Poprowadził mnie w stronę drugiego tronu przy którym stałam. 
-Zebraliśmy się tutaj aby uczcić zaręczyny moje i Sakury, mojej ukochanej. Już nie długo odbędzie się nasz ślub. Od tej pory nie jest już Haruno tylko panią Uchiha, nową cesarzową Rzymu. 
Wzniosły się brawa. Kobiety patrzyły na mnie przenikliwym i złym wzrokiem, jak by miały mnie zabić za samo strojenie. Sasuke podszedł do mnie i uklęknął. 
-Od dziś jesteś moją najdroższą narzeczoną, z którą chcę spędzić resztę życia. Mówiąc to wsunął mi na palec pierścionek. Ukłoniłam się jak na damę przystało mianowicie biorąc w jedną i drugą rękę skrawek sukni po czym wykonałam delikatny ukłon.
Suknie miałam bez ramiączek przez co mi się wydawało że się zsuwa. Sasuke poprosił mnie do tańca. Jak nakazuje zwyczaj pierwszy taniec należy do narzeczonych. Złapałam jego dłoń i poszliśmy na parkiet. Książę złapał mnie w pasie, a ja mu rękę położyłam na barku. Nasze ręce splotły się razem. Muzyka rozbrzmiała na sali. Zaczęliśmy tańczyć. Wirowałam pod wpływem jego obrotów. Tańczyliśmy, a oczy innych były utkwione w nas. Po chwili dołączyły się inne pary, tańcząc jak my. Poruszaliśmy się z gracją, taniec to była kiedyś moja pasja, a teraz jakoś nie miałam na niego ochoty. Dopiero teraz przypomniało mi się jak mi go brakowało, Sasuke też bardzo bobrze tańczył. Utwór muzyczny się skończył. Usiedliśmy na nasze miejsca. Kelner przyniósł nam po kieliszku wina. Tego wieczora coś się zmieniło. Zmieniło się moje uczucie do Sasuke. Z odrazy przerodziło się w mniejszą odrazę, a nawet coś więcej. Widziałam jak na mnie patrzy. Dosłownie pożerał mnie wzrokiem. Poczułam że ktoś przenikliwie mi się przygląda. Przeleciałam wzrokiem przez salę, ale nikogo takiego nie zauważyłam. Odwróciłam głowę w prawo. To już wiele się wyjaśniło. Tajemniczą sobą nie był kto inny jak mój narzeczony. 
-Ślicznie wyglądasz. Do twarzy ci w tym diademie. Nie mówił tego żeby mi się

podlizać. Widziałam to w jego oczach. Mówił co myślał.
-Dziękuje. Odpowiedziałam mu razem z lekkim uśmiechem na twarzy. Dziś w tych szatach wyglądał bardzo sexowie. Piłam już któryś z kolei kielich wina. W środku zrobił mi się już gorąco, a mi zachciało się spać. Ziewnęłam lekko zasłaniając usta dłonią. Byłam już tym zmęczona. Nudziło mi się jak cholera. Tańczyłam parę razy z różnymi wysoko postawionymi osobami w sonacie. Cały czas obserwował mnie Sasuke. On jednak nie zatańczył z żadną z kobiet na balu oprócz mnie. 
                                                                  *
          Patrzyłem się stale na Sakure. Wyglądała tak pięknie w tej sukni i wogólę. Widziałem jak co chwila ziewa. Była już tym zmęczona, podobnie jak ja. Strasznie dużo wypiła dzisiaj. Może chciała zapomnieć gdzie jest. Ostatnio dużo z nią nie spędzałem czasu. Wychodziłem zanim się obudziła, i przychodziłem po tym jak zasnęła. W czasie posiłków widziałem jej ból na twarzy. Nie chciała tu być i dobrze zdawałem sobie z tego sprawę, jednak nie mogłem dopuścić żeby ode mnie odeszła. Pokochałem ją. Aż sam sobie się dziwię, ale jest jedyną kobietą w całym moim życiu która mnie do siebie tak przyciąga. Uśmiechnąłem się kolejny raz jak ziewnęła. Postanowiłem ją już z tond zabrać. Złapałem ją za rękę i mocno pociągnąłem. Wpadła w moje ramiona. Była taka delikatna jak ją dotknąłem. Bałem się że mogę niechcący coś jej zrobić. Jej skóra w dotyku była jak jedwab. Widziałem zaskoczenie w jej przysłoniętych oczach od alkoholu. Była lekko podpita. Wziąłem ja za dłoń i pociągnąłem ją sprawiając ze szła teraz za mną. Uśmiechnąłem się do siebie. Mam dzisiaj szanse,   aby ja do siebie przekonać. Długi korytarz ciągnął się nieubłaganie. Wreszcie odetchnąłem jak byliśmy już w naszej sypialni. Wpuściłem ją pierwszą, z sam za nią weszłam. Od razu przygwoździłem ją do ściany swoim ciałem. Całowałem jej usta. Nie sprawiała sprzeciwu, wręcz przeciwnie oddawała pocałunki. Zeszłam na jej szuję zostawiając mokre ślady. Odchyliłam głowę abym miał większy dostęp. Jej westchnienia spawały że miałem coraz mniej miejsca w bokserkach. Delikatnie błądziłem rękoma po jej plecach.  Ręką odszukałem suwaka od sukni. Rozsunąłem go co sprawiło że suknia spadła na ziemia, a ona stała w seksownej koronkowej bieliźnie. Założyła swoje nogi na moje biodra. Moje ręce zjechały na jej pośladki, ściskając je lekko. Uchwyciła moja twarz w  ręce i pocałowała.  Zacząłem cofać się z nią w stronę łóżka. W tym czasie ona zdjęła mi górne części garderoby przez co zostałem w samych spodniach. Uśmiechnąłem się w czasie pocałunku. Śmiać mi się zachciało. Zrobiła to tak zręcznie że nawet nie wiedziałem kiedy. Razem opadliśmy na łóżko, a ona siedziała na mnie okrakiem. Całowała moją szyje. Poczułem że się zatrzymała i coś robi. Oderwała się od mojej szyi i przyglądała swojemu dziełu. Przejechałem palcem po malince, a ona uśmiechnęła się promiennie wracając do poprzedniej czynności. Zassała się jeszcze w kilku miejscach chyba mnie tym sposobem znacząc. Rozpinała mi spodnie, jednocześnie całując mnie w usta. Zostałem w samych bokserkach. Byłem rozpalony jak jeszcze nigdy. Żadna kobieta nie doprowadziła mnie do takiego stanu euforii jak ona. Wzdychałem błogo. Ścisnęła mojego przyjaciela przez cieniutki materiał bokserek. Jęknąłem przy pocałunku. Uśmiechnęła się. Jednym sprawnym ruchem przekręciłem się tak że teraz ona leżała pode mną. Całowałem jej każdą część ciała zostawiając malinki. Wzdychała i wiła się z rozkoszy. Czułem że mam coraz mniej miejsca w bokserkach. Zdjąłem jej stanik. Spojrzałem na jej dwie jędrne piersi. Pieściłem je rękoma, a ona jęczała głośno. Byłem coraz bliżej euforii. Wziąłem jej sutka do buzi ssając i przygryzając co chwila. drugą ręką pieściłem jej kobiecość przez figi. Odchyliłem cienki materiał i włożyłem w nią dwa palce. Wygięła się w łuk pode mną. Poczekałem chwile i zacząłem nimi powoli ruszać. Jęczała wypowiadając moje imię. Zdjąłem jej majteczki i teraz zanurzyłem język w niej. Pieściłem jej łechtaczkę. Podniosłem się i spojrzałem na nią zlizując jej resztę soków. Były takie słodkie. Zapragnąłem jeszcze jednak za nim zdążyłem to zrobić, leżałem z nów pod nią. Nie wiedziałem co  chce zrobić teraz. Całowała mnie po szyi a jej ręka z klatki piersiowej powędrowała w dół. Zanurzyła ją w moich bokserkach bawiąc się moim przyrodzeniem  Czułem się błogo. Schodziła pocałunkami coraz niżej. Wzięła do buzi mojego członka. Ssała go mocno i lekko przygryzała od czasu do czasu. Spełnienie nadchodziło coraz bliżej. Nie wytrzymałem. Wystrzeliłem w jej jamie ustnej. Połknęła. Podniosłem jej głowę i przysunąłem do siebie. Pocałowałem ją namiętnie zlizując z jej brody pozostałości po moich sokach. Przewróciłem ją na plecy. Popatrzyłem jej w oczy. Nie wyrażały sprzeciwu. Wszedłem w nią powoli. Napotkałem przeszkodę. Uśmiechnąłem się. Jestem pierwszy i ostatni, który ją posiądzie. Jednym sprawnym pchnięciem przebiłem się przez zaporę. Krzyknęła z bólu stłumiłem pocałunkiem  ,a  z oczu poleciały łzy. Scałowałem je z jej policzków. Po chwili już się rozluźniła. Ból przerodził się w rozkosz. Jęczała głośno, co mnie jeszcze bardziej napędzało podniecając jednocześnie. Doszedłem w wkrótce i ona. Z naszych gardeł wydał się jęk zwiastujący spełnienie. Wyszedłem z niej. Moje soki rozlały się na jej całym ciele. Rękoma je w nią wcierałem brudząc się sam. Była cala umazana. Zlizywałem kolejno spermę z jej ciała wsłuchując się w jej jęczenie i westchnienia. Całą noc się kochaliśmy. Zrozumiałem że nic nie ma dla mnie tak wielkiego znaczenia jak ta osóbka co koło mnie śpi. Przyglądałem się jej anielskiej twarzy głaszcząc ją po włosach co ją uspokajało i szybko wprowadziło w stan snu. Po chwili sam się udałem w objęcia morfeusza tulą do siebie jak najmocniej Sakurę Uchiha