wtorek, 2 września 2014

Rozdział 11


Wszyscy wychodzili z kościoła a na końcu para nowożeńców. Gdy wyszli poza drzwi kaplicy zaproszeni goście rzucali ziarenka pszenicy. Wszyscy cieszyli się ze ślubu króla. Prawie wszyscy, jedynie żona króla piękna różowo-włosa kobieta smuciła się. Szła przed siebie w białej długiej sukni ciągnięta przez niechcianego męża za rękę. Teraz w jednej z  sal w pałacu miała odbyć się gościna.
-A teraz z okazji naszego ślubu mam dla mojej ukochanej żony prezent. Zapraszam wszystkich do Koloseum na pokaz walki gladiatorów. Jej oczy się rozszerzyły. Znów musiała oglądać śmierć ludzi- niewinnych ludzi. Nie za bardzo zachwycona udała się za mężem.
Staliśmy już jakąś godzinę i nic się nie stało po czym zauważyłem jak ludzie kolejno zajmują miejsca na widowni, a straż dworna rozciąga ogromny czerwony dywan na piaszczystej arenie który kończy się tuż przednimi. Zaczęło robić się głośno. Strażnicy ustawili się po obu długościach ogromnego czerwonego dywanu. Nagle rozbrzmiał głośny sygnał, a brama otworzyła się. Nie spodziewał się tego co po chwili ujrzał.
Stali teraz przed wielkimi wrotami. Czuła niepokój związany z tym miejscem. Nie wiedziała czego mogła by się teraz spodziewać. Uniosła swoje zielone tęczówki i spojrzała na ,,męża” który dumnie stał obok niej, głowę miał uniesiono wysoko, a sylwetkę wyprostowaną. Jego czarne oczy patrzyły jeden punkt, włosy idealnie ułożone, wyglądało to tak jak by każdy włos znał swoje miejsce i się z niego nie ruszał. Nienaganna wyrzeźbiona sylwetka i ten kamienny wyraz twarzy. Skóra jego była blada i przypominała najtwardszy marmur. Wrota zaczęły się powoli otwierać wpuszczając do środka coraz to większe smugi światła. W końcu promienie słońca padły i na jej twarz na chwilę ją oślepiając, aż przyzwyczaiła wzrok do ostrego światła słonecznego. Po chwili dwie połowy ogromnych drewnianych drzwi były już otwarte. Sasuke wysunął ramię ku niej, a ona po chwili ujęła je swoim delikatnym uścisku. Powoli zaczęli kierować się do przodu. Widziała czerwony dywan rozciągnięty do połowy areny a na końcu w szeregu stało paru potężnych wojowników. Po obu stronach czerwonego dywanu stali równo ustawieni rzymscy żołnierze. Szli powoli. Swój wzrok skierowała na znajomą jej sylwetkę. Na końcu wśród gladiatorów stał nie kto inny jak więzień którego odwiedzała w więzieniu. Skupiła wzrok tylko na nim, a na jego twarzy gdy przeminął szok uśmiechnął się do niej lekko dodając otuchy.
Boże jak ona pięknie wygląda w tej sukni- myślał długo włosy brunet. Widziałem jak nieśmiało idzie u boku jego największego wroga. Nieśmiało trzymała wzrok na nim, po czym skierowała swoje iście zielone tęczówki ku niemu. Współczuł jej małżeństwa z przymusu, jeszcze z takim kimś. Wiedział, że nic nie mogła na to poradzić. Posłał w jej kierunku lekki uśmiech, który dostrzegła i również lekko się uśmiechnęła. Nie obchodziło go teraz fakt, że za chwilę może zginąć w walce żegnając się z tym światem, teraz nie obchodziło go nic innego jak ona- łudząco podobna do kobiety z jego snu.  Spojrzał na jej sylwetkę. Piękna biała suknia uwydatniała jej idealną kobiecą sylwetkę odkrywając długie jasne nogi na których miała wysokie buty. Szczupłe ramiona, małe dłonie, długie smukłe palce i ten mały niewinny uśmiech. Policzki lekko zaróżowione. Jaskrawe zielone oczy osłonięte dookoła warstwami długich czarnych rzęs. Mały nosek i te długie włosy teraz lekko upięte do góry lecz dalej opadające lokami na ramiona razem z welonem który miała teraz założony do tyłu. Na czubku głowy miała piękną małą tiarę. Nie mógł oderwać od niej wzroku, jak i reszta walczących stojąca obok niego. Wszystkie ich spojrzenia zgnębiło jedne zimne spojrzenie jej jakże już  męża. Po chwili dało się usłyszeć jego głos:
-Jak że mógł bym wziąć slab i nie pozdrowić razem z nową cesarzową Rzymu swojego ukochanego ludu. Na publice wzniosły się oklaski i pozytywne hałasy. Jak że oni dawali się oszukiwać. Nie widzieli prawdziwych intencji swojego jak  że kochanego króla.- Mam nadzieję, że równie ochoczą przyjmiecie moją piękną żonę- Sakurę Uchiha. Pocieszne okrzyki jeszcze bardziej wzniosły się ku niebu. Zadowolony Sasuke rozglądał się po publice.
-A teraz z okazji naszego ślubu zapraszam wszystkich na przedstawienie. Oto ci mężczyźni stoczą ze sobą walkę na śmierć i życie, a zgodnie ze zwyczajem wygrany gladiator zostanie przyozdobiony przez moją żonę diadem w postaci laurowego wieńca na znak jego wygranej i potęgi państwa rzymskiego. Wojownicy- tym raz zwrócił się do mężczyzn którzy byli główną atrakcją tego show. Spojrzał się na nich swoimi czarnymi tęczówkami.- Będziecie walczyć teraz każdy z każdym. Wszystkie chwyty dozwolone. Ostatni żywy wygrywa, więc powodzenia. Sasuke ujął dłoń swojej żony i pociągnął ją w drogę powrotną. Lekko odwróciła za siebie głowę ostatni raz chcąc spojrzeć w czarne oczy Itachiego. ,,Bóg z tobą” wyczytał te słowa z ruchu jej warg, po czym posłała mu blady uśmiech. Skinął delikatnie głową w podziękowaniu po czym przerwali swój kontakt wzrokowy. Po tym jak żołnierze szybko zwinęli dywan, ponownie ujrzał różowo-włosą na balkonie przeznaczonym dla władcy i jego gości. Cezar wstał pokazując znak który świadczył o początku pojedynku. Wszyscy rzucili się na siebie i zaczęli walczyć. Co chwila można było usłyszeć zgrzyt metalu, jęki bólu i dostrzec krew która przyozdobiła ziemię na arenie. Itachi właśnie walczył z ogromnym czarnoskórym mężczyzną. Był bardzo silny. Gdy zadawał ciosy pod siłą jego uderzenia aż drżały Itackiemu nogi. Nagle przy jego szyi śmignął ogromny miecz a z tyłu usłyszał jęk i huk upadającego ciała.    – Nie lubię tych którzy skradają się od tyłu jak tchórze- usłyszał głos przeciwnika. Skinięciem głowy podziękował i dalej toczyli bój. Wojowników było coraz mniej, aż na arenie został jedynie on, jego czarno-skóry przeciwnik i jakiś wojownik z maską na twarzy. Toczyli bój teraz wszyscy we troje. Musiał się pilnować, raz dwoje wojowników nacierali na niego razem, a raz on nacierał na któregoś z nich. Wyjął sztylet z buta po czym rzucił w mężczyznę w masce. Ostrze trafiło w tętnice szyjną. Ofiara gwałtownie wyjęła sobie metal z szyi zostawiając otwartą ranę niczym nie tamowaną. Krew wystrzeliła w jego szyi, a on upał ziemię. Po niecałej minucie leżał na ziemi wykrwawiony. Itachi nie tracą czasu rzucił się na giganta. Był od niego o głowę niższy. Przeciwnik schylił się pod silnym machnięciem czarnowłosego i robiąc unik zahaczył mu o bok ciała ostrzem miecza zostawiając głęboką ranę. Itachi upadł. Widział jak przez mgłę. Przeciwnik ustał przed nim i uniósł miecz ku górze. Karo-oki kątem oka widział jak różowo-włosa kobieta staje przy balustradzie ich balkonu i wpatruję się w nich ze zmartwionym spojrzeniem. Nie miał już siły walczyć. To był jego koniec. Czarnoskóry już chciał się zamachnąć i zadać Itackiemu ostateczny jednak usłyszeli krzyk kobiety.
-Stoooooop!! Krzyknęłam nie mogłam tak na to patrzeć. Coś wewnątrz mnie kazało mi zrobić. Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić. Westchnęłam i postanowiłam pierwszy raz w życiu przejąć kontrolę nad swoim życiem.
-Sasuke- powiedziała stanowczo. Wijąc minę mężczyzny lekko się wzdrygnęła, ale nie zamierzała się poddawać.- Jako, że dzisiaj jest nasz dzień ślubu. Chcę ukoronować dwójkę pozostałych wojowników. Oto jest moja ślubna prośba. Mam nadzieję, że mi nie odmówisz. Mówiąc to zbliżyła się do niego i ujęła jego dłoń w swoją. – Już mam dość patrzenia na śmierć ludzi.
-Niech będzie.- Rzekł po chwili namysłu. Zgodnie z twoją prośbą podaruję im życie. To będzie jeden z twoich prezentów ślubnych. Uśmiechnęła się lekko zadowolona do niego.- A teraz idź, musisz tu komuś założyć na głowę wieniec laurowy. Do ciebie należy wybór.- podał po chwili. Wiedziała komu przypadnie ten zaszczyt. Weszła na arenę w tym czasie znów zdążyli rozwinąć długi czerwony dywan. Swoje kroki skierowała ku kobiecie która stała koło dwójki wojowników. Trzymała ona dużą czerwoną poduszkę dookoła była opleciona złotymi więzami. Wzięła z niej diadem po czym ustała przed dwójką walczących. Spojrzała w oczy jednemu, a potem drugiemu. Itachi stał ledwo podtrzymując się ręką w bolącym miejscu.
-Obydwoje byliście świetni. Nie lubię tego tak zwanego sportu, jednak mam obowiązki- przemówiła aby tylko oni to usłyszeli.- Spisaliście się bardzo bobrze. Mam nadzieję, że dalej Bóg będzie przy was czuwał i odciągnie od śmierci. Niestety tylko jednego mogę obdarzyć tym wieńcem który daruje życie i pozwala na zaczęcie wszystkiego od nowa. Powiedzcie mi jak się nazywanie.
-Kumoku- Powiedział czarnoskóry mężczyzna
-Itachi- przedstawił się długo-włosy brunet. ,,Itachi” powtórzyła w myślach.
-Wieniec należy do Itachiego, już chciała iść i dać mu wieniec kiedy odezwał się czarnoskóry. – Błagam cię miłościwa pani, podaruj go mi, mam żonę i dzieci. Pozwól mi wrócić do nich i się nimi opiekować. Nie mają nikogo prócz mnie- Swoje spojrzenie skierowała na czarno włosego mężczyznę. – a ty Itachi masz rodzinę? Stał chwilę w szoku. O mały włos nie był wolny, o mały. On już nie ma rodziny, nie ma dla kogo żyć. Jedynie dla kogo żyję to zemsta. – Nie posiadam żadnych bliskich. Zgadzam się na to byś oddała wolność mojemu przyjacielowi. Niech będzie szczęśliwy u boku swojej rodziny, a także proszę o to byś księżniczko… -Sakura- chwila szoku po czym znów przemówiła- Mam na imię Sakura mów mi po imieniu. Chwilę stał w szoku po czym znów zaczął przemawiać. –Więc Sakuro był bym wdzięczny gdybyś mu zapewniła eskortę do swojego ojczystego kraju. Widział jak wygina usta w geście zastanowienia. Sakura, a więc nazywa się Sakura bardzo do niej pasowało owe imię. –Postaram się zrobić co w mojej mocy. Uchwyciła wieniec swoimi smukłymi palcami i nałożyła go na głowę Kumoku. – Wolność otrzymuje Kumoku. Możesz wyruszać kiedy chcesz. Powodzenia. Podeszła jeszcze do czarnookiego i powiedziała –To było bardzo mężne z twojej strony. Dobrze zrobiłeś. Bóg cię wynagrodzi. Tobie również życzę powodzenia. –Dziękuje Sakuro- to jeszcze usłyszała zanim skierowała swoje kroki ku Sasuke, apotem na przyjęcie do Sali tronowej z okazji ich ślubu.     
Zabawa rozpoczęła się na całego. Goście tańczyli, pili, świetnie się bawili a ona z przymusu tańczyła z każdym kto o ów taniec poprosił.
Sasuke świetnie się bawił. Pijany coraz bardziej ciągał swoją żonę po całej sali nie pozwalając się jej spokojnie nasiedzieć. Przedstawiał jej różne osobistości z każdym musiał  wypić. Ledwo już się trzymał na nogach. Nie panował nad sobą trzymając się za szyję śpiewali głośno jedną ze znanych piosenek śpiewaną akurat przez zespół.
Zabawa w końcu się zakończyła. Trwała ona do białego rana. Sasuke był tak pijany że ledwo trzymał się na nogach. Zadowolony całował co chwilę szyję Sakury która prowadziła go do ich wspólnego pokoju.
Gdy tylko weszli brunet rzucił z zamachem Sakurę na łóżko. Usiadł na niej całując ją brutalnie. Na początku nie wiedziała się co się dzieje, po czym wpadła w amok. Kręciła się, próbowała go zrzucić z siebie, chciała uciec. Waliła go rękami aby w końcu przestał. Zagiął jej długą suknię trzymając za jedną nogę, aby uniemożliwić jej choć trochę kręcenie się, drugą ręką chwycił za jej ręce przykleszczając do łóżka. Z oczu leciały jej łzy. Krzyczała, ale i tak nikt by ich nie usłyszał.
-Już nie mogę wytrzymać, chcę ciebie, mam do ciebie prawo jako twój mąż nie możesz mi się sprzeciwiać- powiedział do jej ucha po czym polizał jej szyję.
Bała się. To był gwałt. Rękoma rozdarł jej suknię zdzierając ją z niej. Została w samej bieliźnie. Płakała. Nic innego jej już nie zostało. Prosiła o to, aby ją puścił, mówiła że nie jest jeszcze gotowa, jednak to go nie obchodziło, nożem który wyjął zza pasa rozciął jej stanik. Krzyknęła przeraźliwie gdy tylko ujrzała ostrze przecinające jej biustonosz. Oczom czarnookiego ukazały się dwie jędrne półkule. Pasem przywiązał ręce Sakury do łoża aby mu nie przeszkadzała. Wciąż walczyła, jednak bez skutku. Wziął do ręki jedną jej pierś ściskając mocno. Do jego uszu dobiegł jej płacz. Jednak nie przejmował się tym alkohol robił swoje. Drugą pierś uchwycił w swoje usta i zaczął ssać bardzo mocno przygryzając jej sutek aż zaczęła lecieć krew. Strumień krwi zlizał językiem. Zaczął schodzić coraz niżej, zostawiając co chwila przygryzienia i mokre ślady. Doszedł do jej kwiatu kobiecości jednym ruchem zdarł jej majtki i rozszerzył jej nogi do granic możliwości. Zaczął się jej przyglądać, po czym włożył w jej wnętrze dwa palce poruszając nimi szybko.
Coraz bardziej się bała. Nie spodziewała się że Sasuke może być taki. Nie przestawała krzyczeć. W końcu to zdenerwowało bruneta. Stale zaciskała uda nie dając mu się zabawić. Uniósł głowę do góry. Podszedł do dziewczyny i uderzył ją w twarz.
-Zamknij się w końcu nie zauważyłaś że ci nikt nie pomoże, to mój zamek, moje miasto, moje państwo. Jesteś moja mam prawo do ciebie. Krzyknął na nią po czym dostała w drugi policzek. Czuła jak policzki pulsują jej z bólu. Płakała. Ten tyran nie znał litości, a obiecał jej, obiecał że się zmieni.
Rozebrał się do naga. Z pod łzawiących powiek patrzyła na to. Uniósł jej ciało do góry i odwrócił tak że przyjęła pozycję prawie że na czworaka. Tyłek miała w górze a głowę w dole. Jej przywiązane ręce były ściskane przez mocne węzły i zaczęły boleć. Poobcierała sobie całe nadgarstki, jednak to nie było najgorsze. Jednym mocnym ruchem wbił się w nią przez co krzyknęła z bólu. To było straszne. Krew spłynęła po jej udach. Ból był nie do wytrzymania. Poruszaj się w niej coraz silniej i szybciej palce zaciskając na jej biodrach czego potem powstawały siniaki. Chwycił ją za ramiona i wykręcając do tyłu wbił się w nią straszliwi mocno.  Nie mogła wytrzymać. Ledwo się trzymała. Poczuła jak doszedł w niej, w tym momencie straciła przytomność… Jej ciało upadło bezwładnie na łóżko, jednak wcale to brunetowi nie przeszkadzało dalej gwałcił dziewczynę nie patrząc na fakt jakim jej ból.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz