Wszyscy
wychodzili z kościoła a na końcu para nowożeńców. Gdy wyszli poza drzwi kaplicy
zaproszeni goście rzucali ziarenka pszenicy. Wszyscy cieszyli się ze ślubu
króla. Prawie wszyscy, jedynie żona króla piękna różowo-włosa kobieta smuciła
się. Szła przed siebie w białej długiej sukni ciągnięta przez niechcianego męża
za rękę. Teraz w jednej z sal w pałacu miała odbyć się gościna.
-A teraz z
okazji naszego ślubu mam dla mojej ukochanej żony prezent. Zapraszam wszystkich
do Koloseum na pokaz walki gladiatorów. Jej oczy się rozszerzyły. Znów musiała
oglądać śmierć ludzi- niewinnych ludzi. Nie za bardzo zachwycona udała się za
mężem.
Staliśmy
już jakąś godzinę i nic się nie stało po czym zauważyłem jak ludzie kolejno
zajmują miejsca na widowni, a straż dworna rozciąga ogromny czerwony dywan na
piaszczystej arenie który kończy się tuż przednimi. Zaczęło robić się głośno.
Strażnicy ustawili się po obu długościach ogromnego czerwonego dywanu. Nagle rozbrzmiał
głośny sygnał, a brama otworzyła się. Nie spodziewał się tego co po chwili
ujrzał.
Stali
teraz przed wielkimi wrotami. Czuła niepokój związany z tym miejscem. Nie
wiedziała czego mogła by się teraz spodziewać. Uniosła swoje zielone tęczówki i
spojrzała na ,,męża” który dumnie stał obok niej, głowę miał uniesiono wysoko,
a sylwetkę wyprostowaną. Jego czarne oczy patrzyły jeden punkt, włosy idealnie
ułożone, wyglądało to tak jak by każdy włos znał swoje miejsce i się z niego
nie ruszał. Nienaganna wyrzeźbiona sylwetka i ten kamienny wyraz twarzy. Skóra
jego była blada i przypominała najtwardszy marmur. Wrota zaczęły się powoli
otwierać wpuszczając do środka coraz to większe smugi światła. W końcu promienie
słońca padły i na jej twarz na chwilę ją oślepiając, aż przyzwyczaiła wzrok do
ostrego światła słonecznego. Po chwili dwie połowy ogromnych drewnianych drzwi
były już otwarte. Sasuke wysunął ramię ku niej, a ona po chwili ujęła je swoim
delikatnym uścisku. Powoli zaczęli kierować się do przodu. Widziała czerwony
dywan rozciągnięty do połowy areny a na końcu w szeregu stało paru potężnych
wojowników. Po obu stronach czerwonego dywanu stali równo ustawieni rzymscy
żołnierze. Szli powoli. Swój wzrok skierowała na znajomą jej sylwetkę. Na końcu
wśród gladiatorów stał nie kto inny jak więzień którego odwiedzała w więzieniu.
Skupiła wzrok tylko na nim, a na jego twarzy gdy przeminął szok uśmiechnął się
do niej lekko dodając otuchy.
Boże jak
ona pięknie wygląda w tej sukni- myślał długo włosy brunet. Widziałem jak
nieśmiało idzie u boku jego największego wroga. Nieśmiało trzymała wzrok na
nim, po czym skierowała swoje iście zielone tęczówki ku niemu. Współczuł jej małżeństwa
z przymusu, jeszcze z takim kimś. Wiedział, że nic nie mogła na to poradzić.
Posłał w jej kierunku lekki uśmiech, który dostrzegła i również lekko się
uśmiechnęła. Nie obchodziło go teraz fakt, że za chwilę może zginąć w walce
żegnając się z tym światem, teraz nie obchodziło go nic innego jak ona- łudząco
podobna do kobiety z jego snu. Spojrzał
na jej sylwetkę. Piękna biała suknia uwydatniała jej idealną kobiecą sylwetkę
odkrywając długie jasne nogi na których miała wysokie buty. Szczupłe ramiona,
małe dłonie, długie smukłe palce i ten mały niewinny uśmiech. Policzki lekko
zaróżowione. Jaskrawe zielone oczy osłonięte dookoła warstwami długich czarnych
rzęs. Mały nosek i te długie włosy teraz lekko upięte do góry lecz dalej
opadające lokami na ramiona razem z welonem który miała teraz założony do tyłu.
Na czubku głowy miała piękną małą tiarę. Nie mógł oderwać od niej wzroku, jak i
reszta walczących stojąca obok niego. Wszystkie ich spojrzenia zgnębiło jedne
zimne spojrzenie jej jakże już męża. Po
chwili dało się usłyszeć jego głos:
-Jak że
mógł bym wziąć slab i nie pozdrowić razem z nową cesarzową Rzymu swojego
ukochanego ludu. Na publice wzniosły się oklaski i pozytywne hałasy. Jak że oni
dawali się oszukiwać. Nie widzieli prawdziwych intencji swojego jak że kochanego króla.- Mam nadzieję, że równie
ochoczą przyjmiecie moją piękną żonę- Sakurę Uchiha. Pocieszne okrzyki jeszcze
bardziej wzniosły się ku niebu. Zadowolony Sasuke rozglądał się po publice.
-A teraz z
okazji naszego ślubu zapraszam wszystkich na przedstawienie. Oto ci mężczyźni
stoczą ze sobą walkę na śmierć i życie, a zgodnie ze zwyczajem wygrany
gladiator zostanie przyozdobiony przez moją żonę diadem w postaci laurowego
wieńca na znak jego wygranej i potęgi państwa rzymskiego. Wojownicy- tym raz
zwrócił się do mężczyzn którzy byli główną atrakcją tego show. Spojrzał się na
nich swoimi czarnymi tęczówkami.- Będziecie walczyć teraz każdy z każdym.
Wszystkie chwyty dozwolone. Ostatni żywy wygrywa, więc powodzenia. Sasuke ujął
dłoń swojej żony i pociągnął ją w drogę powrotną. Lekko odwróciła za siebie
głowę ostatni raz chcąc spojrzeć w czarne oczy Itachiego. ,,Bóg z tobą”
wyczytał te słowa z ruchu jej warg, po czym posłała mu blady uśmiech. Skinął
delikatnie głową w podziękowaniu po czym przerwali swój kontakt wzrokowy. Po
tym jak żołnierze szybko zwinęli dywan, ponownie ujrzał różowo-włosą na
balkonie przeznaczonym dla władcy i jego gości. Cezar wstał pokazując znak
który świadczył o początku pojedynku. Wszyscy rzucili się na siebie i zaczęli
walczyć. Co chwila można było usłyszeć zgrzyt metalu, jęki bólu i dostrzec krew
która przyozdobiła ziemię na arenie. Itachi właśnie walczył z ogromnym
czarnoskórym mężczyzną. Był bardzo silny. Gdy zadawał ciosy pod siłą jego
uderzenia aż drżały Itackiemu nogi. Nagle przy jego szyi śmignął ogromny miecz
a z tyłu usłyszał jęk i huk upadającego ciała. – Nie lubię tych którzy skradają się od
tyłu jak tchórze- usłyszał głos przeciwnika. Skinięciem głowy podziękował i
dalej toczyli bój. Wojowników było coraz mniej, aż na arenie został jedynie on,
jego czarno-skóry przeciwnik i jakiś wojownik z maską na twarzy. Toczyli bój
teraz wszyscy we troje. Musiał się pilnować, raz dwoje wojowników nacierali na
niego razem, a raz on nacierał na któregoś z nich. Wyjął sztylet z buta po czym
rzucił w mężczyznę w masce. Ostrze trafiło w tętnice szyjną. Ofiara gwałtownie
wyjęła sobie metal z szyi zostawiając otwartą ranę niczym nie tamowaną. Krew
wystrzeliła w jego szyi, a on upał ziemię. Po niecałej minucie leżał na ziemi
wykrwawiony. Itachi nie tracą czasu rzucił się na giganta. Był od niego o głowę
niższy. Przeciwnik schylił się pod silnym machnięciem czarnowłosego i robiąc
unik zahaczył mu o bok ciała ostrzem miecza zostawiając głęboką ranę. Itachi
upadł. Widział jak przez mgłę. Przeciwnik ustał przed nim i uniósł miecz ku
górze. Karo-oki kątem oka widział jak różowo-włosa kobieta staje przy
balustradzie ich balkonu i wpatruję się w nich ze zmartwionym spojrzeniem. Nie
miał już siły walczyć. To był jego koniec. Czarnoskóry już chciał się zamachnąć
i zadać Itackiemu ostateczny jednak usłyszeli krzyk kobiety.
-Stoooooop!!
Krzyknęłam nie mogłam tak na to patrzeć. Coś wewnątrz mnie kazało mi zrobić.
Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić. Westchnęłam i
postanowiłam pierwszy raz w życiu przejąć kontrolę nad swoim życiem.
-Sasuke-
powiedziała stanowczo. Wijąc minę mężczyzny lekko się wzdrygnęła, ale nie
zamierzała się poddawać.- Jako, że dzisiaj jest nasz dzień ślubu. Chcę
ukoronować dwójkę pozostałych wojowników. Oto jest moja ślubna prośba. Mam
nadzieję, że mi nie odmówisz. Mówiąc to zbliżyła się do niego i ujęła jego dłoń
w swoją. – Już mam dość patrzenia na śmierć ludzi.
-Niech
będzie.- Rzekł po chwili namysłu. Zgodnie z twoją prośbą podaruję im życie. To
będzie jeden z twoich prezentów ślubnych. Uśmiechnęła się lekko zadowolona do
niego.- A teraz idź, musisz tu komuś założyć na głowę wieniec laurowy. Do
ciebie należy wybór.- podał po chwili. Wiedziała komu przypadnie ten zaszczyt.
Weszła na arenę w tym czasie znów zdążyli rozwinąć długi czerwony dywan. Swoje
kroki skierowała ku kobiecie która stała koło dwójki wojowników. Trzymała ona
dużą czerwoną poduszkę dookoła była opleciona złotymi więzami. Wzięła z niej
diadem po czym ustała przed dwójką walczących. Spojrzała w oczy jednemu, a
potem drugiemu. Itachi stał ledwo podtrzymując się ręką w bolącym miejscu.
-Obydwoje
byliście świetni. Nie lubię tego tak zwanego sportu, jednak mam obowiązki-
przemówiła aby tylko oni to usłyszeli.- Spisaliście się bardzo bobrze. Mam
nadzieję, że dalej Bóg będzie przy was czuwał i odciągnie od śmierci. Niestety
tylko jednego mogę obdarzyć tym wieńcem który daruje życie i pozwala na
zaczęcie wszystkiego od nowa. Powiedzcie mi jak się nazywanie.
-Kumoku- Powiedział
czarnoskóry mężczyzna
-Itachi-
przedstawił się długo-włosy brunet. ,,Itachi” powtórzyła w myślach.
-Wieniec należy
do Itachiego, już chciała iść i dać mu wieniec kiedy odezwał się czarnoskóry. –
Błagam cię miłościwa pani, podaruj go mi, mam żonę i dzieci. Pozwól mi wrócić
do nich i się nimi opiekować. Nie mają nikogo prócz mnie- Swoje spojrzenie
skierowała na czarno włosego mężczyznę. – a ty Itachi masz rodzinę? Stał chwilę
w szoku. O mały włos nie był wolny, o mały. On już nie ma rodziny, nie ma dla kogo
żyć. Jedynie dla kogo żyję to zemsta. – Nie posiadam żadnych bliskich. Zgadzam
się na to byś oddała wolność mojemu przyjacielowi. Niech będzie szczęśliwy u
boku swojej rodziny, a także proszę o to byś księżniczko… -Sakura- chwila szoku
po czym znów przemówiła- Mam na imię Sakura mów mi po imieniu. Chwilę stał w
szoku po czym znów zaczął przemawiać. –Więc Sakuro był bym wdzięczny gdybyś mu
zapewniła eskortę do swojego ojczystego kraju. Widział jak wygina usta w geście
zastanowienia. Sakura, a więc nazywa się Sakura bardzo do niej pasowało owe
imię. –Postaram się zrobić co w mojej mocy. Uchwyciła wieniec swoimi smukłymi
palcami i nałożyła go na głowę Kumoku. – Wolność otrzymuje Kumoku. Możesz
wyruszać kiedy chcesz. Powodzenia. Podeszła jeszcze do czarnookiego i
powiedziała –To było bardzo mężne z twojej strony. Dobrze zrobiłeś. Bóg cię
wynagrodzi. Tobie również życzę powodzenia. –Dziękuje Sakuro- to jeszcze
usłyszała zanim skierowała swoje kroki ku Sasuke, apotem na przyjęcie do Sali tronowej
z okazji ich ślubu.
Zabawa
rozpoczęła się na całego. Goście tańczyli, pili, świetnie się bawili a ona z
przymusu tańczyła z każdym kto o ów taniec poprosił.
Sasuke
świetnie się bawił. Pijany coraz bardziej ciągał swoją żonę po całej sali nie
pozwalając się jej spokojnie nasiedzieć. Przedstawiał jej różne osobistości z
każdym musiał wypić. Ledwo już się trzymał na nogach. Nie panował nad
sobą trzymając się za szyję śpiewali głośno jedną ze znanych piosenek śpiewaną
akurat przez zespół.
Zabawa w
końcu się zakończyła. Trwała ona do białego rana. Sasuke był tak pijany że
ledwo trzymał się na nogach. Zadowolony całował co chwilę szyję Sakury która
prowadziła go do ich wspólnego pokoju.
Gdy tylko
weszli brunet rzucił z zamachem Sakurę na łóżko. Usiadł na niej całując ją
brutalnie. Na początku nie wiedziała się co się dzieje, po czym wpadła w amok. Kręciła
się, próbowała go zrzucić z siebie, chciała uciec. Waliła go rękami aby w końcu
przestał. Zagiął jej długą suknię trzymając za jedną nogę, aby uniemożliwić jej
choć trochę kręcenie się, drugą ręką chwycił za jej ręce przykleszczając do
łóżka. Z oczu leciały jej łzy. Krzyczała, ale i tak nikt by ich nie usłyszał.
-Już nie
mogę wytrzymać, chcę ciebie, mam do ciebie prawo jako twój mąż nie możesz mi
się sprzeciwiać- powiedział do jej ucha po czym polizał jej szyję.
Bała się.
To był gwałt. Rękoma rozdarł jej suknię zdzierając ją z niej. Została w samej
bieliźnie. Płakała. Nic innego jej już nie zostało. Prosiła o to, aby ją
puścił, mówiła że nie jest jeszcze gotowa, jednak to go nie obchodziło, nożem
który wyjął zza pasa rozciął jej stanik. Krzyknęła przeraźliwie gdy tylko
ujrzała ostrze przecinające jej biustonosz. Oczom czarnookiego ukazały się dwie
jędrne półkule. Pasem przywiązał ręce Sakury do łoża aby mu nie przeszkadzała.
Wciąż walczyła, jednak bez skutku. Wziął do ręki jedną jej pierś ściskając
mocno. Do jego uszu dobiegł jej płacz. Jednak nie przejmował się tym alkohol
robił swoje. Drugą pierś uchwycił w swoje usta i zaczął ssać bardzo mocno przygryzając
jej sutek aż zaczęła lecieć krew. Strumień krwi zlizał językiem. Zaczął
schodzić coraz niżej, zostawiając co chwila przygryzienia i mokre ślady.
Doszedł do jej kwiatu kobiecości jednym ruchem zdarł jej majtki i rozszerzył
jej nogi do granic możliwości. Zaczął się jej przyglądać, po czym włożył w jej
wnętrze dwa palce poruszając nimi szybko.
Coraz
bardziej się bała. Nie spodziewała się że Sasuke może być taki. Nie przestawała
krzyczeć. W końcu to zdenerwowało bruneta. Stale zaciskała uda nie dając mu się
zabawić. Uniósł głowę do góry. Podszedł do dziewczyny i uderzył ją w twarz.
-Zamknij
się w końcu nie zauważyłaś że ci nikt nie pomoże, to mój zamek, moje miasto,
moje państwo. Jesteś moja mam prawo do ciebie. Krzyknął na nią po czym dostała
w drugi policzek. Czuła jak policzki pulsują jej z bólu. Płakała. Ten tyran nie
znał litości, a obiecał jej, obiecał że się zmieni.
Rozebrał się do naga. Z pod łzawiących powiek patrzyła
na to. Uniósł jej ciało do góry i odwrócił tak że przyjęła pozycję prawie że na
czworaka. Tyłek miała w górze a głowę w dole. Jej przywiązane ręce były
ściskane przez mocne węzły i zaczęły boleć. Poobcierała sobie całe nadgarstki,
jednak to nie było najgorsze. Jednym mocnym ruchem wbił się w nią przez co
krzyknęła z bólu. To było straszne. Krew spłynęła po jej udach. Ból
był nie do wytrzymania. Poruszaj się w niej coraz silniej i szybciej palce
zaciskając na jej biodrach czego potem powstawały siniaki. Chwycił ją za ramiona
i wykręcając do tyłu wbił się w nią straszliwi mocno. Nie mogła wytrzymać. Ledwo się trzymała.
Poczuła jak doszedł w niej, w tym momencie straciła przytomność… Jej ciało
upadło bezwładnie na łóżko, jednak wcale to brunetowi nie przeszkadzało dalej
gwałcił dziewczynę nie patrząc na fakt jakim jej ból.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz