czwartek, 11 września 2014

Rozdział 14

Upadłem, to nie było śmieszne
Nadal wiem, że w upadku najgorsza jest świadomość przez co się upada
Rozstania, powroty, czasem bez chęci powrotu
Jak się jebie, to wszystko
I gdzie jest wtedy zdrowy rozum?'
Sulin-Jenda minuta
/czarny





No to teraz wpadła. Kiedy usłyszała jego głos nogi się pod nią ugięły jak sprężyny. Miała wrażenie że zaraz zemdleje i mało jej do tego brakowało. Spojrzała przerażonymi oczami na Itachiego szukając jakiej kol wiek pomocy mając nadzieję że on coś wymyśli. Wiedziała że jak zaraz na coś sensownego nie wpadnie prowokując swój mózg do intensywnego myślenia to koniec, pewnie ustali dla niej taką karę że nawet mogła by tego nie przeżyć. Nie wiedziała co mógł jej zrobić pobić, chłostać, powiesić, ukrzyżować, rzucać kamieniami, wystawić nago na pośmiewisko, a potem zabić? Bała się śmierci, kto by się w ogóle nie bał, herosem w końcu nie była. Odwróciła się twarzą do Sasuke ukazując swoje iście zielone tęczówki. Patrzył na nią srogim wzrokiem. Nie ma to jak czarne mroczne spojrzenie. Jej oddech przyśpieszył. Starała się go uspokoić jednak na marne. Czy to już koniec. Nikt nie mógł jej pomóc no bo jak. W myślach próbowała ułożyć coś sensownego, aby jej to w jaki kol wiek sposób pomogło. Jednak nic nie mogła wymyślić. Czy teraz nastąpi jej zguba? Czy przez swoją nieuwagę teraz poniesie srogą karę? Jak ma się wybronić z czegoś takiego? Znów spojrzała na długo włosego bruneta. Jednak widząc jego obojętność wymalowaną na twarzy wiedziała że nie ma co na niego liczyć. Musi radzić sobie sama. Wahała się nad tym co w tej chwili ma powiedzieć
-Sakura długo jeszcze mam czekać na to, abyś mi wyjaśniła co ty tutaj robisz?
Pośpieszał ją, a ona wciąż miała pusto w głowie. Adrenalina podskoczyła jej niesamowicie. Krew teraz jej tak szybko przepływała że niemal czuła jak szybko i mocno bije jej serce. Praktycznie podchodziło jej do gardła. Wzrok Sasuke coraz bardziej się niecierpliwił. Jej kłopoty z minuty na minutę powiększały się. Niesamowicie duża gula utkwiła w jej gardle. 
-Przyszła tu aby mnie prosić, żebym cię nie zabijał w jutrzejszej walce tylko okazał ci litość. Masz naprawdę wspaniałą ukochaną tak się o ciebie troszczy o takiego nic nie wartego śmiecia. Wysyczał na wydechu Itachi. Jak by jego spojrzenie mogło by zabijać Sasuke już by telepał się na ziemi umierając w męczarniach. 
Widział jej przerażenie wypisane na twarzy. Nie wiedziała co powiedzieć. Czuł jej strach. Miał ochotę rozwalić dzielące ich kraty porwać ją w swoje ramiona i najzwyczajniej przytulić żeby się już nie bała.  Widać nie kłamała gdy mówiła mu o nim. Szybkim ruchem ustał na płótno na którym stały przysmaki i pociągnął w głąb celi w cień tak aby nie mogli tego zobaczyć i aby nie miała przez to kłopotów bo kto inny miał mu przynieść taki dar. Widząc jak się przeraźliwie zaczyna trząść. Dziwił się sam sobie, ale spodobała mu się jej dezorientacja zaistniałą sytuacją. Mimo tego, że grała silną tak naprawdę była słabiutka. Widział to po niej. Uczucia miała wymalowane na twarzy. Spojrzał na Sasuke. Jego wzrok był zimny. Podły drań. Jak mógł zabić swojego własnego ojca. Przecież to nie do pomyślenia. Czy on nie ma żadnych odruchów ludzkich? Czy został wypłukany ze wszystkich ludzkich uczuć? Co za człowiek morduje swój ród aby osiągnąć władzę. Jego też chciał zabić w tedy tam w lesie. To on wydał rozkaz tym żołnierzom aby pozbawić go życia. To on pewnie też zleciał wybicie całej jego rodziny. Ten widok był straszny do tej pory widzi go gdy zamknie oczy. Nie wiedząc czemu postanowił jej pomóc. Nie mógł już patrzeć jak się męczy. Coraz bardziej jej twarz wyrażała przerażenie. Z pewnością chciała by stąd uciec jak najdalej. Postanowił się wtrącić i nieco poprawić sytuację Sakury.
-Przyszła tu aby mnie prosić, żebym cię nie zabijał w jutrzejszej walce tylko okazał ci litość. Masz naprawdę wspaniałą ukochaną tak się o ciebie troszczy o takiego nic nie wartego śmiecia.
Powiedział srogo. Widział jak teraz wzrok cezara skupia się na nim tak jak i dziewczyny. W jakimś sensie pomógł jej teraz.
-Nie potrzebuje aby Sakura błagała o moje życie. I tak jutro zginiesz ty więc nie mamy o czym więcej rozmawiać. Sakura idziemy.
Podszedł do niej i szarpnął za rękę. Jej płaszcz upadł na zimne kamienie. Wkurzył się i to bardzo. Nie oglądali się już do tyłu. Wyszli z Koloseum i weszli do powozu. Całą drogę między Sakurą a Sasuke trwała cisza. Nie odzywali się do siebie. Każde z nich było pogrążone w swych własnych myślach. Pierwszy odezwał się Sasuke
-Sakura nie rozumiem twojego zachowania chciałaś mnie upokorzyć przed nim?
Jej oczy uniosły się i popatrzyły na niego. Tak naprawdę nie wiedział że prosiła Itachiego ale nie o to aby go ocalić, a żeby zabić. Dzięki Itachiemu wybrnęła z tego, ale teraz miała inny problem.
-Nie cezarze ja po prostu martwię się o ciebie nie chciała bym, aby tobie się coś stało.
Kolejne kłamstwo wypłynęło z jej ust. Kiedy się walczy o życie kłamstwa wychodzą z ust jak nuty w muzyce. Bała się go, cholernie się bała. Był bardzo nieprzewidywalny. Nigdy nie wiadomo co może w danej chwili zrobić.
-Sakura nie musisz się o mnie martwić. To nie twoja sprawa! Nie wtrącaj się!
Krzyknął na nią tak że aż drgnęła. W jej oczach pojawiły się łzy. Czemu on taki jest. Nie ma szacunku do ludzkiego życia. Nie ma wogólę szacunku do nikogo i niczego. Dużo o nim nie wiedziała, ale dziwiła się jego ojcu że tak wychował swojego syna. Od zawsze słyszała że poprzedni władca Fugaku był uczciwy i sprawiedliwy. Wszystkich traktował na równi. Nikogo nie wyróżniał. Skąd więc ktoś taki jak Sasuke? Nieszczęśliwy wypadek? 
Dojechali na miejsce. Władca Rzymu wysiadł i nie odwracając się wrócił do zamku. Sakura szła powoli za nim ze spuszczoną głową. Czuła się jak skazaniec. Weszli do Sali tronowej jednak przed jej nosem zamknął drzwi słyszała jeszcze krzyk Sasuke który wołał Orochimaru. Stała chwilę przy drzwiach i poszła do komnaty. Dzisiaj już na nic nie miała ochoty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz