piątek, 12 września 2014

Rozdział 17

Śmierć jest mi­nimum. Mi­nimum wszys­tkiego. Pod­czas tych godzin, gdy jes­teś tak blis­ko dru­giej oso­by, z dwoj­ga niemal sta­jecie się jed­nym... Mi­nimum... Miłość jest śmier­cią: śmier­cią odrębności, śmier­cią dys­tansu, śmier­cią cza­su. W trzy­maniu się z dziew­czyną za ręce naj­piękniej­sze jest to, że po chwi­li za­pomi­nasz, która ręka jest Two­ja. Za­pomi­nasz, że są dwie, nie jedna. 

Miesiąc Później
Sasuke opuścił granice cesarstwa. Nie widziano go już więcej. Podobno uciekł i ukrył się w jakimś obszarze poza granicami państwa. Orochimaru został zabity zaraz po tym jak wyszło kto tak naprawdę kierował Sasuke.  Zagościł ład i porządek. Itachi okazał się dobrym cesarzem. Już w sercach ludzi nie gościł strach i lęk a radość i szczęście. Naprawdę bardzo polepszyło się życie w cesarstwie. Zaprzestano dalszych wojen i żołnierze wrócili do swoich żon i dzieci. Reszta plutonów miała być powitana już pod koniec tego miesiąca. Sakura często wychodziła z zamku. Itachi pozwolił wszystkim zostać w zamku. Na początku chciała odejść ale tak naprawdę nie miała dokąd a do kapłanek nie chciała w końcu to one ją wydały Sasuke. Często wychodziła i podziwiała jak bardzo zmieniło się na tych ziemiach podczas rządów nowego cezara. Itachi dowiedział się że jest synem króla i bratem Sasuke. Skąd? Otóż odkrył stare księgi i historię rodu Uchiha. Naprowadziła go także jego blizna, to dzięki niej tak naprawdę odkrył ten fakt. Wszyscy cieszyli się z takiego obrotu sprawy.
Sakura wstała i jak zwykle poszła do swojej łazienki się odświeżyć, jako była żona wcześniej panującego cesarza miała także duży wgląd w sprawy związane z krajem. Wyszła z łazienki i po nałożeniu bielizny i sukni niebiesko-białej skierowała swe kroki do jadalni gdzie jak mniemała wszyscy już byli. Usiadła obok Itachiego i nic nie mówiąc czekała aż służba poda posiłek. Ukradkiem spoglądała na Itachiego, siedział na swoim miejscu zaciekle o czymś myśląc. Wpatrywała się w niego dłuższą chwilę, aż ich spojrzenia się skrzyżowały. Speszona szybko odwróciła głowę w drugą stronę dziękując że   w tym czasie weszła służba. Nikt nie rozmawiał. Pełna kultura. Po skończonym posiłku postanowiła wyjść do ogrodu. Zaszła jeszcze do swojej komnaty aby wziąć książkę. Siedząc na ławce w ogrodzie przy wielkiej Fontanie wczytywała się w książkę. Nagle poczuła mrowienie na karku. Zaczęła się rozglądać. Napotkała parę czarnych oczu patrzących z balkonu królewskiej komnaty. Dłuższa chwile wpatrywali się tak w siebie. Sakura chciała odczytać jakie uczucia nim targają lecz oprócz tej obojętności nic nie było widać. Wstała z ławki i skierowała swe kroki ku pałacowi nie chcąc dłużej patrzeć w te tak bardzo tajemnicze oczy. Postanowiła odwiedzić tutejszą bibliotekę. Uchyliła ostrożnie drzwi jak by bojąc się czyjeś obecności. Powoli weszła do środka. Pomieszczenie było ogromne. Miliony ksiąg które czekały aż ktoś je weźmie i zrobi z nimi to do czego są przeznaczane- czyli je przeczyta. Sakura podeszła do pierwszego regału i wzięła pierwszą księgę jaka rzuciła jej się w oczy. Książka była bardzo gruba. Skórzane obicie nadawało temu uroku. Na okładce widniał wachlarz czerwono biały i wijący się wokół niego niebieski smok z groźnym spojrzeniem.  Kartki były już pożółknięte co świadczyło o starości księgi. Księga napisana była po hebrajsku. Podczas gdy jeszcze była w zakonie uczyła się trochę od Tsunade podstaw tego języka. Powoli i mizernie przeczytała tytuł ,,Historia klanu Uchiha”. Była bardzo zaciekawiona tą księgą. Przekartkowała powoli księgę tak z ciekawości po czym wróciła znów na pierwszą stronę.
‘’… Klan Uchiha z pokolenia na pokolenie obejmował tron Rzymu zwąc się Cezarami. Tron obejmował syn po ojcu biorąc za żonę kobietę tylko ze swojego rodu. Klan ściśle przestrzegał zasad panujących w rodzinie. Brat żenił się z siostrą lub swoją ciotką. Nie dopuszczano nikogo z zewnątrz. Owe zasady złamał Fugaku potomek Musiniego który pojął za żonę swoją matkę po śmierci swojego ojca. Jego matka spłodziła mu syna Fugaku jedynego potomka który po śmierci Musiniego przejął władzę i zakochując się w prostej mieszczance pojął ją za żonę która spłodziła mu dwóch synów których nazwano Itachim i Sasuke. Starszego o pięć lat syna porwano zaraz po narodzinach po czym słuch po nim zaginął. Młodszy syn żył przez wiele lat w świadomości że jest jedynakiem, jednak ich przeznaczeniem jest skrzyżować swoje miecze i zawalczyć o…
-yhym- czyjeś chrząknięcie sprawiło że księga wypadła Sakurze z dłoni.  Podniosła wzrok napotykając parę czarnych jak noc tęczówek. Przestraszona spojrzała na księgę po czym wzrok przeniosła na Itachiego. Czarne włosy związane w luźnego kucyka wypuszczały kilka krótkich kosmyków niesfornie opadających na jego twarz. Miała ochotę podejść i ręką delikatnie założyć mu je za ucho. Jej zdaniem strasznie był podobny do Sasuke. Od czasu kiedy była u niego w  lochach nie rozmawiali ze sobą. Pozwolił jej zostać w zamku chociaż obowiązkiem jako małżonki byłego cezara było wygnanie razem z nim. Widziała jak został wyrzucony za mury państwa patrzył na nią swymi oczami w sposób taki jak by obiecał że jeszcze tu po nią wróci po nią i po władzę. Nie chciała by już nigdy na niego patrzeć. Bała się go i po dziś dzień boi.
-Co ty tu robisz?- dobiegło do niej pytanie z ust czarno-włosego. Przez chwilę te pytanie krążyło jej w głowie. Brunet przeniósł swój ciężar z jednej nogi na drugą co było oznaką jego niecierpliwości co do odpowiedzi różowo-włosej.
-Y jaaa eee  chciałam jakąś książkę do czytania. Powiedziała pierwsze co jej przyszło do głowy. Westchnęła przeciągle bojąc się następnych poczynań Itachiego.
-Jakąś książkę do czytania hmmm. Mówiąc to podszedł do niej i podniósł  książkę leżącą u jej nóg. Chwilę popatrzyła na nią po czym odłożył ją na miejsce.
-Myślę że to nie jest odpowiednia książka dla ciebie, ale mam coś tu dla ciebie takiego… Podał jej srebrną księgę dotyczącą jakiejś historii powstania Rzymu. Podał jej ową rzecz do ręki. Chwilę trzymał dłoń dziewczyny patrząc jej w oczy po czym tak jak by się obudził z letargu.
-Wiesz co kiedyś w śnie nawiedziła mnie istota bardzo podobna do ciebie, naprawdę była jak ty. Mówiąc to położył rękę na jej policzku delikatnie go głaszcząc. Miał taki ciepły i delikatny dotyk. Sakura stała jak zaklęta nie wiedząc co w tej chwili zrobić.
-Kiedy przyszłaś do mnie jak byłem w lochach od razu cię poznałem wiedziałem że kiedyś nasze drogi się jeszcze skrzyżują i będziemy sobie bliscy. Muszę już iść pamiętaj że zaraz musimy zjawić się na obiedzie a i nie zapomnij o wieczornym balu będzie tam wiele własnych osobistości masz szanse na coś wielkiego. Po tym jak to powiedział odszedł a ona została sama w bibliotece. Jeszcze nie doszła do siebie, jeszcze raz to wszystko przemyślała. Jak to jej szansa? Jaką szanse miała uzyskać na balu? Że niby ma obie tam kogoś znaleźć? Już trwała w trudnym i bardzo nieszczęśliwym związku więcej tak fatalnie nie trafi.
Szła korytarzami prosto do jadalni gdzie miała odbyć się uczta. Weszła głównymi drzwiami i usiadła koło Itachiego. Jej miejsce nie zmieniło się kiedyś siadała w tym samym miejscu tylko koło Sasuke. Podczas konsumowaniu cały czas rzucali sobie ukradkiem spojrzenia. Po skończonym posiłku postanowiła udać się do pokoju aby przygotować się na bal. W końcu ma być o godzinie 16 a już 14 czyli zostały tylko dwie godziny, mało czasu. Pierwsze co zrobiła to nalała pełną wannę wody. (umówmy się że były już wanny bo nie wiem jak te beczki drewniane się nazywają więc wanny ok.) Tego co było jej teraz trzeba to właśnie tego relaksu w gorącej wodzie. Odprężyła się w różano-wiśniowych olejkach i zaczęła rozmyślać o dzisiejszym balu. Ciekawiło ją kto tam będzie i co się wydarzy. Postanowiła wyglądać olśniewająco nie wie dlaczego tak jak by chciała kogoś sobą zachwycić, ale potem stwierdziła  że jest kobietą i musi pięknie wyglądać. Wyszła z wanny i osuszyła swoje ciało ręcznikiem. Wtarła w swoje ciało balsam różano-czekoladowy, a następnie lekko podkreśliła swoją urodę tak zwanymi kosmetykami. Założyła bieliznę a na to piękną białą suknie z przodu  krótka a z tyłu ciągnąca się po ziemi. Zakładana była bez ramiączek a na szyję miała złoty pas. Do tego długie kolczyki złote oraz skromną złotą bransoletkę z wysadzanymi diamencikami. Długie włosy pokręciła i zrobiła dwa warkocze po czym je spięła dookoła  głowy a na czubek swojej fryzury wpięła tiarę diamentową.

Za nim się obejrzała była już szesnasta czas balu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz