Zapraszam na mojego nowego bloga http://wizje-mroku-upadli.blogspot.com Mam nadzieje, ze wyrazicie swoją opinie jak waszym zdaniem sie zapowiada. Link do niego znajdziecie również w menu. Pozdrawiam
piątek, 31 października 2014
piątek, 17 października 2014
Rozdział 21
Dzisiaj kolejne
zadanie jakie przypadnie wypełnić przez kandydatki na potencjalną żonę dla
Cezara Rzymu- dla Itachiego. Długo stała przed lustrem przyglądając się sobie.
Dzisiaj chciała wyglądać pięknie, wyjątkowo, a mimo to czuć się swobodnie i nie
zwracać zbytnio uwagi innych. Założyła suknie koloru miętowego. Była lekka-
skromna. Była na grubych ramiączkach. Z tyłu zawiązany gorset, a u dołu lekko
uniesiona. Do tego buty na lekkim obcasie- czarne wiatrówki. Swoje długie włosy
lekko podkręciła na końcach a dwa przednie pasma spięła u góry. Lekki makijaż i
już szła do wyjścia na plac. Jej buty lekko stukały o powierzchnie wydając
charakterystyczny stukot. Z budynku wyszła szybciej niż myślała. Spuściła głowę
gdy inne panny na nią spoglądały. Teraz jak tak rozejrzała się po wszystkich tu
zgromadzonych kobietach czuła że nie wygląda nawet ładnie. Inne panie ubrane
bogato, z pięknie zdobionymi strojami, każda prezentowała coraz to bardziej
piękne i pokaźne tkaniny, falbany i makijaże. Westchnęła zażenowana. Może
naturalność to nie jest to. Może trzeba wyjść bardziej bogato przyodziana.
Usłyszała jak do nich zbliża się cezar ze świtą. Uniosła dumnie głowę. Musi wziąć
się w garść bo jednak co jak co ale bardzo by chciała mieć Itachiego dla
siebie. Jednak nie wiedziała co on o niej sądzi.
Itachi to, Itachi
tamtooo… i tak w kółko. Czy nie mogą dać mu spokoju. Nie to że przeżyć
wczorajszy pocałunek słodkiej Sakury z innym to jeszcze teraz jak zwykle muszą
zatruwać go tym co chce senat.
-Senat nie chce
zgodzić się na kandydaturę Sakury. Musisz ją wydelegować, ona miała już męża
nie może być twoją żoną. Mówił Pain.
-Nie obchodzi mnie
to co myśli senat to ich sprawa. Nienawidzę
tych nadętych grubasów. Nagle tak im nie odpowiada Sakura. Im zawsze coś
przeszkadza, ale mówiąc szczerze najbardziej pragnę tego żeby to ona wygrała,
nie jest taka jak inne. Jest sobą
-Dobrze wiem o
czym mówisz, to naprawdę świetna dziewczyna, dużo przeszła przez Sasuke. Dużo
jej krzywd wyrządził i mimo tego że unieważniłeś jej ślub ona jednak nie jest
czysta.
-Czysta?
-Wiesz o czym
mówię.
-Tak wiem-
Stwierdził. Świnie z Senatu były naprawdę wybredne. Wiecznie im coś nie
odpowiadało. Sami wymyślili ten durny konkurs, a teraz raptem zmieniają zdanie
bo oni już mają dla niego tą ,,właściwą” kandydatkę. Jakiś bogaty ojciec jednej
z dam przekupił tych snobów i naglę znalazła się dla niego kandydatka, ale nie
on nie da się tak łatwo, on ma swoją kandydatkę na żonę, na inne nawet nie
patrzył.
-Nie dam się im
postanowiłem że dzisiaj wyłonię z tych kobiet trzy w tym tą jedną co tak upiera
się przy niej senat pozostałe dwie będą moich wyborem i zobaczymy jak się
sprawdzą.
-I na pewno będzie
w tej trójce Sakura- odrzekł rudowłosy mężczyzna.
-Jak ty mnie
dobrze znasz przyjacielu. Co powiesz na mały sparing na miecze po tym cyrku.
-Zgadam się coś
ostatnio się rozleniwiłem ciągle siedzę w papierach. Obydwoje zaśmieli się
zaśmieli jednocześnie. Po chwili wyszli na plac gdzie czekały na nich
wystrojone panny, a w tym jego różowa pani. Wzrokiem odszukał swojej
,,ulubienicy”. Stała jak zwykle nieśmiało na końcu. Z przodu panny przepychały
się o to by czarnooki zwrócił na którąś uwagę a ona nic. Jak by nie wyrażała
żadnego zainteresowania władcą. Nagle rozległ się głos doradcy cezara:
-Dzisiaj nie
będzie żadnej konkurencji nasz władca wybrał sobie trzy kandydatki z którymi po
kolei spędzi trzy noce. Oto one:
-Yuuki Goime-
zadowolony okrzyk kandydatki i brawa rozległy się pośród tłumu czemu owa panna przechodzi dalej. To ją
wybrał senat.
-Arumi Kaika-
Druga kandydatka wybrana przez Itachiego to czysty przypadek była pierwsza na
liście kandydatek. Teraz czekał, aż wywołają jego własną kandydatkę. Spojrzał
się na nią. Głowę miała lekko opuszczoną do dołu. Na jej twarz wkradły się
wątpliwości. Widział że zrezygnowała. Nagle uniosła głowę dumnie ku górze.
-i ostatnia
kandydatka Sakura Haruno- Teraz w jej oczach dostrzegł szok. Czyż by nie
wierzyła w siebie. Zdezorientowanymi tęczówkami odszukała jego osoby. Ich
spojrzenia się skrzyżowały. Posłał jej delikatny uśmiech. Jak na nią patrzył
nie umiał się nie uśmiechać. Jednak zaraz przypomniał sobie jej pocałunek z
Zero. Czar prysł. Jednak nie mógł jej oddać tak łatwo to jego różowa pani to ją
widział w swoich snach, to ona pomagała mu gdy był w więzieniu. Dużo jej
zawdzięcza, Jednak czy on czuje do niej na pewno miłość czy to może tylko
wdzięczność i chęć posiadania przy sobie kogoś blisko po tym jak stracił
rodzinę, ewentualnie chce swoim wyborem dopiec ludziom z senatu. Jego uczucia
stały się dla niego zagadką. Dzisiaj miała przyjść na noc do niego pierwsza
kandydatka. Te nocne schadzki były dla niego czymś po prostu głupim i
niedorzecznym. Z daleka na ławce dostrzegł różow-owłosą czytającą jakąś
książkę. Widział na jej twarzy wszystkie uczucia jakie przeżywała w tamtej
chwili.
Uśmiechnął się pod
nosem na ten widok. Mimowolnie jego stopy podążały w jej kierunku. Nie widziała
go. Przysiadł się gwałtownie do niej na
ławkę, a zyskując mały element zaskoczenia dziewczyna gwałtownie się odsunęła i
cichym piskiem.
-Wystraszyłeś
mnie.- wyszeptała ledwie dosłyszalnie. Przyjrzał się jej uważnie. Włosy miała
lekko potargane przez wiatr przez co pozakręcały lekko się jej w sprężynki na
końcówkach. Oczy błyszczały jak zawsze tą żywą zielenią. Subtelnie usta wygięte
teraz w małym szoku.
-Coś łączy cię z
Zerem?- Zdziwił się sam sobie w jaki bezpośredni sposób się do niej zwrócił. Nie tylko jego zdziwiło to
bezpośrednie pytanie. Wytrzeszczyła na niego oczy nie mając pojęcia co ma mu na
to stwierdzenie odpowiedzieć.
-Nie Itachi nic
nas nie łączy, co jedynie ostatnio wziął mnie na wycieczkę konno nic więcej.
Traktuje go jak przyjaciela nic więcej.
-Mogłaś ze mną
jechać na wycieczkę konną, a poza tym przyjaciół się nie całuje- mówiąc to
zacięcie w jego oczach do uzyskania
nurtującej go odpowiedzi było ogromne.
Czół się trochę dziwnie zadając jej te pytania. Nie chciał wyjść na
zazdrośnika. Sakura nie wiedziała co ma mu na to odpowiedzieć. Zmieszała się
lekko, a delikatnie rumieńce wypłynęły na jej policzki.
-To nikt w którym
mógł byś mieć zagrożenie Itachi. Biorąc książkę do ręki odeszła w stronę
wejścia do pałacu. Czarnowłosy stał zaszokowany jej. Nie wiedział co ma na to
powiedzieć. Jej słowa krążyły mu w umyśle. Jednak wyszedł na zazdrośnika. Do
głowy przyszedł mu pewien pomysł. Musi coś wymyślić żeby zmieniła o nim zdanie.
Musi jakoś ją ucieszyć. Musi coś zrobić żeby nie odwróciła się od niego.
Słowa Itachiego
mało co powiedziane że ją zaskoczyły- one ją zaszokowały. Nie wiedziała czemu
mu odpowiedziała w taki sposób. Nie chciała, żeby Itachi myślał, że co kolwiek
łączy ją i Zero. Weszła do swojego pokoju. Na stoliku obok jej łóżka zobaczyła
list. Zdziwiła ją nieco jego obecność. Kto mógł go tu przynieść. Stwierdzając
że to mogła być któraś ze służek rozerwała pieczęć i rozwinęła papier. Czytając
kolejne wersy jej oczy się rozszerzały. Na jej twarzy przelatywały różnego
rodzaju uczucia począwszy od złości gdy przeczytała, że to od Tsunade. Nagle
sobie o niej przypomniała, po tym jak wszystkie nieszczęścia a największym był
nim Sasuke rozpoczęła ona, potem jednak wystąpiła nutka szczęścia bo jednak
kochała blondynkę, mimo tego wszystkiego i zdała sobie sprawę, że to nie była
jej wina o poślubieniu Sasuke, to on ją zmusił do tego. Wczytując się w treść
listu czuła smutek, żal, troskę, niedowierzanie i na koniec przeraziła się
słowami swojej dawnej mentorki. Szybko rzuciła list i pobiegła odnaleźć
Itachiego musi go znaleźć jak najszybciej. Ogród- przeszło jej przez myśl tam
go ostatnio zostawiła. Biegała tam i z powrotem w celu odnalezienia go. Biegnąc
długim korytarzem zastanawiała się co mu powie. Zbliżała się do rogu korytarza
który dalej prowadził do wyjścia z posiadłości. Szybko przemierzała kolejne
metry korytarza, dotknęła ręką ściany wybiegając z zakrętu chcąc wziąć go
mniejszym łukiem i w tedy poczuła że wpada na coś twardego, odpija się i leci
jak długa na ziemię jednak ktoś szybko łapie ją za rękę i pociąga w górę łapiąc
ją w swoje ramiona. Uspokajała się jeszcze chwilę w czyichś ramionach
oddychając głęboko tuląc się do jego klatki piersiowej. Ręce miała oparte
właśnie o tors z czego mogła wywnioskować że ma pod ubraniem twarde mięśnie.
Uniosła spojrzenie na twarz osoby na którą wpadła i napotkała spojrzenie
rozbawionych tą sytuacją czarnych tęczówek. Odsunęła się po chwili od niego
stając już bardziej swobodnie.
-Itachi muszę
wyjechać.
Co ona
powiedziała? Czy on dobrze usłyszał. Czy ona ma zamiar wyjechać. Nie rozumiał
nic z tego. Przecież teraz jest mu potrzebna. Przecież nie może zrezygnować z
,,konkursu” na jego żonę. Jak to możliwe. Pewnie odchodzi prze tą sytuacje w
ogrodzie. Nie powinien być taki wścibski.
-Sakura
ja…. Ja nie rozumiem dlaczego chcesz odejść… Czy ja coś zrobiłem nie tak. Czy
….
-Itachi to
nie tak. Tsunade umiera. Napisała do mnie list, że chce mnie zobaczyć jeszcze
przed śmiercią. Ja muszę wyruszać jak najszybciej. Przepraszam że muszę z
ciebie zrezygnować. Ja nie mogę… Odwróciła się i pobiegła w zupełnie inną
stronę niż stał Itachi, a mianowicie do swojego pokoju. Pozostawiła go w
głębokim szoku. Przez chwilę słyszała jak ją woła. Jednak ona nie zamierzała
się zatrzymywać. Dotarła do swojego celu i jak najszybciej wybrała kilka rzeczy
z szafy spakowała i już była gotowa do drogi. Prawie gotowa. Wyszła ze swojego
pokoju zamykając go na klucz. Swoje kroki skierowała do kuchni, gdzie spakowała
sobie mały prowiant. Poszła do stajni po konia. Kiedy wyprowadzała go ze stajni
usłyszała głos:
-Jadę z
tobą Sakura nie mogę cię zostawić samej. Była zaszokowana jego słowami.
-Zero ale
skąd o tym wiesz że ja wyjeżdżam?
-Słyszałem
jak rozmawiałaś z Itachim pozwól że będę ci towarzyszył.
-Dobrze,
tak naprawdę nie chce wyruszać sama…
Nadal nie
docierały do niego słowa Paina mówiącego coś o jakimś planie na polepszenie
bytu mieszkańców Romy. Myślami był bardzo daleko razem z pewną różowowłosą
dziewczyną.
Wyruszyła
już parę godzin temu zbliżał się już wieczór a co najgorsze wyruszył z nią Zero.
Nie dała sobie nic powiedzieć wpadła w taką agonię po tym jak dowiedziała się o
chorobie Tsunade, że nawet nie dała sobie nic przekazać. Wyruszyła szybko.
Nawet nie omówiła z nim szczegółów swojej podróży. Za chwilę ma do niego
przyjść pierwsza kandydatka na żonę niejaka Yuuki. Czekał na nią w Sali
tronowej, a przy okazji Pain mówił jakie ma plany dotyczące państwa. Wpatrywał
się w drzwi które powoli się uchylały. Przez nie wkroczyła dziewczyna. Miała
brązowe długie włosy dokładnie ułożone i upięte u góry. Suknie miała błękitną
bardzo przyozdobioną w różnego rodzaju falbany, wstążki, koronki i diamenciki.
Sakura by się tak nie ubrała, nie zrobiła by z siebie chodzącej- świecącej
karuzeli. Wyglądała jak by zaliczyła bardzo bliskie spotkanie z tęczą.
Spojrzała na niego swoimi tęczówkami w kolorze zgniłej zieleni. Sakura ma
piękniejszy kolor oczu- znów nieświadomie przyrównał ją różowowłosej.
środa, 8 października 2014
Plagiat
Ogłoszenia:
Hej wszystkim jest
coś wartego poświęcenia chwili uwagi. Proszę przeczytajcie ten post a potem
zapoznajcie się z linkiem
Tu chodzi o Leith.
Już pewnie co niektórzy wiedzą o co chodzi i wogólę, ale ja pokrótce przedstawię. Leith posiada bloga
pewnie kojarzycie o Sasuke i Niko, super
polecam ja sama jestem jego fanką J Kiedyś poproszę
autorkę o autograf :P, ale co do sprawy znalazła się taka mała niepełnoletnia
twórczyni książki, której całą treść Z E R Ż N Ę Ł A z bloga Leithe. Jaka
masakra, żeby być aż tak bezczelnym, do tego jeszcze nasz kraj Polska w którym
system karny działa jak działa i umarza wyroki. Nie mogę przeżyć normalnie.
Ktoś się trudzi, piszę bloga, stara się z czasem ma swoich fanów tworzy piękną
historię a tu znajduje się taka mała siksa i wszystko przywłaszcza i jeszcze
roki to i ma KASĘ a ty piszesz bloga bezinteresownie, bez żadnego wynagrodzenia,
aż mnie nerwy noszą jak można zrobić coś takiego po prostu nie rozumiem. Ale tu
nie chodzi o moje żale trzeba coś z tym zrobić jak najszybciej. Kliknijcie na
link i przeczytajcie szczegóły tego jakże bezczelnego plagiatu. To może
przydarzyć się każdemu. K A Ż D E M U posiadaczowi bloga. Teraz trzeba
nagłośnić tą sprawę. Plagiat nie może być bezkarny. Pozdrawiam. Niech każda
osoba co ma bloga dowie się o tym i także nagłośni plagiat który dotknął Leithe
piątek, 3 października 2014
Rozdział 20
„Zetknął nas los, a
może przypadek,
Najlepsze jest wciąż to, co nieznane,
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą,
poprowadzą nas…
Zamknij na chwilę oczy nie myśl o tym, czy boisz się czy nie
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew
Dziś to, co mamy na pewno to siebie, nic więcej
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą donikąd chociaż raz”
Najlepsze jest wciąż to, co nieznane,
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą,
poprowadzą nas…
Zamknij na chwilę oczy nie myśl o tym, czy boisz się czy nie
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew
Dziś to, co mamy na pewno to siebie, nic więcej
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą donikąd chociaż raz”
-Grzegorz Hyży- Na Chwile
Siedział na
kanapie i zastanawiał się co to jest sens życia, czy ma on jeszcze jakieś
priorytety, czy w życiu zostało mu jeszcze coś oprócz smutku, strachu,
obowiązków i zmartwień. Już dawno nie zaznał prawdziwego szczęścia, można
powiedzieć, że zapomniał co to jest szczęście. Jednak gdy dogłębniej się
zastanowił, to czy patrzenie na różową panią nie sprawiała mu radości i
namiastki szczęścia. Tęsknił za swoją rodziną. Tęsknił za bliskimi i życiem
dowódcy. W pewnym sensie walka była długo jego kompanem, długo stanowiła
nieodłączną część jego życia. Spojrzał na swoją rękę. Jak wiele istnień
pochłonęła, jak wiele rodzin rozbiła, ile nieszczęścia przyniosła. Spełniał
rozkazy cezara.- Zabijał. Chora walka toczyła się wszędzie i o co? O
poszerzenie granic państwa, o zdobycie nowych poddanych, o skarby jakie nowa
ziemia mogła nieść. Dobrze jest mu z tym co ma, nie chce zmian, chodź przed jego oczami stanął pusty dom,
został pozbawiony rodziny, wie, że już nigdy nie wróci w tamte czasy, ponieważ
one przeminęły. Nigdy nie był gotowy, żeby żyć jak mu kazano. Wszystko co miał
zabrał mu los. Jedno wie- już nigdy tam nie wróci. Zawsze myślał, że mimo dobrych
rad można w dobrą stronę biec. Los okłamał go brutalnie pozbawiając go
wszystkiego co kochał. Chciał zapomnieć o przykrej przeszłości, przejść na
drugą stronę mostu, schować żal, zmienić się, już nigdy nie wracać do przeszłości.
-Z A P O M N I E Ć. Lepiej zostawić w tyle złe czasy. Schować dumę w kieszeń,
na próżno szukał sensu w rozkazach cezara gdy był jeszcze dowódcą. Wie, że już
nigdy nie wróci tam. Zamknął oczy. Od razu ukazała mu się twarz różowo-włosej.
Patrzyła na niego tymi swoimi zielonymi oczami. Na jego twarz wkradł się
delikatny uśmiech. Wyciągnął przed siebie ręce i wyobraził sobie że chwyta ją
za szyję po czym dusi.
-Co ty ze mną
robisz słyszysz, ogłupiasz mnie, przy tobie nie umiem myśleć racjonalnie, przy
tobie się gubię. Z szerszym uśmiechem na twarzy puścił wyobrażenie Haruno.
Zaśmiał się głośno, gdy doszło do niego, że przed chwilą próbował udusić
wyimaginowaną Sakurę.
Po chwili wstał z
wygodnej kanapy i swoje kroki skierował ku wielkiemu oknu. Miał z niego piękny
widok na ogród który teraz oświetlał blask księżyca. Już dawno zrobiło się
ciemno. Pan nocy wyjątkowo mocno świecił. Noc był jasna. Gwiazdy przepięknie
migotały. Szukał wzrokiem tej najjaśniejszej.
-Itachi,
tata mówił mi, że tamta gwiazda- wskazał paluszkiem na najjaśniejszą- to jak
się zawsze za nią będzie podążać odnajdzie się dom. Chłopczyk spojrzał wzrokiem
pełnym zainteresowania na młodego mężczyznę. Czarnowłosy uśmiechnął się
delikatnie do brata.
-Tak to prawda, owa gwiazda zawsze
cię doprowadzi do domu, bo to nie tylko gwiazda. Każdy w niej ma ukrytego
anioła stróża, który chce dla nas jak najlepiej i gdy się zgubimy nocą, on
zawsze pokażę nam drogę. Z chłopczyka ust wydobył się cichy dźwięk typy wooow.
Patrzył zafascynowany na najjaśniejszą gwiazdę, po chwili jego wyraz ukazał
fakt, że nad czymś gorączkowo myśli.
-Już wiem- krzyknął szybko wstając.-
nazwę go Arachid.
-Kogo? Zapytał długo-włosy chłopak.
-No mojego anioła stróża ukrytego w
tej gwieździe tak nazwę. Arachid ładnie co nie. Siedmiolatek zaczął się głośno
śmiać po czym z hukiem upadł znów na trawę obok Itachiego.
-A jak ty nazwiesz swojego? Po chwili
znów można było usłyszeć z ust chłopca pytanie.
-Mój będzie nazywał się Sakura. Takie
imię przyszło mu do głowy, a skąd taki pomysł. Przyjaciółka mamy urodziła
dziewczynkę, widział ją ostatni raz jak była malutka, dla tego, że trzy lata to
jej narodzinach wyprowadzili się. Ojciec dziewczynki dostał posadę na dworze
cesarskim. Po tym słuch po nich zaginął. Już nawet nie pamiętał jak wyglądała
owa dziewczynka- ale miała bardzo niespotykane imię- Sakura.
-Fuuuu wymyśl coś lepszego to imię
jak dla baby. Głośny protest wydał się z małego ciała
-Bo ma być babskie, bo mój anioł jest
babą. Odpowiedział starszy po chwili. Oburzenie wkradł się na twarz
siedmiolatka. Nie rozumiał jak można mieć anioła i to do tego kobietę, to było
śmieszne.
-Niech ci będzie twój anioł to słaba
baba, a natomiast mój to wielki umięśniony wojownik, którego nikt nie może
pokonać i wszyscy się go boją. Szczery głośny śmiech wydał się z krtani
starszego członka rodziny.
-A mój anioł to piękna kobieta i twój
anioł się w niej podkochuje.
-Itachi to nie prawda- zaprotestował
chłopiec.
Wspomnienia wróciły do niego podwójnie. Nie mógł
przestać się uśmiechać- Sakura -powiedział szeptem. –Sakura- powtórzył jak by
chciał w jakiś sposób do siebie ją wezwać.
Biegła śmiała się- była szczęśliwa.
Była zadowolona że zgodziła się na propozycję Zero. Zapomniała o zmartwieniach,
nie myślała teraz o niczym, pochłonęła ją radosna chwila.
-Zaraz cię dogonię
zobaczysz- usłyszała za sobą krzyk chłopaka. Jak by na odpowiedź zaśmiała się
jeszcze gorzej. Swoimi nogami mocniej uderzyła w boki zwierzęcia, aby zmusić go
do szybszego galopu. Ścigali się ze sobą między drzewami w pobliskim lesie.
Wiatr rozwiewał kaskadami jej długie różowe włosy. Oczy niesamowicie iskrzyły
się szczęściem. W tej chwili czuła się- wolna.
-Próbuj szczęścia-
odkrzyknęła. Słyszała że się do niej zbliża. Słyszała coraz głośniejszy galop
jego konia tuż za sobą. Pośpieszyła jeszcze konia. Bieg koni rozwinął się do
imponującej prędkości. Po chwili poczuła jak chłopak łapie jej lejce i zwalnia
obydwa konie.
-No dobra masz
mnie. Spojrzała na niego. Jego twarz była rozpromieniona, też ta wycieczka mu
sprawiła przyjemność. Iskrzące oczy mężczyzny przypatrywały się jej z
nieodgadnionym wyrazem. Usta miał wygięte w subtelny uśmiech. Blond włosy były
równie mocno roztrzepane co jej, jednak nadawały mu wiele uroku.
-Chodź Sakura
usadźmy na chwilę tam. Palcem pokazał jej polanę z małym strumykiem na który
przewróciło się drzewo. Poszli w jego kierunku. Konie przywiązali do pni drzew,
a sami postanowili ulokować się na drzewie które znajdowało się metr nad
strumykiem. Prawdopodobnie przewróciło się przez siły natury- wiatr- starość
drzewa- korniki. Dzieła buty tuż przy konarze i przy pomocy ręki Zero weszła na
pień drzewa. Przesuwał się z gracją na palcach. Doszli na środek strumyka po
drzewie i tam usiedli. Sakura lekko zamoczyła palce u stóp. Woda była zimna, a
raczej lodowata. Śmiali się wygłupiali, rozmawiali o bzdetach. Dobrze czuli się
w swoim towarzystwie. Spojrzeli się w swoje oczy. Twarz chłopaka zaczęła
przybliżać się do niej. Wiedziała co za chwilę nastąpi. Na chwilę
pomyślała ,, co mi szkodzi” jednak
szybko nadeszło opamiętanie, w jej sercu był inny. Nagły ruch sprawił, że
ześlizgnęła się z drzewa w akcie bezradności chwyciła Zera za koszule co
skończyło się ich upadkiem w lodowatej wodzie. Strumyk nie był głęboki woda
sięgała im jedynie do pasa. Spojrzeli się na siebie po czym wybuchnęli oboje
głośnym śmiechem. Skorzystała z pomocy blondyna i podała mu swoją dłoń. Po
chwili byli już na brzegu. Cali byli mokrzy- ale zadowoleni. Wsiedli na swoje
konie i skierowali się ku posiadłości Cezara. Dobrze czuła się w towarzystwie
brozowo-okiego.
-Mam nadzieję, że
jeszcze to kiedyś powtórzymy- mówiąc to mężczyzna na koniu posłał w jej
kierunku szeroki uśmiech, który to ona odwzajemniła. Już dawno nikt jej nie
sprawił tyle radości co on.
-No jasne, że tak.
Znakomicie się bawiłam. Jesteś naprawdę imponującym jeźdźcem. Ucieszyłam się,
gdy dzisiaj przyszedłeś do mnie i poprosiłeś o wspólną przejażdżkę.
Odpowiedziała. Cały czas nie spuszczali z siebie oczu. Jechali obok siebie
konno.
-Ja również się
cieszę. Widziałem jak jeździsz konno podczas tego konkursu na żonę, ale to
beznadziejne pomysły ma senat. Nie rozumiem jak oni mogli wymyślić coś tak
głupiego.
-Widocznie senat
Rzymu jest bardzo kreatywny, lub najzwyczajniej było tyle kandydatek, że
postanowili połowę odprawić z kulturą.
-A ty co tam robiłaś.
Też startujesz? Nie wiedziała co ma na to powiedzieć ,,Tak startuję bo Itachi
się zachlał i mnie też wpisał, a że obiecałam to się już nie wycofałam i
próbuje swojego szczęścia.”
-Tak też startuję.
Sprawdzam swoje umiejętności- okłamała go. Chłopak delikatnie zmrużył oczy, ale
nic już nie powiedział. Zbliżali się do posiadłości. Było już widać mury
miasta. Jechali prosto do stajni gdzie konie oddali w dobre ręce stajennych.
Szli do zamku. Zero odprowadził Sakurę aż do głównego holu i pewnie poszedł by
dalej jednak dziewczyna stwierdziła że dalej sobie poradzi. Chłopak ustał
naprzeciwko niej. Szybkim ruchem złapał obiema dłońmi za jej policzki i wpił
się w jej malinowe usta. Nie oddawała pocałunków, ale również i go nie
odepchnęła. W tej chwili zachowywała się samolubnie dawała mu nadzieję, chodź
dobrze wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Oderwał się od niej i spojrzał w
jej oczy.
-Dobranoc
powiedział po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Uśmiechnęła się
delikatnie. To było bez sensu. Pomyślała.
Szybko kroczył do
swojej komnaty. Złość zawładnęła całym jego ciałem. Nie wiedział co się z nim
dzieje. Trzasnął za sobą głośno drzwiami. Podszedł do najbliższej ściany i
zadał jej kilka ciosów z zaciśniętej pięści. Chodził nerwowo po pokoju tam i z
powrotem. Jak mogła. Coś takiego zrobić. Nie wytrzymał napadła go kolejna salwa
złości. Złapał w rękę wyrzeźbioną twarz Sokratesa. Jednym susem przeleciała
przez pokój po czym z impetem uderzyła w ścianę przez co posągowa twarz
rozpadła się na milion małych kawałków. Jej los podzieliła także kilka innych
rzeczy które wpadły w ręce Itackiemu. Był zły. Bardzo zły, a przez co? Przez
głupi pocałunek Sakury i Zera. To go tak zezłościło. Z impetem upadł na łóżko.
Wziął parę wdechów i wydechów na uspokojenie. Co ty robisz chłopie? –pytał
siebie w myślach.
Od autorki: No i walnęłam już 20 rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni moją twórczością. Jak zauważyli pewnie niektórzy (albo i nie) zmieniłam odrobinę fabułę jaką prowadziłam do tej pory na onecie. Postaram się jak najczęściej dodawać notki a po skończeniu tego opowiadania kolejnego bloga przeniosę z onetu i dokończę i tak postaram się skończyć moje wszystkie blogi. Pozdrawiam
środa, 17 września 2014
Rozdział 19
Różnica
pomiędzy seksem i śmiercią polega na tym, że kiedy będziesz
umierał, nikt nie będzie się śmiać z ciebie, że robisz
to sam.- Woody Allen
Kogo
jak kogo, ale akurat jego się nie spodziewała. Spojrzała na czarno-włosego swym
iście zielonym wzrokiem spod wachlarza niesamowicie gęstych, długich i czarnych
rzęs. Zaskoczył ją i to bardzo. Zapatrzyła się na jego iście bladą twarz.
Zaokrąglone i lekko przymknięte oczy świadczyły o zmęczeniu, gdzie nie gdzie
ukazywały się mu zmarszczki. Z tego co słyszała jest od niej o pięć lat
starszy, jednak podobno to zasłużony generał, który dowodził wojskami Rzymskimi
przez dość długi okres. Usta wygięte w lekkim uśmiechu który zniewalał co
jeszcze bardziej uświadczyło Sakure o jego jak widać dużym upojeniu alkoholowym.
Czarne włosy lekko roztrzepane świadczyły o tym że za nim dotarł pod jej drzwi
zaliczył parę wywrotów, salt, upadków i potknięć. Stali tak i wpatrywali się bez jakiego
kolwiek konkretnego celu. Zauważyła że Itachi coraz bardziej poszerza ku niej
swój uśmiech. –Wiesz co od pierwszego razu, znaczy odkąd pierwszy raz cię ujrzałem u
boku tamtego tyrana miałem wrażenie że jesteś dziewczyną z moich snów.
Dziewczyną która kazała mi się nie poddawać i walczyć. Rozszerzyła usta szerzej na te niesamowite
wyznanie. Nie wiedziała czy ma się teraz śmiać czy mu gratulować. Ona czyjąś
motywacją to było jak dla niej coś niesamowitego.
–
I do tego twoje piękne różowe włosy i te oczy które tak przenikają swoją
zielenią, to po nich cię rozpoznałem, to po nich wiedziałem że jesteś dziewczyną
z mojego snu. No teraz to myślała że zaraz służba będzie musiała zbierać ją z
podłogi. Itachi Uchiha cholernie skryty gość prawi jej teraz komplementy i to
nie byle jakie stwierdza, że mu się podobają jej włosy i oczy. Nie mogła
uwierzyć w to co słyszy. Czy to działo
się rzeczywiście, czy może wzrok i słuch pałały jej figle.
- Panie ja… Nie dane było jej
dokończyć gdyż przerwał jej subtelny głos czarno-włosego
– Nie Sakura niemów do mnie
tak- jestem Itachi po prostu Itachi nie żaden P A N rozumiemy się- powiedział
srogim głosem karcąc ją jak małe dziecko, jednak po chwili znów na jego bladej
twarzy pojawił się uśmiech.
- Mam do ciebie prośbę
zgłosiłem cię jako kandydatka na moją żonę, nie wiem czemu może to przez ten
alkohol, może mi się przypodobałaś, jutro jak zobaczę na liście będę się
wstydził ale obiecaj mi że nie ważne co będę gadał nie wycofasz się.- Wiedział
to po prostu wiedziała alkohol robi z ludzi głupich, jak się teraz tak na niego
patrzyła stwierdziła, że nigdy się nie upije. Ni chciała by później się za
siebie wstydzić.
-Itachi ja nie sądzę żebym
miała jakie kolwiek szanse, tyle pięknych kandydatek i wogólę i … Nie
dokończyła zdania ponieważ przeszkodził jej w tym brunet, a raczej jego usta
które ją całowały namiętnie w usta. Ze zdziwienia oczy rozszerzyła oczy do
granic możliwości. Czy to jest możliwe? Zastanawiała się na tym. Nie oddawała
pocałunków, napięła wszystkie mięśnie. Sasuke jej tak nie całował, jednak czuła
się źle z niewiadomej przyczyny przed oczami stanął jej Sasuke. Odepchnęła od
siebie mężczyznę jak najmocniej umiała, po czym szybko zamknęła drzwi. Oparła
się o drewniane drzwi czuła że ma przyśpieszony oddech, a serce niesamowicie
szybko jej wali jak by zaraz miało uciec z jej klatki piersiowej. Słyszała jak Itachi się dobija.
-Sakura, przepraszam,
Sakura co ja ci zrobiłem, Sakura nie chciałem, Sakura porozmawiajmy, Sakura
wybacz mi, Sakura otwórz mi te drzwi. I tak w kółko. Stał pod jej drzwiami
jeszcze z godzinę po czym walenia ucichły. Wyjrzała na korytarz aby się upewnić
że już sobie poszedł. Ujrzała go śpiącego pod ścianą
-Och, niech stracę.
wyszeptała
Obudziły
go promienia słoneczne padające wprost na jego twarz. Uniósł rękę aby tymczasowo
uchronić oczy przed rażącym światłem. Jęknął czując strasznie okropny ból głowy
oraz potworną ochotę aby się czegoś napić. Z jękiem niezadowolenia odwrócił się
plecami do okna i nakrył kołdrą. Wtulił w nią swoją twarz czując piękny zapach
lawendy i wiśni. Zaraz tak nie pachniało jego łóżko, a kołdra powinna być
koloru czarnego, a nie czerwonego. Wstał szybko do pozycji siedzącej co
ponagliło ból głowy. Rozejrzał się dookoła. Teraz był pewien to nie był jego
pokuj. W tedy ujrzał właściciela owego pokoju, a raczej właścicielkę, która
smacznie spała jeszcze na fotelu przykryta jakimś cienkim materiałem. Wstał z
łóżka. Z położenia słońca wywnioskował, że są godziny jeszcze wczesno poranne.
Nie pamiętał co się wczoraj wydarzyło.
Jedynie pamięta jej wyjście z balu, a potem jak lał w siebie kieliszek
za kieliszkiem wina. Jeszcze te panny które prezentowano mu, chciał pośród nich
widzieć Sakurę. Wstał z powoli i podszedł do dziewczyny. Spała spokojnie sobie
nie zważając na pojedyncze kosmyki które zasłaniały jej twarz. Delikatnie
odgarnął je jej za ucho. Miał teraz widok na jej twarz. Miała naprawdę bardzo
jasną karnację. Wydawała się być taka spokojna. Jedną dłoń wsunął jej pod
plecy, a drugą pod zgięcia kolan i jednym szybkim różem uniósł ją na swoich
jękach. Jeszcze chwilę się jej przypatrywał, po czym swoje kroki skierował ku
jej łóżku. Delikatnie ją położył i przykrył kołdrą. Nie wiedział co go w tedy
skusiło, ale delikatnie pochylił się nad jej sylwetką mając cały czas otwarte
oczy i sprawdzając czy czasami się nie przebudza. Na jej ustach złożył
delikatny pocałunek. Bez szelestnie potem opuścił pokój różowo-włosej. Swoje
kroki skierował do swojej komnaty gdzie wziął odprężającą kąpiel. Zastanawiał
się co robił w pokoju dziewczyny. Odchylił swoją głowę do tyłu opierając ją.
Westchnął. Wczoraj jak ją zobaczył taką szczęśliwą czasie tańca to nie
wytrzymał musiał ją porwać. Chciał aby każdy taki uśmiech kierowała do niego,
chciał żeby jej soczyście zielone oczy widziały tylko jego, pragnął codziennie
przytulać jej drobne ciało do swojego, chciał być ostatnią osobą którą widzi
przed snem i być pierwszą osobą jaką zobaczy budząc się każdego ranka. Chciał
by to jego obdarowała swoją miłością, żeby to jemu podarowała swoje serce. Nie
wiedział skąd się u niego wzięło takie myślenie, ale ta dziewczyna intrygowała.
Zamknął oczy przypominając ją sobie z wczorajszego dnia. Czuł się jak by ujrzał
anioła i też tak wyglądała. Już w więzieniu okazała mu swą dobroć. Uśmiechnął
się przypominając sobie jak odwiedziła go dzień przed jego walką z Sasuke, a w
tedy ten ją na ty przyłapał. Jej spanikowany wyraz twarzy jak i lekko
zaróżowione policzki z zdezorientowania. Dzisiaj miał być pierwszy dzień w
którym parę kandydatek na jego żonę odpadnie. Najpierw będą musiały dosiąść
konia. Nie wiele kobiet to umiało, ale dla niego ta umiejętność była dość
ważnym faktem gdyż uwielbiał konie i w razie różnorodnych parad lub innych
pokazów jadą na koniach. Zdawał sobie że w długiej sukni to nie takie łatwe.
Przypomniał sobie jak uczył kiedyś tego swoją siostrę, mimo woli uśmiech wdarł
się na jego usta przypominając sobie owe wydarzenie:
-No wskakuj wreszcie na tego konia-
ponaglił ją brunet. Dziewczyna nadęła policzki i zawistnym wzrokiem popatrzyła
na swojego starszego brata. Westchnęła przeciągle po czym znów swoimi drobnymi
rękoma uchwyciła uprząż konia uniosła jedną nogę i położyła ją w odpowiednim miejscu, już miała podskoczyć i
przerzucić drugą nogę przez konia, gdy ten nagle ruszył do przodu powodując, że
dziewczyna upadła na ziemię. Szybko podbiegł do niej pomagając jej wstać.
-Itachi ja się nigdy tego nie nauczę, w
sukni to nie jest w cale takie łatwe, jak się o coś nie zaczepi to jeszcze coś
innego nie dam rady. Jej myślenie pozytywne dotyczące nauki jazdy konno nagle wyparowało
pozostawiając tylko sam pesymizm.
-Nigdy się nie nauczysz jak nie
zaliczysz parę upadków, ja miałem nie lepszy początek, tak samo spadałem nawet
rozbiłem sobie głowę, ale spokojnie patrząc jak ty upadasz mam już wrażenie że
dopracowałaś bezpieczne upadki i na pewno sobie nic nie zrobisz. Dziewczyna
słysząc to popchnęła go po czym skierowała swoje kroki ku wejściu do domu.
-Głupi jesteś Itachi- burknęła do niego
-Ej siostrzyczko ja tylko żartowałem
nie gniewaj się na chodź tu spróbujemy jeszcze, aż do skutku nie możesz tak
łatwo się poddawać. Dziewczyna westchnęła i odwróciła się ku niemu
-No dobra przecież skoro mam wyjść w
przyszłości za króla muszę umieć jeździć konno to podstawa, księżniczki muszą
umieć takie rzeczy. Itachi uśmiechnął się do niej pociesznie czochrając jej
blond włosy.
-Tak, tak księżniczko.
Swoją ręką sięgnął do
drewnianego stolika patrząc na listę kandydatek. Trochę ich było. Przewrócił
parę stron dalej i to co ujrzał mało co go nie zabiło. Jego pismem było
napisane Sakura Haruno. Nie było wątpliwości to było jego pismo. Teraz
sobie przypomniał co się wczoraj
zdarzyło. No cóż obiecała się nie wycofywać.
W głębi swojego serca miał nadzieję, że to ona będzie jego wybranką.
Uśmiechnął się do siebie. Miał już wychodzić gdy usłyszał głos swojego doradcy
wywołujący jego z za drzwi komnaty
-Panie zaraz zaczyna się
pierwsza konkurencja którą mają zaliczyć
panny.
-Zaraz będę- odpowiedział
po czym wstał z wanny.
Stała na placu za posiadłością
królewską. Czuła się zażenowana trochę tą sytuacją, ale obiecała Itackiemu, że
spróbuje to tak też postanowiła spróbować. Wszystkie dziewczyny jak już
przyszła były ustawione w kolejce, było około dwudziestu kandydatek, a że
przyszła na końcu musiała zając ostatnie miejsce w kolejce. Zastanawiało ją to
gdzie podziewał się rano Itachi doskonale pamiętała jak wrzucała go na łóżko a
sama postanowiła spać na fotelu, a jak rano wstała go nie było w jej pokoju, a
ona leżała na swoim łóżku. Co do bruneta jeszcze go nigdzie nie widziała.
Spóźniał się. Ciekawiło ją to jaką to pierwszą konkurencję wymyślono dla nich i widząc jak sylwetka
czarnookiego zbliża się ku nim czuła, że zaraz się wszystkiego dowie. Cała
świta ustała, po czym usłyszały głos urzędnika:
-Drogie panny pierwszą waszą
konkurencją będzie dosiadanie konia, a
następnie okrążenie tego małego placu dookoła. Usta wykrzywiły mi się w
uśmiechu współczując tym pannom przed nią. Każda ubrana w drogie, bogato
zdobione stroje które odsłaniały wiele, zaś ona ubrała nie zbyt ozdobną lekką
suknie. Pochwaliła się siebie samą za ten wybór po czym skierowała oczy na
pierwszą kandydatkę przed którą ustawiono konia. Już prawie usiadła na koniu.
Wybrała sposób ten kobiecy mając obie nogi z jednej strony konia lecz zsunęła
się nagle niego przez co koń stanął dęba i odbiegł od niej na parę metrów,
niestety odpadła, druga wybrała ten sam sposób siadu co pierwsza i udało jej
się ruszyć jednak nogami za mocno uderzyła w boki konia przez co ten wyrwał się
do przodu powodując że dziewczyna spadła. Trzecia kandydatka nie umiała nawet
wejść na konia zrezygnowała z tej
konkurencji, czwartej poszło lepiej nie za specjalnie, ale dała radę wsiąść na
konia i przejechać ten wyznaczony odcinek. Kolejka szybko się zmniejszała. Już
prawie wszystkie kobiety były już spróbować jak na razie żadna się nie
popisała. Zostały jeszcze cztery dziewczyny w tym także Sakura. Przednią
odpadło już 8 kandydatek, a także przeszło 8. Czas na kolejną z tej
dwudziestki, Niestety nie udało jej się zahaczyła suknią o siodło i upadła.
Następna dziewczyna uciekła jak tylko koń na nią popatrzył. Widać było, że
panicznie bała się koni. Przed ostatniej kandydatce się udało i teraz przyszła
kolej na Sakure. Widziała jak Itachi bacznie ją ilustruje swoimi tęczówkami.
Podeszła do konia. Nie biedzie bawić się jak inne dziewczyny i siedzieć na
koniu jak powinna siedzieć dama. Ona jeździ konno tak jak ją nauczył jej dobry
przyjaciel z zakonu. Często ścigali się po tutejszych lasach. Lekko pogłaskała
konia po grzywie czując, że koń jest już bardzo zdenerwowany i lekko popadał w
panikę. Tym gestem go trochę uspokoiła. Poklepała jego bok po czym chwyciła za
lejce.
Niektóre próby kandydatek
okropnie go rozśmieszyły a niektóre zażenowały. Widział ją. Jej różowych włosów
nie sposób przeoczyć. Co jakiś czas się uśmiechała. Również zerkała na niego lecz na krótko, tak jak on na nią.
Prawie wszystkie kandydatki już miały swoją szansę. Dziewięć kobiet jak na
razie przeszło, a dziesięć odpadło. Kto by pomyślał, że przy takim zadaniu
wykruszy się już polowa. Widział jak teraz ona podchodzi do konia. Uspokoiła go
głaszcząc go. Poklepała go, a następnie chwyciła za lejce. Jeszcze żadna dotąd
kandydatka nie popisała się niczym specjalnym. Włożyła nogę w uprząż i jednym
zgrabnym ruchem przełożyła drugą nogę przez konia. Podobało się mu to nie
próbowała siadać jak inne kandydatki bokiem, ona siedziała jak należy. W wolnym
dostojnym galopie przemierzyła dystans. Koń miał wysoko uniesioną głowę do góry
, natomiast ona siedziała wyprostowana. Widać było że umie jeździć. Zatrzymała
się przed czarnowłosym i jego świtą. Lekki uśmiech gościł na jej twarzy.
-Sakuro Haruno twoja próba
zaliczona, lecz jesteś kobietą nie możesz jeździć jak mężczyzna. Wywróciła
oczami wzdychając. Jemu w cale nie przeszkadzało to jak jeździ. Przełożyła nogę
przez konia i usiadła jak prawdziwa dama. Wyprostowała się wypinając pierś do
przodu. Zrobiła jeszcze jedno kółko.
-Nie sądzisz, że to było
niepotrzebne tylko ona z obecnych potrafi jeździć z nich wszystkich. Powiedział
pół głosem do Paina. Rudowłosy spojrzał na niego i się uśmiechnął.
-Wiem o tym ale musisz
przyznać świetnie wygląda na twoim koniu. Otóż to, żeby nie było za łatwo panie
posiadały konia Itachiego który zwał się ,,piorun”. Był to koń z ciężkim charakterem,
jednak bardzo dumny i dostojny, a Sakura rzeczywiście wyglądała na nim
świetnie. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, gdy powrotem ustała tam gdzie
stała
-Może być? Zapytała.
Jedynie czarnooki kiwnął głową. Widząc ten gest zwinnie zeskoczyła z konia i
udała się
powrotem do komnaty.
Po chwili i on ruszył jej
śladami gdy jej sylwetka zniknęła z jego pola widzenia. Musiał przyznać sam
przed sobą. Świetnie jeździła konno.
piątek, 12 września 2014
Rozdział 18
Należeli oboje do tego rodzaju
istot nerwowych, wrażliwych, szlachetnych i kochających, które zdolne
są do największych poświęceń, ale które w życiu i zetknięcu się
z jego rzeczywistością mało znajdują szczęścia, dając naprzód więcej,
niż mogą otrzymać. Ten rodzaj ludzi ginie też zaraz i myślę,
że jakiś dzisiejszy naturalista mógłby powiedzieć o nich,
że z góry są na śmierć skazani, bo przychodzą
na świat z wadą serca – za dużo kochają. – Henryk Sienkiewicz
Wyszła z pokoju i skierowała
swoje kroki ku sali tronowej gdzie miał odbyć się bal. Jej dźwięk stukotu
szpilek roznosił się po korytarzach. Wiedziała, że już zbliża się do celu.
Przed nią drzwi otworzyły się za pomocą dwóch służących. Postawiła swój pierwszy
krok do środka. Idąc wszyscy oglądali się za nią, mężczyźni po ślubie wzdychali
na jej widok wiedząc że ich żony nie porastają Sakurze do pięt, zazdrosne panny
szeptały sobie coś na ucho a czasami nawet się podśmiewywały, a w głębi siebie
zazdrościły jej okrutnie i marzyły o takim wyglądzie, kawalerzy nie mogli
oderwać od niej swych oczu zafascynowani nieziemsko piękną kobietą. Biała
suknia z falbanami obciśnięta na biuście podkreślając jego walory oraz
uwydatniając talię z przodu krótka odsłaniając jej długie zgrabne nogi na które
były nałożone czarne wysokie szpilki, natomiast z tyłu była długa i ciągnęła
się za nią po ziemi. Podeszła do stołu i wzięła kieliszek z nalanym winem, nie
lubiła alkoholu, ale musiała przecież czymś zająć ręce. Praktycznie nikogo nie
znała na tym przyjęciu, czuła się nieswojo i tak jakby zagubiona, to nie była
jednak jej bajka. Jej książę którego nawet nie polubiła chociaż miała do niego
pewien sentyment, nauczył ją trochę życia, znęcał się na niej, pokazywał
okrucieństwa i zgwałcił, a na koniec został wygnany z czego niezmiernie się
cieszyła. Kontem oka dostrzegła jak zbliża się do niej jakiś młodzieniec. Ustał
przed nią posyłając jej uśmiech. Ujął jej dłoń w swoją i pocałował ją mówiąc
-Witam panno Sakuro jestem Zero
syn konsula Rzymu. Przedstawił się do tego lekko się kłaniając. Tak była znów
panną po tym jak Sasuke został wygnany Itachi zwrócił jej ten tytuł z tego
powodu gdyż do małżeństwa została zmuszona. Chłopak był przystojny. Miał
dłuższe blond włosy i ciemno brązowe oczy. Sylwetkę miał dosyć dobrze
umięśnioną szerokie ramiona i ładne rysy twarzy sprawiały że większa
część kobiet chciały go za męża. Był wysoki Sakura spędzała mu ledwie do klatki
piersiowej.
-Witam cię Zero- przywitała się
z nim. Widziała jak jej się przygląda. Z pozoru zdawał się być bardzo miłym
towarzyszem. Brązowe oczy przeszywały ją na wylot. Był bardzo miły, a do tego
przystojny. Rozmawiali dosyć długi czas. Coś dostrzegła kontem oka i odruchowo
spojrzała się w tamtym kierunku. Cezar Rzymu stał i wlepiał swoje spojrzenie w
jej osobę nawet w tedy kiedy spojrzała mu się w oczy jednak po jakiś paru
sekundach speszyła się i odwróciła twarz do zagadującego do niej Zera skupiając
się na jego osobie i całkowicie ignorując wścibskie spojrzenie Itachiego.
-Może zatańczymy? Nagle
usłyszała tą wypowiedź z ust blondyna. Miała już trochę dość stania w miejscu
więc się zgodziła na jego propozycje. Złapał ją za dłoń i kierując się na
środek sali zaczęli swój taniec. Przyciągnął ją bliżej siebie położył jej jedną
dłoń sobie na ramieniu, a drugą ujął w swoją. Prowadząc ją w tańcu narzucał jej
swoje kroki do których musiała się dostosować. Do nich dołączyły się inne pary.
Jej suknia wirowała kiedy ją obracał. Nagle usłyszała odbijany i już tańczyła z
innym mężczyzną. Był on o głowę wyższy od niej, czarne włosy miał zaczesane do
tyłu, a pod nosem czarny wąsik. Tańczyła z nim przez chwilę po czym się
,,rozłączyli” robiąc tak zwane przejście. Tym razem trafiła do młodego
mężczyzny, pewnie parę lat młodszego od niej. Obrócił ją po czym trafiła w
czyjąś klatkę piersiową jak okazało się był to Itachi. Ukłonił się po czym
zaprosił ją do tańca. Wirowali razem wśród innych par, a kiedy jakiś chłopak
chciał ją ,,odbić” karo-oki zmroził go wzrokiem mówiącym ,,spieprzaj nie masz tu
czego szukać teraz ja z nią tańczę”, ten odwrócił się i poprosił do tańca inną
kobietę. Patrzyli sobie w oczy tak jak by czegoś w nich szukali. Jego były
ciemne i chłodne, a jej iskrzące się blaskiem zielne oczy pełne nieznanego jej
dotąd uczucia.
-Bardzo dobrze cesarzu tańczysz-
rozpoczęła rozmowę nie chcąc dalej ciągnąć przytłaczającej ciszy. Chwilę nic
nie mówił, tak jak by zastanawiał się co w tej sytuacji było by najlepsze,
-Ty również możesz pochwalić się
nienaganną sztuką tańczenia. Może chciał byś się czegoś napić, pewnie
jesteś spragniona po tym tańcu.
-Z miłą chęcią poproszę.-
Zaprzestali tańczyć po czym skierowali się ku stołowi z różnego rodzaju
napojami. Podał jej kieliszek z winem po czym wziął sobie drugi. Stuknęli się
szkłem po czym Itachi wypił wszystko duszkiem, a Sakura upiła tylko łyka. Widać
było że brunet jest już trochę podpity, musiał mieć nudny wieczór. Sięgnął
zaraz po drugi kieliszek wina wypijając na raz go cały, potem po drugi, trzeci
i czwarty. Jego czarne oczy zwróciły się ku niej. Były już lekko
przymglone od nadmiaru alkoholu i zmęczone przez ciągłą pracę.
-Sakura to jest bal który
zorganizowali konsulowie po to abym znalazł sobie żonę. Jest to dla
ciebie okazja gdyż też dzisiaj z pośród wszystkich tutaj obecnych wybiorę młodego
doradcę więc może ktoś wpadnie ci w oko.
-Chyba raczej powinieneś
sugerować się wiedzą doradcy, a nie tym który wpadnie ci w oko, a czy ja też
zaliczam się do grona panien w których będziesz wybierał swoją żonę?
-Oczywiście że nie, ty jesteś tu
jako mój gość. Zaraz zaczną się prezentacje rodzin którzy będą pokazywać swoje
córki mszę iść bardzo przepraszam.
W głowie szumiały jej słowa
Itachiego. Czyli nie jest godna by być jego żoną. Zażenowana całą tą sytuacją
spojrzała jeszcze tylko jak Itachi siedzi na tronie a obok niego dwaj jego
przyjaciele Kisame oraz Pain, a przed nimi ojcowie prezentowali swoje córki.
Nie chciała już tu być. Wyszła z balu kierując się do swojej komnaty. Weszła i
od razu co zrobiła to rzuciła się na swoje łoże. Leżała myśląc o tym wszystkim.
Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.
Obudziło ją mocne walenie do
drzwi. Nie wiedziała kto to może być. Zasnęła w sukni na łóżku. Zwlokła się z
wygodnego i ciepłego miejsca po czym wolnym krokiem podeszła do drzwi.
Otworzyła je powoli.
-Itachi???
Rozdział 17
Śmierć jest minimum. Minimum wszystkiego. Podczas tych godzin, gdy jesteś tak blisko drugiej osoby, z dwojga niemal stajecie się jednym... Minimum... Miłość jest śmiercią: śmiercią odrębności, śmiercią dystansu, śmiercią czasu. W trzymaniu się z dziewczyną za ręce najpiękniejsze jest to, że po chwili zapominasz, która ręka jest Twoja. Zapominasz, że są dwie, nie jedna.
Miesiąc Później
Sasuke opuścił granice
cesarstwa. Nie widziano go już więcej. Podobno uciekł i ukrył się w jakimś
obszarze poza granicami państwa. Orochimaru został zabity zaraz po tym jak
wyszło kto tak naprawdę kierował Sasuke. Zagościł ład i porządek. Itachi
okazał się dobrym cesarzem. Już w sercach ludzi nie gościł strach i lęk a
radość i szczęście. Naprawdę bardzo polepszyło się życie w cesarstwie.
Zaprzestano dalszych wojen i żołnierze wrócili do swoich żon i dzieci. Reszta
plutonów miała być powitana już pod koniec tego miesiąca. Sakura często
wychodziła z zamku. Itachi pozwolił wszystkim zostać w zamku. Na początku
chciała odejść ale tak naprawdę nie miała dokąd a do kapłanek nie chciała w
końcu to one ją wydały Sasuke. Często wychodziła i podziwiała jak bardzo zmieniło
się na tych ziemiach podczas rządów nowego cezara. Itachi dowiedział się że
jest synem króla i bratem Sasuke. Skąd? Otóż odkrył stare księgi i historię
rodu Uchiha. Naprowadziła go także jego blizna, to dzięki niej tak naprawdę
odkrył ten fakt. Wszyscy cieszyli się z takiego obrotu sprawy.
Sakura wstała i jak zwykle
poszła do swojej łazienki się odświeżyć, jako była żona wcześniej panującego
cesarza miała także duży wgląd w sprawy związane z krajem. Wyszła z łazienki i
po nałożeniu bielizny i sukni niebiesko-białej skierowała swe kroki do jadalni
gdzie jak mniemała wszyscy już byli. Usiadła obok Itachiego i nic nie mówiąc
czekała aż służba poda posiłek. Ukradkiem spoglądała na Itachiego, siedział na
swoim miejscu zaciekle o czymś myśląc. Wpatrywała się w niego dłuższą chwilę,
aż ich spojrzenia się skrzyżowały. Speszona szybko odwróciła głowę w drugą
stronę dziękując że w tym czasie weszła służba. Nikt nie rozmawiał.
Pełna kultura. Po skończonym posiłku postanowiła wyjść do ogrodu. Zaszła jeszcze
do swojej komnaty aby wziąć książkę. Siedząc na ławce w ogrodzie przy wielkiej
Fontanie wczytywała się w książkę. Nagle poczuła mrowienie na karku. Zaczęła
się rozglądać. Napotkała parę czarnych oczu patrzących z balkonu królewskiej
komnaty. Dłuższa chwile wpatrywali się tak w siebie. Sakura chciała odczytać
jakie uczucia nim targają lecz oprócz tej obojętności nic nie było widać.
Wstała z ławki i skierowała swe kroki ku pałacowi nie chcąc dłużej patrzeć w te
tak bardzo tajemnicze oczy. Postanowiła odwiedzić tutejszą bibliotekę. Uchyliła
ostrożnie drzwi jak by bojąc się czyjeś obecności. Powoli weszła do środka.
Pomieszczenie było ogromne. Miliony ksiąg które czekały aż ktoś je weźmie i
zrobi z nimi to do czego są przeznaczane- czyli je przeczyta. Sakura podeszła do
pierwszego regału i wzięła pierwszą księgę jaka rzuciła jej się w oczy. Książka
była bardzo gruba. Skórzane obicie nadawało temu uroku. Na okładce widniał
wachlarz czerwono biały i wijący się wokół niego niebieski smok z groźnym
spojrzeniem. Kartki były już pożółknięte co świadczyło o starości księgi.
Księga napisana była po hebrajsku. Podczas gdy jeszcze była w zakonie uczyła
się trochę od Tsunade podstaw tego języka. Powoli i mizernie przeczytała tytuł ,,Historia
klanu Uchiha”. Była bardzo zaciekawiona tą księgą. Przekartkowała powoli księgę
tak z ciekawości po czym wróciła znów na pierwszą stronę.
‘’… Klan Uchiha z pokolenia na
pokolenie obejmował tron Rzymu zwąc się Cezarami. Tron obejmował syn po ojcu
biorąc za żonę kobietę tylko ze swojego rodu. Klan ściśle przestrzegał zasad
panujących w rodzinie. Brat żenił się z siostrą lub swoją ciotką. Nie
dopuszczano nikogo z zewnątrz. Owe zasady złamał Fugaku potomek Musiniego który
pojął za żonę swoją matkę po śmierci swojego ojca. Jego matka spłodziła mu syna
Fugaku jedynego potomka który po śmierci Musiniego przejął władzę i zakochując
się w prostej mieszczance pojął ją za żonę która spłodziła mu dwóch synów
których nazwano Itachim i Sasuke. Starszego o pięć lat syna porwano zaraz po
narodzinach po czym słuch po nim zaginął. Młodszy syn żył przez wiele lat w
świadomości że jest jedynakiem, jednak ich przeznaczeniem jest skrzyżować swoje
miecze i zawalczyć o…
-yhym- czyjeś chrząknięcie
sprawiło że księga wypadła Sakurze z dłoni. Podniosła wzrok napotykając parę
czarnych jak noc tęczówek. Przestraszona spojrzała na księgę po czym wzrok
przeniosła na Itachiego. Czarne włosy związane w luźnego kucyka wypuszczały
kilka krótkich kosmyków niesfornie opadających na jego twarz. Miała ochotę
podejść i ręką delikatnie założyć mu je za ucho. Jej zdaniem strasznie był
podobny do Sasuke. Od czasu kiedy była u niego w lochach nie rozmawiali
ze sobą. Pozwolił jej zostać w zamku chociaż obowiązkiem jako małżonki byłego
cezara było wygnanie razem z nim. Widziała jak został wyrzucony za mury państwa
patrzył na nią swymi oczami w sposób taki jak by obiecał że jeszcze tu po nią
wróci po nią i po władzę. Nie chciała by już nigdy na niego patrzeć. Bała się
go i po dziś dzień boi.
-Co ty tu robisz?- dobiegło do
niej pytanie z ust czarno-włosego. Przez chwilę te pytanie krążyło jej w
głowie. Brunet przeniósł swój ciężar z jednej nogi na drugą co było oznaką jego
niecierpliwości co do odpowiedzi różowo-włosej.
-Y jaaa eee chciałam jakąś
książkę do czytania. Powiedziała pierwsze co jej przyszło do głowy. Westchnęła
przeciągle bojąc się następnych poczynań Itachiego.
-Jakąś książkę do czytania hmmm.
Mówiąc to podszedł do niej i podniósł książkę leżącą u jej nóg. Chwilę
popatrzyła na nią po czym odłożył ją na miejsce.
-Myślę że to nie jest
odpowiednia książka dla ciebie, ale mam coś tu dla ciebie takiego… Podał jej
srebrną księgę dotyczącą jakiejś historii powstania Rzymu. Podał jej ową rzecz
do ręki. Chwilę trzymał dłoń dziewczyny patrząc jej w oczy po czym tak jak by
się obudził z letargu.
-Wiesz co kiedyś w śnie
nawiedziła mnie istota bardzo podobna do ciebie, naprawdę była jak ty. Mówiąc
to położył rękę na jej policzku delikatnie go głaszcząc. Miał taki ciepły i
delikatny dotyk. Sakura stała jak zaklęta nie wiedząc co w tej chwili zrobić.
-Kiedy przyszłaś do mnie jak
byłem w lochach od razu cię poznałem wiedziałem że kiedyś nasze drogi się
jeszcze skrzyżują i będziemy sobie bliscy. Muszę już iść pamiętaj że zaraz
musimy zjawić się na obiedzie a i nie zapomnij o wieczornym balu będzie tam
wiele własnych osobistości masz szanse na coś wielkiego. Po tym jak to
powiedział odszedł a ona została sama w bibliotece. Jeszcze nie doszła do
siebie, jeszcze raz to wszystko przemyślała. Jak to jej szansa? Jaką szanse
miała uzyskać na balu? Że niby ma obie tam kogoś znaleźć? Już trwała w trudnym
i bardzo nieszczęśliwym związku więcej tak fatalnie nie trafi.
Szła korytarzami prosto do
jadalni gdzie miała odbyć się uczta. Weszła głównymi drzwiami i usiadła koło
Itachiego. Jej miejsce nie zmieniło się kiedyś siadała w tym samym miejscu
tylko koło Sasuke. Podczas konsumowaniu cały czas rzucali sobie ukradkiem
spojrzenia. Po skończonym posiłku postanowiła udać się do pokoju aby
przygotować się na bal. W końcu ma być o godzinie 16 a już 14 czyli zostały
tylko dwie godziny, mało czasu. Pierwsze co zrobiła to nalała pełną wannę wody.
(umówmy się że były już wanny bo nie wiem jak te beczki drewniane się nazywają
więc wanny ok.) Tego co było jej teraz trzeba to właśnie tego relaksu w gorącej
wodzie. Odprężyła się w różano-wiśniowych olejkach i zaczęła rozmyślać o
dzisiejszym balu. Ciekawiło ją kto tam będzie i co się wydarzy. Postanowiła
wyglądać olśniewająco nie wie dlaczego tak jak by chciała kogoś sobą zachwycić,
ale potem stwierdziła że jest kobietą i musi pięknie wyglądać. Wyszła z
wanny i osuszyła swoje ciało ręcznikiem. Wtarła w swoje ciało balsam
różano-czekoladowy, a następnie lekko podkreśliła swoją urodę tak zwanymi
kosmetykami. Założyła bieliznę a na to piękną białą suknie z przodu
krótka a z tyłu ciągnąca się po ziemi. Zakładana była bez ramiączek a na
szyję miała złoty pas. Do tego długie kolczyki złote oraz skromną złotą
bransoletkę z wysadzanymi diamencikami. Długie włosy pokręciła i zrobiła dwa
warkocze po czym je spięła dookoła głowy a na czubek swojej fryzury
wpięła tiarę diamentową.
Za nim się obejrzała była już
szesnasta czas balu…
Rozdział 16
Ludzie są dobrzy
i źli, odważni i tchórzliwi, szlachetni i godni pogardy.
[...] A najdziwniejsze jest to, że najczęściej wszystkie
te cechy naraz goszczą w jednym tylko człowieku. I dopiero
wówczas jest on całością. Całością zarazem silną i słabą,
godną szacunku i godną współczucia. Taki właśnie
jest człowiek. Wielki i mały jednocześnie.
-Dorota terakowska
I nadszedł ten moment w którym miała odbyć się walka między
Cezarem Sasuke a generałem Itachim. Krótko włosy brunet stał właśnie nad
areną i przyglądał się wszystkiemu. Był już przygotowany. Na sobie miał srebrną
zbroję. Przy nim stał jego doradca Orochimaru. Rozmawiali o czymś bardzo cicho
niestety Sakura nie mogła tego słyszeć gdyż stała przy wejściu i patrzyła na
plecy swojego niechcianego męża. Może i chciała dla niego śmierci ale nie tak
dosłownie. Chciała wolności. Żyła cały czas w strachu i to ją popchnęło do tego
aby życzyć Sasuke śmierci, bo gdy człowiek się boi i żyje w strachu do głowy
przychodzą mu dziwne myśli i robie rzeczy nie do końca przemyślane. Gdy się TERAZ tak
nad tym zastanowiła zawsze była czuła na ludzką krzywdę, a bądź co bądź cezar
to też człowiek i niewiadomo jakie rzeczy by robił on także zasługuję na
szczęście mimo jego czynów. Jednak widocznie coś kombinował. Widziała jak co chwila
Orochimaru odwraca twarz ku Sasuke tak że widziała jego boczny profil i
widocznie się parszywie uśmiechał.
Zastanawiała się nad wynikiem tej walki. Chciała aby żadne z
nich nie zginęło tylko wymyślili jakiś inny sposób aby to
rozstrzygnąć. Wiedziała że Itachi ma żal do władcy o coś i dla tego tak
bardzo chce się zemścić, a Sasuke ma zupełnie jakieś inne powody.
-Orochimaru każ aby w razie gdybym przegrał i powalił mnie na
ziemię to umieść na wszelki wypadek oczywiście łucznika na jednej z wierz i w razie
potrzeby niech strzeli w mojego przeciwnika.
-Rozumiem mój władco że jesteś co do sytuacji uprzedzony i na
wszelki wypadek będziemy oszukiwać.
-Orochimaru to generał wyszkolony w walkach a ja trenowałem
walki w mieczach od dzieciaka ale aż tak dobrze nie jestem wyszkolony.
-Mój władco ZGADZAM SIĘ z
tobą, trzeba być na każdą sytuację uprzedzonym. W końcu masz dla kogo żyć
jesteś władcą tego pięknego królestwa i masz piękną żonę.
Oboje odwrócili się w stronę Sakury i popatrzyli na nią. Ich
wzrok był dziwny. Widziała że mają co do niej jakieś plany. Westchnęła
zażenowana. Czy jeszcze długo ma się tak męczyć. Czy jej passa będzie dalej tak
się toczyć. Co będzie po tym jak Sasuke wygra. Czy dalej będzie nią pomiatał?
Co jeszcze gorszego może się dziać? Będzie bić ale jeszcze mocniej? Zakatuje ją
na śmierć, a może się zmieni. Każdy może dostać drugą szanse, ale nie
każdy z niej prawidłowo korzysta.
Zauważyła jak Sasuke odwraca się i idzie ku niej, natomiast
Orochimaru znika gdzieś w drugim wyjściu. TERAZ wiedziała
że coś na pewno kombinują. Spojrzała się na Sasuke który zmierzał ku niej.
Pewność siebie miał wymalowaną na twarzy. Podszedł do niej i objął ją w pasie
przytulając do siebie mocno. Wyglądała przy nim bardzo drobniutko. Sięgała mu
tylko do klaty przez co jej głowa chowała się w jego silnych ramionach.
Widoczne były jedynie jej różowe włosy wystające gdzie niegdzie z za jego
ramion. Stal była zimna. Źle czuła się w jego ramionach jak mała zagubiona
drobniutka istotka w szponach drapieżnika. Pocałował ją jeszcze w czoło i
wyszeptał
-Kocham cię…
Nie mogła mu odpowiedzieć że ona go też bo tak w rzeczywistości
nie było. Nie chciała go okłamywać i wywoływać złudnych myśli. Nie dobrze jest
zwodzić tak człowieka bo to nie miało najmniejszego sensu.
Puścił ją i wyszedł, po czym skierował się na arenę gdzie już na
niego czekał Itachi. Oboje byli bardzo dobrze uzbrojeni. Stali teraz
naprzeciwko siebie mierząc się wściekłymi spojrzeniami. Byli bardzo podobni do
siebie. Niczym bracia, że też nikt na to nie zwracał uwagi, a może zwrócili ale
bali się odezwać. Władca był bardzo okrutny, wszyscy się go bali i to nie bez
powodu miał taką reputację. Wiele razy skazywał ludzi na śmierć przez
ukrzyżowanie, albo ścięcie za głupie drobne kradzieże. Niektórzy kradli by
przeżyć. Bieda panowała w państwie, ale odkąd przejął władzę Sasuke zlikwidował
Sejm i Senat. Sam podejmował decyzję bez niczyich wpływów.
-Itachi gotuj się na śmierć dzisiaj zakończę twoje marne
życie
Krzyknął Sasuke. Jego pewność siebie biła w długo włosego
bruneta przez co sam czuł się trochę niepewnie. On również patrząc na Sasuke
wywnioskował że coś jest nie tak. Musi zemścić się za rodzinę, za to co im
zrobił. Jak mógł potraktować tak małe bezbronne czteroletnie dziecko. Jego
szczątki zbierał po całym domu, jak i reszty rodziny.
-Nie bądź taki pewien, nie dam się tak łatwo, pomszczę swoją
rodzinę!
-Ach twoja rodzina której przydarzył się ten okropny wypadek.
Ktoś nie wiem kto nasłał na nich bandytów. Nie wiem jak to mogło się stać.
Mówił to aby zezłościć Itachiego. Czym bardziej go wkurzy tym
szybciej zakończy pojedynek. Wyprowadzony z równowagi długo włosy brunet straci
swoją czujność i zginie szybciej
-Wiem że to twoja sprawka!
-Och czyżby
Itachi natarł na Sasuke uderzając z całą siłą na jego tarcze. Co
jakiś czas odpierał ataki mieczem. Ciosy długo włosego były naprawdę bardzo
silne. Tarcza Sasuke była w coraz gorszym stanie, a bez tarczy obrona będzie
raczej ciężka. Krótko włosy schylił się i podciął przeciwnika który runął na
ziemię wypuszczając miecz i tarczę. Szybko wstał i dobiegł do miecza do tarczy
nie zdążył gdyż Sasuke natarł szybko na niego. Wymachiwali precyzyjnie mieczami
które krzyżowały się co jakiś czas. Kontem oka zauważyli jak wokół nich kręcą
się lwy gotowe w każdej chwili do ataku. Ogromne i silne koty szczerzyły kły co
chwila. Nagle jeden rzucił się na Sasuke. Ogromną paszczą rzucał na boki chcieć
odgryźć mu jak największy kawał mięsa. Itachi tak się zapatrzył na ten widok że
zapomniał o drugim kocie, który przypomniał mu o sobie skacząc mu na plecy.
Przewrócił się i widząc jak lew chce na niego skoczyć więc wystawił miecz przed
siebie w ostatniej chwili przez co kot się na niego nadział padając martwym
obok ciała Itachiego. Szybko wstał i wyciągnął swoją bron z ciała zwierzęcia.
Spojrzał na Sasuke on także rozprawił się ze swoim problemem ucinając
zwierzakowi ogromny łeb. Walka między nimi na nowo się rozpoczęła. Coraz
szybciej siły ich obu opuszczały. Oboje już chcieli zakończyć pojedynek. Walka
rozkręciła się jeszcze bardziej a oni ostatnimi siłami uderzali. Sasuke
spychany do tyłu ciosami bruneta cofał się do tyłu aż natknął się plecami na
zimny mór. Itachi wytrącił mu z rąk miecz i tarcze. To był już koniec.
Przeważyła szala tego iż Itachi był bardziej doświadczony i wytrwały.
Przerażony Sasuke szukał drogi ucieczki ale jej nie widział.
Swoją twarz skierował na Sakurę. Widział jej duże zielone oczy. Dostrzegł w
nich jak by nadzieję. W tej właśnie chwili uświadomił sobie jak był dla niej
okropny mimo tego że ją tak bardzo kochał. Teraz już było za późno na poprawę
wiedział to.
-Spierdoliłem wszystko- wyszeptał
Subskrybuj:
Posty (Atom)