Dzisiaj kolejne
zadanie jakie przypadnie wypełnić przez kandydatki na potencjalną żonę dla
Cezara Rzymu- dla Itachiego. Długo stała przed lustrem przyglądając się sobie.
Dzisiaj chciała wyglądać pięknie, wyjątkowo, a mimo to czuć się swobodnie i nie
zwracać zbytnio uwagi innych. Założyła suknie koloru miętowego. Była lekka-
skromna. Była na grubych ramiączkach. Z tyłu zawiązany gorset, a u dołu lekko
uniesiona. Do tego buty na lekkim obcasie- czarne wiatrówki. Swoje długie włosy
lekko podkręciła na końcach a dwa przednie pasma spięła u góry. Lekki makijaż i
już szła do wyjścia na plac. Jej buty lekko stukały o powierzchnie wydając
charakterystyczny stukot. Z budynku wyszła szybciej niż myślała. Spuściła głowę
gdy inne panny na nią spoglądały. Teraz jak tak rozejrzała się po wszystkich tu
zgromadzonych kobietach czuła że nie wygląda nawet ładnie. Inne panie ubrane
bogato, z pięknie zdobionymi strojami, każda prezentowała coraz to bardziej
piękne i pokaźne tkaniny, falbany i makijaże. Westchnęła zażenowana. Może
naturalność to nie jest to. Może trzeba wyjść bardziej bogato przyodziana.
Usłyszała jak do nich zbliża się cezar ze świtą. Uniosła dumnie głowę. Musi wziąć
się w garść bo jednak co jak co ale bardzo by chciała mieć Itachiego dla
siebie. Jednak nie wiedziała co on o niej sądzi.
Itachi to, Itachi
tamtooo… i tak w kółko. Czy nie mogą dać mu spokoju. Nie to że przeżyć
wczorajszy pocałunek słodkiej Sakury z innym to jeszcze teraz jak zwykle muszą
zatruwać go tym co chce senat.
-Senat nie chce
zgodzić się na kandydaturę Sakury. Musisz ją wydelegować, ona miała już męża
nie może być twoją żoną. Mówił Pain.
-Nie obchodzi mnie
to co myśli senat to ich sprawa. Nienawidzę
tych nadętych grubasów. Nagle tak im nie odpowiada Sakura. Im zawsze coś
przeszkadza, ale mówiąc szczerze najbardziej pragnę tego żeby to ona wygrała,
nie jest taka jak inne. Jest sobą
-Dobrze wiem o
czym mówisz, to naprawdę świetna dziewczyna, dużo przeszła przez Sasuke. Dużo
jej krzywd wyrządził i mimo tego że unieważniłeś jej ślub ona jednak nie jest
czysta.
-Czysta?
-Wiesz o czym
mówię.
-Tak wiem-
Stwierdził. Świnie z Senatu były naprawdę wybredne. Wiecznie im coś nie
odpowiadało. Sami wymyślili ten durny konkurs, a teraz raptem zmieniają zdanie
bo oni już mają dla niego tą ,,właściwą” kandydatkę. Jakiś bogaty ojciec jednej
z dam przekupił tych snobów i naglę znalazła się dla niego kandydatka, ale nie
on nie da się tak łatwo, on ma swoją kandydatkę na żonę, na inne nawet nie
patrzył.
-Nie dam się im
postanowiłem że dzisiaj wyłonię z tych kobiet trzy w tym tą jedną co tak upiera
się przy niej senat pozostałe dwie będą moich wyborem i zobaczymy jak się
sprawdzą.
-I na pewno będzie
w tej trójce Sakura- odrzekł rudowłosy mężczyzna.
-Jak ty mnie
dobrze znasz przyjacielu. Co powiesz na mały sparing na miecze po tym cyrku.
-Zgadam się coś
ostatnio się rozleniwiłem ciągle siedzę w papierach. Obydwoje zaśmieli się
zaśmieli jednocześnie. Po chwili wyszli na plac gdzie czekały na nich
wystrojone panny, a w tym jego różowa pani. Wzrokiem odszukał swojej
,,ulubienicy”. Stała jak zwykle nieśmiało na końcu. Z przodu panny przepychały
się o to by czarnooki zwrócił na którąś uwagę a ona nic. Jak by nie wyrażała
żadnego zainteresowania władcą. Nagle rozległ się głos doradcy cezara:
-Dzisiaj nie
będzie żadnej konkurencji nasz władca wybrał sobie trzy kandydatki z którymi po
kolei spędzi trzy noce. Oto one:
-Yuuki Goime-
zadowolony okrzyk kandydatki i brawa rozległy się pośród tłumu czemu owa panna przechodzi dalej. To ją
wybrał senat.
-Arumi Kaika-
Druga kandydatka wybrana przez Itachiego to czysty przypadek była pierwsza na
liście kandydatek. Teraz czekał, aż wywołają jego własną kandydatkę. Spojrzał
się na nią. Głowę miała lekko opuszczoną do dołu. Na jej twarz wkradły się
wątpliwości. Widział że zrezygnowała. Nagle uniosła głowę dumnie ku górze.
-i ostatnia
kandydatka Sakura Haruno- Teraz w jej oczach dostrzegł szok. Czyż by nie
wierzyła w siebie. Zdezorientowanymi tęczówkami odszukała jego osoby. Ich
spojrzenia się skrzyżowały. Posłał jej delikatny uśmiech. Jak na nią patrzył
nie umiał się nie uśmiechać. Jednak zaraz przypomniał sobie jej pocałunek z
Zero. Czar prysł. Jednak nie mógł jej oddać tak łatwo to jego różowa pani to ją
widział w swoich snach, to ona pomagała mu gdy był w więzieniu. Dużo jej
zawdzięcza, Jednak czy on czuje do niej na pewno miłość czy to może tylko
wdzięczność i chęć posiadania przy sobie kogoś blisko po tym jak stracił
rodzinę, ewentualnie chce swoim wyborem dopiec ludziom z senatu. Jego uczucia
stały się dla niego zagadką. Dzisiaj miała przyjść na noc do niego pierwsza
kandydatka. Te nocne schadzki były dla niego czymś po prostu głupim i
niedorzecznym. Z daleka na ławce dostrzegł różow-owłosą czytającą jakąś
książkę. Widział na jej twarzy wszystkie uczucia jakie przeżywała w tamtej
chwili.
Uśmiechnął się pod
nosem na ten widok. Mimowolnie jego stopy podążały w jej kierunku. Nie widziała
go. Przysiadł się gwałtownie do niej na
ławkę, a zyskując mały element zaskoczenia dziewczyna gwałtownie się odsunęła i
cichym piskiem.
-Wystraszyłeś
mnie.- wyszeptała ledwie dosłyszalnie. Przyjrzał się jej uważnie. Włosy miała
lekko potargane przez wiatr przez co pozakręcały lekko się jej w sprężynki na
końcówkach. Oczy błyszczały jak zawsze tą żywą zielenią. Subtelnie usta wygięte
teraz w małym szoku.
-Coś łączy cię z
Zerem?- Zdziwił się sam sobie w jaki bezpośredni sposób się do niej zwrócił. Nie tylko jego zdziwiło to
bezpośrednie pytanie. Wytrzeszczyła na niego oczy nie mając pojęcia co ma mu na
to stwierdzenie odpowiedzieć.
-Nie Itachi nic
nas nie łączy, co jedynie ostatnio wziął mnie na wycieczkę konno nic więcej.
Traktuje go jak przyjaciela nic więcej.
-Mogłaś ze mną
jechać na wycieczkę konną, a poza tym przyjaciół się nie całuje- mówiąc to
zacięcie w jego oczach do uzyskania
nurtującej go odpowiedzi było ogromne.
Czół się trochę dziwnie zadając jej te pytania. Nie chciał wyjść na
zazdrośnika. Sakura nie wiedziała co ma mu na to odpowiedzieć. Zmieszała się
lekko, a delikatnie rumieńce wypłynęły na jej policzki.
-To nikt w którym
mógł byś mieć zagrożenie Itachi. Biorąc książkę do ręki odeszła w stronę
wejścia do pałacu. Czarnowłosy stał zaszokowany jej. Nie wiedział co ma na to
powiedzieć. Jej słowa krążyły mu w umyśle. Jednak wyszedł na zazdrośnika. Do
głowy przyszedł mu pewien pomysł. Musi coś wymyślić żeby zmieniła o nim zdanie.
Musi jakoś ją ucieszyć. Musi coś zrobić żeby nie odwróciła się od niego.
Słowa Itachiego
mało co powiedziane że ją zaskoczyły- one ją zaszokowały. Nie wiedziała czemu
mu odpowiedziała w taki sposób. Nie chciała, żeby Itachi myślał, że co kolwiek
łączy ją i Zero. Weszła do swojego pokoju. Na stoliku obok jej łóżka zobaczyła
list. Zdziwiła ją nieco jego obecność. Kto mógł go tu przynieść. Stwierdzając
że to mogła być któraś ze służek rozerwała pieczęć i rozwinęła papier. Czytając
kolejne wersy jej oczy się rozszerzały. Na jej twarzy przelatywały różnego
rodzaju uczucia począwszy od złości gdy przeczytała, że to od Tsunade. Nagle
sobie o niej przypomniała, po tym jak wszystkie nieszczęścia a największym był
nim Sasuke rozpoczęła ona, potem jednak wystąpiła nutka szczęścia bo jednak
kochała blondynkę, mimo tego wszystkiego i zdała sobie sprawę, że to nie była
jej wina o poślubieniu Sasuke, to on ją zmusił do tego. Wczytując się w treść
listu czuła smutek, żal, troskę, niedowierzanie i na koniec przeraziła się
słowami swojej dawnej mentorki. Szybko rzuciła list i pobiegła odnaleźć
Itachiego musi go znaleźć jak najszybciej. Ogród- przeszło jej przez myśl tam
go ostatnio zostawiła. Biegała tam i z powrotem w celu odnalezienia go. Biegnąc
długim korytarzem zastanawiała się co mu powie. Zbliżała się do rogu korytarza
który dalej prowadził do wyjścia z posiadłości. Szybko przemierzała kolejne
metry korytarza, dotknęła ręką ściany wybiegając z zakrętu chcąc wziąć go
mniejszym łukiem i w tedy poczuła że wpada na coś twardego, odpija się i leci
jak długa na ziemię jednak ktoś szybko łapie ją za rękę i pociąga w górę łapiąc
ją w swoje ramiona. Uspokajała się jeszcze chwilę w czyichś ramionach
oddychając głęboko tuląc się do jego klatki piersiowej. Ręce miała oparte
właśnie o tors z czego mogła wywnioskować że ma pod ubraniem twarde mięśnie.
Uniosła spojrzenie na twarz osoby na którą wpadła i napotkała spojrzenie
rozbawionych tą sytuacją czarnych tęczówek. Odsunęła się po chwili od niego
stając już bardziej swobodnie.
-Itachi muszę
wyjechać.
Co ona
powiedziała? Czy on dobrze usłyszał. Czy ona ma zamiar wyjechać. Nie rozumiał
nic z tego. Przecież teraz jest mu potrzebna. Przecież nie może zrezygnować z
,,konkursu” na jego żonę. Jak to możliwe. Pewnie odchodzi prze tą sytuacje w
ogrodzie. Nie powinien być taki wścibski.
-Sakura
ja…. Ja nie rozumiem dlaczego chcesz odejść… Czy ja coś zrobiłem nie tak. Czy
….
-Itachi to
nie tak. Tsunade umiera. Napisała do mnie list, że chce mnie zobaczyć jeszcze
przed śmiercią. Ja muszę wyruszać jak najszybciej. Przepraszam że muszę z
ciebie zrezygnować. Ja nie mogę… Odwróciła się i pobiegła w zupełnie inną
stronę niż stał Itachi, a mianowicie do swojego pokoju. Pozostawiła go w
głębokim szoku. Przez chwilę słyszała jak ją woła. Jednak ona nie zamierzała
się zatrzymywać. Dotarła do swojego celu i jak najszybciej wybrała kilka rzeczy
z szafy spakowała i już była gotowa do drogi. Prawie gotowa. Wyszła ze swojego
pokoju zamykając go na klucz. Swoje kroki skierowała do kuchni, gdzie spakowała
sobie mały prowiant. Poszła do stajni po konia. Kiedy wyprowadzała go ze stajni
usłyszała głos:
-Jadę z
tobą Sakura nie mogę cię zostawić samej. Była zaszokowana jego słowami.
-Zero ale
skąd o tym wiesz że ja wyjeżdżam?
-Słyszałem
jak rozmawiałaś z Itachim pozwól że będę ci towarzyszył.
-Dobrze,
tak naprawdę nie chce wyruszać sama…
Nadal nie
docierały do niego słowa Paina mówiącego coś o jakimś planie na polepszenie
bytu mieszkańców Romy. Myślami był bardzo daleko razem z pewną różowowłosą
dziewczyną.
Wyruszyła
już parę godzin temu zbliżał się już wieczór a co najgorsze wyruszył z nią Zero.
Nie dała sobie nic powiedzieć wpadła w taką agonię po tym jak dowiedziała się o
chorobie Tsunade, że nawet nie dała sobie nic przekazać. Wyruszyła szybko.
Nawet nie omówiła z nim szczegółów swojej podróży. Za chwilę ma do niego
przyjść pierwsza kandydatka na żonę niejaka Yuuki. Czekał na nią w Sali
tronowej, a przy okazji Pain mówił jakie ma plany dotyczące państwa. Wpatrywał
się w drzwi które powoli się uchylały. Przez nie wkroczyła dziewczyna. Miała
brązowe długie włosy dokładnie ułożone i upięte u góry. Suknie miała błękitną
bardzo przyozdobioną w różnego rodzaju falbany, wstążki, koronki i diamenciki.
Sakura by się tak nie ubrała, nie zrobiła by z siebie chodzącej- świecącej
karuzeli. Wyglądała jak by zaliczyła bardzo bliskie spotkanie z tęczą.
Spojrzała na niego swoimi tęczówkami w kolorze zgniłej zieleni. Sakura ma
piękniejszy kolor oczu- znów nieświadomie przyrównał ją różowowłosej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz