piątek, 3 października 2014

Rozdział 20

„Zetknął nas los,  a może przypadek,
Najlepsze jest wciąż  to, co nieznane,
    Więc leć ze mną, niech chmury pędzą,
poprowadzą nas…
Zamknij na chwilę oczy nie myśl o tym, czy boisz się czy nie
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew
Dziś to, co mamy na pewno to siebie, nic więcej
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą donikąd chociaż raz”
-Grzegorz Hyży- Na Chwile

               Siedział na kanapie i zastanawiał się co to jest sens życia, czy ma on jeszcze jakieś priorytety, czy w życiu zostało mu jeszcze coś oprócz smutku, strachu, obowiązków i zmartwień. Już dawno nie zaznał prawdziwego szczęścia, można powiedzieć, że zapomniał co to jest szczęście. Jednak gdy dogłębniej się zastanowił, to czy patrzenie na różową panią nie sprawiała mu radości i namiastki szczęścia. Tęsknił za swoją rodziną. Tęsknił za bliskimi i życiem dowódcy. W pewnym sensie walka była długo jego kompanem, długo stanowiła nieodłączną część jego życia. Spojrzał na swoją rękę. Jak wiele istnień pochłonęła, jak wiele rodzin rozbiła, ile nieszczęścia przyniosła. Spełniał rozkazy cezara.- Zabijał. Chora walka toczyła się wszędzie i o co? O poszerzenie granic państwa, o zdobycie nowych poddanych, o skarby jakie nowa ziemia mogła nieść. Dobrze jest mu z tym co ma, nie chce zmian,  chodź przed jego oczami stanął pusty dom, został pozbawiony rodziny, wie, że już nigdy nie wróci w tamte czasy, ponieważ one przeminęły. Nigdy nie był gotowy, żeby żyć jak mu kazano. Wszystko co miał zabrał mu los. Jedno wie- już nigdy tam nie wróci. Zawsze myślał, że mimo dobrych rad można w dobrą stronę biec. Los okłamał go brutalnie pozbawiając go wszystkiego co kochał. Chciał zapomnieć o przykrej przeszłości, przejść na drugą stronę mostu, schować żal, zmienić się, już nigdy nie wracać do przeszłości. -Z A P O M N I E Ć. Lepiej zostawić w tyle złe czasy. Schować dumę w kieszeń, na próżno szukał sensu w rozkazach cezara gdy był jeszcze dowódcą. Wie, że już nigdy nie wróci tam. Zamknął oczy. Od razu ukazała mu się twarz różowo-włosej. Patrzyła na niego tymi swoimi zielonymi oczami. Na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech. Wyciągnął przed siebie ręce i wyobraził sobie że chwyta ją za szyję po czym dusi.
-Co ty ze mną robisz słyszysz, ogłupiasz mnie, przy tobie nie umiem myśleć racjonalnie, przy tobie się gubię. Z szerszym uśmiechem na twarzy puścił wyobrażenie Haruno. Zaśmiał się głośno, gdy doszło do niego, że przed chwilą próbował udusić wyimaginowaną Sakurę.
Po chwili wstał z wygodnej kanapy i swoje kroki skierował ku wielkiemu oknu. Miał z niego piękny widok na ogród który teraz oświetlał blask księżyca. Już dawno zrobiło się ciemno. Pan nocy wyjątkowo mocno świecił. Noc był jasna. Gwiazdy przepięknie migotały. Szukał wzrokiem tej najjaśniejszej.

            -Itachi, tata mówił mi, że tamta gwiazda- wskazał paluszkiem na najjaśniejszą- to jak się zawsze za nią będzie podążać odnajdzie się dom. Chłopczyk spojrzał wzrokiem pełnym zainteresowania na młodego mężczyznę. Czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie do brata.
-Tak to prawda, owa gwiazda zawsze cię doprowadzi do domu, bo to nie tylko gwiazda. Każdy w niej ma ukrytego anioła stróża, który chce dla nas jak najlepiej i gdy się zgubimy nocą, on zawsze pokażę nam drogę. Z chłopczyka ust wydobył się cichy dźwięk typy wooow. Patrzył zafascynowany na najjaśniejszą gwiazdę, po chwili jego wyraz ukazał fakt, że nad czymś gorączkowo myśli.
-Już wiem- krzyknął szybko wstając.- nazwę go Arachid.
-Kogo? Zapytał długo-włosy chłopak.
-No mojego anioła stróża ukrytego w tej gwieździe tak nazwę. Arachid ładnie co nie. Siedmiolatek zaczął się głośno śmiać po czym z hukiem upadł znów na trawę obok Itachiego. 
-A jak ty nazwiesz swojego? Po chwili znów można było usłyszeć z ust chłopca pytanie.
-Mój będzie nazywał się Sakura. Takie imię przyszło mu do głowy, a skąd taki pomysł. Przyjaciółka mamy urodziła dziewczynkę, widział ją ostatni raz jak była malutka, dla tego, że trzy lata to jej narodzinach wyprowadzili się. Ojciec dziewczynki dostał posadę na dworze cesarskim. Po tym słuch po nich zaginął. Już nawet nie pamiętał jak wyglądała owa dziewczynka- ale miała bardzo niespotykane imię- Sakura.
-Fuuuu wymyśl coś lepszego to imię jak dla baby. Głośny protest wydał się z małego ciała
-Bo ma być babskie, bo mój anioł jest babą. Odpowiedział starszy po chwili. Oburzenie wkradł się na twarz siedmiolatka. Nie rozumiał jak można mieć anioła i to do tego kobietę, to było śmieszne.
-Niech ci będzie twój anioł to słaba baba, a natomiast mój to wielki umięśniony wojownik, którego nikt nie może pokonać i wszyscy się go boją. Szczery głośny śmiech wydał się z krtani starszego członka rodziny.
-A mój anioł to piękna kobieta i twój anioł się w niej podkochuje.
-Itachi to nie prawda- zaprotestował chłopiec.

Wspomnienia wróciły do niego podwójnie. Nie mógł przestać się uśmiechać- Sakura -powiedział szeptem. –Sakura- powtórzył jak by chciał w jakiś sposób do siebie ją wezwać.


            Biegła śmiała się- była szczęśliwa. Była zadowolona że zgodziła się na propozycję Zero. Zapomniała o zmartwieniach, nie myślała teraz o niczym, pochłonęła ją radosna chwila.
-Zaraz cię dogonię zobaczysz- usłyszała za sobą krzyk chłopaka. Jak by na odpowiedź zaśmiała się jeszcze gorzej. Swoimi nogami mocniej uderzyła w boki zwierzęcia, aby zmusić go do szybszego galopu. Ścigali się ze sobą między drzewami w pobliskim lesie. Wiatr rozwiewał kaskadami jej długie różowe włosy. Oczy niesamowicie iskrzyły się szczęściem. W tej chwili czuła się- wolna.
-Próbuj szczęścia- odkrzyknęła. Słyszała że się do niej zbliża. Słyszała coraz głośniejszy galop jego konia tuż za sobą. Pośpieszyła jeszcze konia. Bieg koni rozwinął się do imponującej prędkości. Po chwili poczuła jak chłopak łapie jej lejce i zwalnia obydwa konie.
-No dobra masz mnie. Spojrzała na niego. Jego twarz była rozpromieniona, też ta wycieczka mu sprawiła przyjemność. Iskrzące oczy mężczyzny przypatrywały się jej z nieodgadnionym wyrazem. Usta miał wygięte w subtelny uśmiech. Blond włosy były równie mocno roztrzepane co jej, jednak nadawały mu wiele uroku.
-Chodź Sakura usadźmy na chwilę tam. Palcem pokazał jej polanę z małym strumykiem na który przewróciło się drzewo. Poszli w jego kierunku. Konie przywiązali do pni drzew, a sami postanowili ulokować się na drzewie które znajdowało się metr nad strumykiem. Prawdopodobnie przewróciło się przez siły natury- wiatr- starość drzewa- korniki. Dzieła buty tuż przy konarze i przy pomocy ręki Zero weszła na pień drzewa. Przesuwał się z gracją na palcach. Doszli na środek strumyka po drzewie i tam usiedli. Sakura lekko zamoczyła palce u stóp. Woda była zimna, a raczej lodowata. Śmiali się wygłupiali, rozmawiali o bzdetach. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Spojrzeli się w swoje oczy. Twarz chłopaka zaczęła przybliżać się do niej. Wiedziała co za chwilę nastąpi. Na chwilę pomyślała     ,, co mi szkodzi” jednak szybko nadeszło opamiętanie, w jej sercu był inny. Nagły ruch sprawił, że ześlizgnęła się z drzewa w akcie bezradności chwyciła Zera za koszule co skończyło się ich upadkiem w lodowatej wodzie. Strumyk nie był głęboki woda sięgała im jedynie do pasa. Spojrzeli się na siebie po czym wybuchnęli oboje głośnym śmiechem. Skorzystała z pomocy blondyna i podała mu swoją dłoń. Po chwili byli już na brzegu. Cali byli mokrzy- ale zadowoleni. Wsiedli na swoje konie i skierowali się ku posiadłości Cezara. Dobrze czuła się w towarzystwie brozowo-okiego.  
-Mam nadzieję, że jeszcze to kiedyś powtórzymy- mówiąc to mężczyzna na koniu posłał w jej kierunku szeroki uśmiech, który to ona odwzajemniła. Już dawno nikt jej nie sprawił tyle radości co on.
-No jasne, że tak. Znakomicie się bawiłam. Jesteś naprawdę imponującym jeźdźcem. Ucieszyłam się, gdy dzisiaj przyszedłeś do mnie i poprosiłeś o wspólną przejażdżkę. Odpowiedziała. Cały czas nie spuszczali z siebie oczu. Jechali obok siebie konno.
-Ja również się cieszę. Widziałem jak jeździsz konno podczas tego konkursu na żonę, ale to beznadziejne pomysły ma senat. Nie rozumiem jak oni mogli wymyślić coś tak głupiego.
-Widocznie senat Rzymu jest bardzo kreatywny, lub najzwyczajniej było tyle kandydatek, że postanowili połowę odprawić z kulturą.
-A ty co tam robiłaś. Też startujesz? Nie wiedziała co ma na to powiedzieć ,,Tak startuję bo Itachi się zachlał i mnie też wpisał, a że obiecałam to się już nie wycofałam i próbuje swojego szczęścia.”
-Tak też startuję. Sprawdzam swoje umiejętności- okłamała go. Chłopak delikatnie zmrużył oczy, ale nic już nie powiedział. Zbliżali się do posiadłości. Było już widać mury miasta. Jechali prosto do stajni gdzie konie oddali w dobre ręce stajennych. Szli do zamku. Zero odprowadził Sakurę aż do głównego holu i pewnie poszedł by dalej jednak dziewczyna stwierdziła że dalej sobie poradzi. Chłopak ustał naprzeciwko niej. Szybkim ruchem złapał obiema dłońmi za jej policzki i wpił się w jej malinowe usta. Nie oddawała pocałunków, ale również i go nie odepchnęła. W tej chwili zachowywała się samolubnie dawała mu nadzieję, chodź dobrze wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Oderwał się od niej i spojrzał w jej oczy.
-Dobranoc powiedział po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Uśmiechnęła się delikatnie. To było bez sensu. Pomyślała.
Szybko kroczył do swojej komnaty. Złość zawładnęła całym jego ciałem. Nie wiedział co się z nim dzieje. Trzasnął za sobą głośno drzwiami. Podszedł do najbliższej ściany i zadał jej kilka ciosów z zaciśniętej pięści. Chodził nerwowo po pokoju tam i z powrotem. Jak mogła. Coś takiego zrobić. Nie wytrzymał napadła go kolejna salwa złości. Złapał w rękę wyrzeźbioną twarz Sokratesa. Jednym susem przeleciała przez pokój po czym z impetem uderzyła w ścianę przez co posągowa twarz rozpadła się na milion małych kawałków. Jej los podzieliła także kilka innych rzeczy które wpadły w ręce Itackiemu. Był zły. Bardzo zły, a przez co? Przez głupi pocałunek Sakury i Zera. To go tak zezłościło. Z impetem upadł na łóżko. Wziął parę wdechów i wydechów na uspokojenie. Co ty robisz chłopie? –pytał siebie w myślach.




Od autorki: No i walnęłam już 20 rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni moją twórczością. Jak zauważyli pewnie niektórzy (albo i nie) zmieniłam odrobinę fabułę jaką prowadziłam do tej pory na onecie. Postaram się jak najczęściej dodawać notki a po skończeniu tego opowiadania kolejnego bloga przeniosę z onetu i dokończę i tak postaram się skończyć moje wszystkie blogi. Pozdrawiam   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz