piątek, 31 października 2014

Nowy blog

Zapraszam na mojego nowego bloga http://wizje-mroku-upadli.blogspot.com Mam nadzieje, ze wyrazicie swoją opinie jak waszym zdaniem sie zapowiada. Link do niego znajdziecie również w menu. Pozdrawiam

piątek, 17 października 2014

Rozdział 21


Dzisiaj kolejne zadanie jakie przypadnie wypełnić przez kandydatki na potencjalną żonę dla Cezara Rzymu- dla Itachiego. Długo stała przed lustrem przyglądając się sobie. Dzisiaj chciała wyglądać pięknie, wyjątkowo, a mimo to czuć się swobodnie i nie zwracać zbytnio uwagi innych. Założyła suknie koloru miętowego. Była lekka- skromna. Była na grubych ramiączkach. Z tyłu zawiązany gorset, a u dołu lekko uniesiona. Do tego buty na lekkim obcasie- czarne wiatrówki. Swoje długie włosy lekko podkręciła na końcach a dwa przednie pasma spięła u góry. Lekki makijaż i już szła do wyjścia na plac. Jej buty lekko stukały o powierzchnie wydając charakterystyczny stukot. Z budynku wyszła szybciej niż myślała. Spuściła głowę gdy inne panny na nią spoglądały. Teraz jak tak rozejrzała się po wszystkich tu zgromadzonych kobietach czuła że nie wygląda nawet ładnie. Inne panie ubrane bogato, z pięknie zdobionymi strojami, każda prezentowała coraz to bardziej piękne i pokaźne tkaniny, falbany i makijaże. Westchnęła zażenowana. Może naturalność to nie jest to. Może trzeba wyjść bardziej bogato przyodziana. Usłyszała jak do nich zbliża się cezar ze świtą. Uniosła dumnie głowę. Musi wziąć się w garść bo jednak co jak co ale bardzo by chciała mieć Itachiego dla siebie. Jednak nie wiedziała co on o niej sądzi.



Itachi to, Itachi tamtooo… i tak w kółko. Czy nie mogą dać mu spokoju. Nie to że przeżyć wczorajszy pocałunek słodkiej Sakury z innym to jeszcze teraz jak zwykle muszą zatruwać go tym co chce senat.
-Senat nie chce zgodzić się na kandydaturę Sakury. Musisz ją wydelegować, ona miała już męża nie może być twoją żoną. Mówił Pain.
-Nie obchodzi mnie to co myśli senat to ich sprawa. Nienawidzę  tych nadętych grubasów. Nagle tak im nie odpowiada Sakura. Im zawsze coś przeszkadza, ale mówiąc szczerze najbardziej pragnę tego żeby to ona wygrała, nie jest taka jak inne. Jest sobą
-Dobrze wiem o czym mówisz, to naprawdę świetna dziewczyna, dużo przeszła przez Sasuke. Dużo jej krzywd wyrządził i mimo tego że unieważniłeś jej ślub ona jednak nie jest czysta.
-Czysta?
-Wiesz o czym mówię.
-Tak wiem- Stwierdził. Świnie z Senatu były naprawdę wybredne. Wiecznie im coś nie odpowiadało. Sami wymyślili ten durny konkurs, a teraz raptem zmieniają zdanie bo oni już mają dla niego tą ,,właściwą” kandydatkę. Jakiś bogaty ojciec jednej z dam przekupił tych snobów i naglę znalazła się dla niego kandydatka, ale nie on nie da się tak łatwo, on ma swoją kandydatkę na żonę, na inne nawet nie patrzył.
-Nie dam się im postanowiłem że dzisiaj wyłonię z tych kobiet trzy w tym tą jedną co tak upiera się przy niej senat pozostałe dwie będą moich wyborem i zobaczymy jak się sprawdzą.
-I na pewno będzie w tej trójce Sakura- odrzekł rudowłosy mężczyzna.
-Jak ty mnie dobrze znasz przyjacielu. Co powiesz na mały sparing na miecze po tym cyrku.
-Zgadam się coś ostatnio się rozleniwiłem ciągle siedzę w papierach. Obydwoje zaśmieli się zaśmieli jednocześnie. Po chwili wyszli na plac gdzie czekały na nich wystrojone panny, a w tym jego różowa pani. Wzrokiem odszukał swojej ,,ulubienicy”. Stała jak zwykle nieśmiało na końcu. Z przodu panny przepychały się o to by czarnooki zwrócił na którąś uwagę a ona nic. Jak by nie wyrażała żadnego zainteresowania władcą. Nagle rozległ się głos doradcy cezara:
-Dzisiaj nie będzie żadnej konkurencji nasz władca wybrał sobie trzy kandydatki z którymi po kolei spędzi trzy noce. Oto one:
-Yuuki Goime- zadowolony okrzyk kandydatki i brawa rozległy się pośród tłumu  czemu owa panna przechodzi dalej. To ją wybrał senat.
-Arumi Kaika- Druga kandydatka wybrana przez Itachiego to czysty przypadek była pierwsza na liście kandydatek. Teraz czekał, aż wywołają jego własną kandydatkę. Spojrzał się na nią. Głowę miała lekko opuszczoną do dołu. Na jej twarz wkradły się wątpliwości. Widział że zrezygnowała. Nagle uniosła głowę dumnie ku górze.
-i ostatnia kandydatka Sakura Haruno- Teraz w jej oczach dostrzegł szok. Czyż by nie wierzyła w siebie. Zdezorientowanymi tęczówkami odszukała jego osoby. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Posłał jej delikatny uśmiech. Jak na nią patrzył nie umiał się nie uśmiechać. Jednak zaraz przypomniał sobie jej pocałunek z Zero. Czar prysł. Jednak nie mógł jej oddać tak łatwo to jego różowa pani to ją widział w swoich snach, to ona pomagała mu gdy był w więzieniu. Dużo jej zawdzięcza, Jednak czy on czuje do niej na pewno miłość czy to może tylko wdzięczność i chęć posiadania przy sobie kogoś blisko po tym jak stracił rodzinę, ewentualnie chce swoim wyborem dopiec ludziom z senatu. Jego uczucia stały się dla niego zagadką. Dzisiaj miała przyjść na noc do niego pierwsza kandydatka. Te nocne schadzki były dla niego czymś po prostu głupim i niedorzecznym. Z daleka na ławce dostrzegł różow-owłosą czytającą jakąś książkę. Widział na jej twarzy wszystkie uczucia jakie przeżywała w tamtej chwili.
Uśmiechnął się pod nosem na ten widok. Mimowolnie jego stopy podążały w jej kierunku. Nie widziała go. Przysiadł się gwałtownie do  niej na ławkę, a zyskując mały element zaskoczenia dziewczyna gwałtownie się odsunęła i cichym piskiem.
-Wystraszyłeś mnie.- wyszeptała ledwie dosłyszalnie. Przyjrzał się jej uważnie. Włosy miała lekko potargane przez wiatr przez co pozakręcały lekko się jej w sprężynki na końcówkach. Oczy błyszczały jak zawsze tą żywą zielenią. Subtelnie usta wygięte teraz w małym szoku. 
-Coś łączy cię z Zerem?- Zdziwił się sam sobie w jaki bezpośredni sposób się do niej  zwrócił. Nie tylko jego zdziwiło to bezpośrednie pytanie. Wytrzeszczyła na niego oczy nie mając pojęcia co ma mu na to stwierdzenie odpowiedzieć.
-Nie Itachi nic nas nie łączy, co jedynie ostatnio wziął mnie na wycieczkę konno nic więcej. Traktuje go jak przyjaciela nic więcej.
-Mogłaś ze mną jechać na wycieczkę konną, a poza tym przyjaciół się nie całuje- mówiąc to zacięcie  w jego oczach do uzyskania nurtującej go odpowiedzi  było ogromne. Czół się trochę dziwnie zadając jej te pytania. Nie chciał wyjść na zazdrośnika. Sakura nie wiedziała co ma mu na to odpowiedzieć. Zmieszała się lekko, a delikatnie rumieńce wypłynęły na jej policzki.
-To nikt w którym mógł byś mieć zagrożenie Itachi. Biorąc książkę do ręki odeszła w stronę wejścia do pałacu. Czarnowłosy stał zaszokowany jej. Nie wiedział co ma na to powiedzieć. Jej słowa krążyły mu w umyśle. Jednak wyszedł na zazdrośnika. Do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Musi coś wymyślić żeby zmieniła o nim zdanie. Musi jakoś ją ucieszyć. Musi coś zrobić żeby nie odwróciła się od niego.

Słowa Itachiego mało co powiedziane że ją zaskoczyły- one ją zaszokowały. Nie wiedziała czemu mu odpowiedziała w taki sposób. Nie chciała, żeby Itachi myślał, że co kolwiek łączy ją i Zero. Weszła do swojego pokoju. Na stoliku obok jej łóżka zobaczyła list. Zdziwiła ją nieco jego obecność. Kto mógł go tu przynieść. Stwierdzając że to mogła być któraś ze służek rozerwała pieczęć i rozwinęła papier. Czytając kolejne wersy jej oczy się rozszerzały. Na jej twarzy przelatywały różnego rodzaju uczucia począwszy od złości gdy przeczytała, że to od Tsunade. Nagle sobie o niej przypomniała, po tym jak wszystkie nieszczęścia a największym był nim Sasuke rozpoczęła ona, potem jednak wystąpiła nutka szczęścia bo jednak kochała blondynkę, mimo tego wszystkiego i zdała sobie sprawę, że to nie była jej wina o poślubieniu Sasuke, to on ją zmusił do tego. Wczytując się w treść listu czuła smutek, żal, troskę, niedowierzanie i na koniec przeraziła się słowami swojej dawnej mentorki. Szybko rzuciła list i pobiegła odnaleźć Itachiego musi go znaleźć jak najszybciej. Ogród- przeszło jej przez myśl tam go ostatnio zostawiła. Biegała tam i z powrotem w celu odnalezienia go. Biegnąc długim korytarzem zastanawiała się co mu powie. Zbliżała się do rogu korytarza który dalej prowadził do wyjścia z posiadłości. Szybko przemierzała kolejne metry korytarza, dotknęła ręką ściany wybiegając z zakrętu chcąc wziąć go mniejszym łukiem i w tedy poczuła że wpada na coś twardego, odpija się i leci jak długa na ziemię jednak ktoś szybko łapie ją za rękę i pociąga w górę łapiąc ją w swoje ramiona. Uspokajała się jeszcze chwilę w czyichś ramionach oddychając głęboko tuląc się do jego klatki piersiowej. Ręce miała oparte właśnie o tors z czego mogła wywnioskować że ma pod ubraniem twarde mięśnie. Uniosła spojrzenie na twarz osoby na którą wpadła i napotkała spojrzenie rozbawionych tą sytuacją czarnych tęczówek. Odsunęła się po chwili od niego stając już bardziej swobodnie.
-Itachi muszę wyjechać.
Co ona powiedziała? Czy on dobrze usłyszał. Czy ona ma zamiar wyjechać. Nie rozumiał nic z tego. Przecież teraz jest mu potrzebna. Przecież nie może zrezygnować z ,,konkursu” na jego żonę. Jak to możliwe. Pewnie odchodzi prze tą sytuacje w ogrodzie. Nie powinien być taki wścibski.
-Sakura ja…. Ja nie rozumiem dlaczego chcesz odejść… Czy ja coś zrobiłem nie tak. Czy ….
-Itachi to nie tak. Tsunade umiera. Napisała do mnie list, że chce mnie zobaczyć jeszcze przed śmiercią. Ja muszę wyruszać jak najszybciej. Przepraszam że muszę z ciebie zrezygnować. Ja nie mogę… Odwróciła się i pobiegła w zupełnie inną stronę niż stał Itachi, a mianowicie do swojego pokoju. Pozostawiła go w głębokim szoku. Przez chwilę słyszała jak ją woła. Jednak ona nie zamierzała się zatrzymywać. Dotarła do swojego celu i jak najszybciej wybrała kilka rzeczy z szafy spakowała i już była gotowa do drogi. Prawie gotowa. Wyszła ze swojego pokoju zamykając go na klucz. Swoje kroki skierowała do kuchni, gdzie spakowała sobie mały prowiant. Poszła do stajni po konia. Kiedy wyprowadzała go ze stajni usłyszała głos:
-Jadę z tobą Sakura nie mogę cię zostawić samej. Była zaszokowana jego słowami.
-Zero ale skąd o tym wiesz że ja wyjeżdżam?
-Słyszałem jak rozmawiałaś z Itachim pozwól że będę ci towarzyszył.
-Dobrze, tak naprawdę nie chce wyruszać sama…




Nadal nie docierały do niego słowa Paina mówiącego coś o jakimś planie na polepszenie bytu mieszkańców Romy. Myślami był bardzo daleko razem z pewną różowowłosą dziewczyną. 

Wyruszyła już parę godzin temu zbliżał się już wieczór a co najgorsze wyruszył z nią Zero. Nie dała sobie nic powiedzieć wpadła w taką agonię po tym jak dowiedziała się o chorobie Tsunade, że nawet nie dała sobie nic przekazać. Wyruszyła szybko. Nawet nie omówiła z nim szczegółów swojej podróży. Za chwilę ma do niego przyjść pierwsza kandydatka na żonę niejaka Yuuki. Czekał na nią w Sali tronowej, a przy okazji Pain mówił jakie ma plany dotyczące państwa. Wpatrywał się w drzwi które powoli się uchylały. Przez nie wkroczyła dziewczyna. Miała brązowe długie włosy dokładnie ułożone i upięte u góry. Suknie miała błękitną bardzo przyozdobioną w różnego rodzaju falbany, wstążki, koronki i diamenciki. Sakura by się tak nie ubrała, nie zrobiła by z siebie chodzącej- świecącej karuzeli. Wyglądała jak by zaliczyła bardzo bliskie spotkanie z tęczą. Spojrzała na niego swoimi tęczówkami w kolorze zgniłej zieleni. Sakura ma piękniejszy kolor oczu- znów nieświadomie przyrównał ją różowowłosej. 

środa, 8 października 2014

Plagiat

Ogłoszenia:
Hej wszystkim jest coś wartego poświęcenia chwili uwagi. Proszę przeczytajcie ten post a potem zapoznajcie się z linkiem
Tu chodzi o Leith. Już pewnie co niektórzy wiedzą o co chodzi i wogólę, ale  ja pokrótce przedstawię. Leith posiada bloga pewnie kojarzycie o Sasuke i Niko,  super polecam ja sama jestem jego fanką J Kiedyś poproszę autorkę o autograf :P, ale co do sprawy znalazła się taka mała niepełnoletnia twórczyni książki, której całą treść Z E R Ż N Ę Ł A z bloga Leithe. Jaka masakra, żeby być aż tak bezczelnym, do tego jeszcze nasz kraj Polska w którym system karny działa jak działa i umarza wyroki. Nie mogę przeżyć normalnie. Ktoś się trudzi, piszę bloga, stara się z czasem ma swoich fanów tworzy piękną historię a tu znajduje się taka mała siksa i wszystko przywłaszcza i jeszcze roki to i ma KASĘ a ty piszesz bloga bezinteresownie, bez żadnego wynagrodzenia, aż mnie nerwy noszą jak można zrobić coś takiego po prostu nie rozumiem. Ale tu nie chodzi o moje żale trzeba coś z tym zrobić jak najszybciej. Kliknijcie na link i przeczytajcie szczegóły tego jakże bezczelnego plagiatu. To może przydarzyć się każdemu. K A Ż D E M U posiadaczowi bloga. Teraz trzeba nagłośnić tą sprawę. Plagiat nie może być bezkarny. Pozdrawiam. Niech każda osoba co ma bloga dowie się o tym i także nagłośni plagiat który dotknął Leithe

 

piątek, 3 października 2014

Rozdział 20

„Zetknął nas los,  a może przypadek,
Najlepsze jest wciąż  to, co nieznane,
    Więc leć ze mną, niech chmury pędzą,
poprowadzą nas…
Zamknij na chwilę oczy nie myśl o tym, czy boisz się czy nie
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew
Dziś to, co mamy na pewno to siebie, nic więcej
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą donikąd chociaż raz”
-Grzegorz Hyży- Na Chwile

               Siedział na kanapie i zastanawiał się co to jest sens życia, czy ma on jeszcze jakieś priorytety, czy w życiu zostało mu jeszcze coś oprócz smutku, strachu, obowiązków i zmartwień. Już dawno nie zaznał prawdziwego szczęścia, można powiedzieć, że zapomniał co to jest szczęście. Jednak gdy dogłębniej się zastanowił, to czy patrzenie na różową panią nie sprawiała mu radości i namiastki szczęścia. Tęsknił za swoją rodziną. Tęsknił za bliskimi i życiem dowódcy. W pewnym sensie walka była długo jego kompanem, długo stanowiła nieodłączną część jego życia. Spojrzał na swoją rękę. Jak wiele istnień pochłonęła, jak wiele rodzin rozbiła, ile nieszczęścia przyniosła. Spełniał rozkazy cezara.- Zabijał. Chora walka toczyła się wszędzie i o co? O poszerzenie granic państwa, o zdobycie nowych poddanych, o skarby jakie nowa ziemia mogła nieść. Dobrze jest mu z tym co ma, nie chce zmian,  chodź przed jego oczami stanął pusty dom, został pozbawiony rodziny, wie, że już nigdy nie wróci w tamte czasy, ponieważ one przeminęły. Nigdy nie był gotowy, żeby żyć jak mu kazano. Wszystko co miał zabrał mu los. Jedno wie- już nigdy tam nie wróci. Zawsze myślał, że mimo dobrych rad można w dobrą stronę biec. Los okłamał go brutalnie pozbawiając go wszystkiego co kochał. Chciał zapomnieć o przykrej przeszłości, przejść na drugą stronę mostu, schować żal, zmienić się, już nigdy nie wracać do przeszłości. -Z A P O M N I E Ć. Lepiej zostawić w tyle złe czasy. Schować dumę w kieszeń, na próżno szukał sensu w rozkazach cezara gdy był jeszcze dowódcą. Wie, że już nigdy nie wróci tam. Zamknął oczy. Od razu ukazała mu się twarz różowo-włosej. Patrzyła na niego tymi swoimi zielonymi oczami. Na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech. Wyciągnął przed siebie ręce i wyobraził sobie że chwyta ją za szyję po czym dusi.
-Co ty ze mną robisz słyszysz, ogłupiasz mnie, przy tobie nie umiem myśleć racjonalnie, przy tobie się gubię. Z szerszym uśmiechem na twarzy puścił wyobrażenie Haruno. Zaśmiał się głośno, gdy doszło do niego, że przed chwilą próbował udusić wyimaginowaną Sakurę.
Po chwili wstał z wygodnej kanapy i swoje kroki skierował ku wielkiemu oknu. Miał z niego piękny widok na ogród który teraz oświetlał blask księżyca. Już dawno zrobiło się ciemno. Pan nocy wyjątkowo mocno świecił. Noc był jasna. Gwiazdy przepięknie migotały. Szukał wzrokiem tej najjaśniejszej.

            -Itachi, tata mówił mi, że tamta gwiazda- wskazał paluszkiem na najjaśniejszą- to jak się zawsze za nią będzie podążać odnajdzie się dom. Chłopczyk spojrzał wzrokiem pełnym zainteresowania na młodego mężczyznę. Czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie do brata.
-Tak to prawda, owa gwiazda zawsze cię doprowadzi do domu, bo to nie tylko gwiazda. Każdy w niej ma ukrytego anioła stróża, który chce dla nas jak najlepiej i gdy się zgubimy nocą, on zawsze pokażę nam drogę. Z chłopczyka ust wydobył się cichy dźwięk typy wooow. Patrzył zafascynowany na najjaśniejszą gwiazdę, po chwili jego wyraz ukazał fakt, że nad czymś gorączkowo myśli.
-Już wiem- krzyknął szybko wstając.- nazwę go Arachid.
-Kogo? Zapytał długo-włosy chłopak.
-No mojego anioła stróża ukrytego w tej gwieździe tak nazwę. Arachid ładnie co nie. Siedmiolatek zaczął się głośno śmiać po czym z hukiem upadł znów na trawę obok Itachiego. 
-A jak ty nazwiesz swojego? Po chwili znów można było usłyszeć z ust chłopca pytanie.
-Mój będzie nazywał się Sakura. Takie imię przyszło mu do głowy, a skąd taki pomysł. Przyjaciółka mamy urodziła dziewczynkę, widział ją ostatni raz jak była malutka, dla tego, że trzy lata to jej narodzinach wyprowadzili się. Ojciec dziewczynki dostał posadę na dworze cesarskim. Po tym słuch po nich zaginął. Już nawet nie pamiętał jak wyglądała owa dziewczynka- ale miała bardzo niespotykane imię- Sakura.
-Fuuuu wymyśl coś lepszego to imię jak dla baby. Głośny protest wydał się z małego ciała
-Bo ma być babskie, bo mój anioł jest babą. Odpowiedział starszy po chwili. Oburzenie wkradł się na twarz siedmiolatka. Nie rozumiał jak można mieć anioła i to do tego kobietę, to było śmieszne.
-Niech ci będzie twój anioł to słaba baba, a natomiast mój to wielki umięśniony wojownik, którego nikt nie może pokonać i wszyscy się go boją. Szczery głośny śmiech wydał się z krtani starszego członka rodziny.
-A mój anioł to piękna kobieta i twój anioł się w niej podkochuje.
-Itachi to nie prawda- zaprotestował chłopiec.

Wspomnienia wróciły do niego podwójnie. Nie mógł przestać się uśmiechać- Sakura -powiedział szeptem. –Sakura- powtórzył jak by chciał w jakiś sposób do siebie ją wezwać.


            Biegła śmiała się- była szczęśliwa. Była zadowolona że zgodziła się na propozycję Zero. Zapomniała o zmartwieniach, nie myślała teraz o niczym, pochłonęła ją radosna chwila.
-Zaraz cię dogonię zobaczysz- usłyszała za sobą krzyk chłopaka. Jak by na odpowiedź zaśmiała się jeszcze gorzej. Swoimi nogami mocniej uderzyła w boki zwierzęcia, aby zmusić go do szybszego galopu. Ścigali się ze sobą między drzewami w pobliskim lesie. Wiatr rozwiewał kaskadami jej długie różowe włosy. Oczy niesamowicie iskrzyły się szczęściem. W tej chwili czuła się- wolna.
-Próbuj szczęścia- odkrzyknęła. Słyszała że się do niej zbliża. Słyszała coraz głośniejszy galop jego konia tuż za sobą. Pośpieszyła jeszcze konia. Bieg koni rozwinął się do imponującej prędkości. Po chwili poczuła jak chłopak łapie jej lejce i zwalnia obydwa konie.
-No dobra masz mnie. Spojrzała na niego. Jego twarz była rozpromieniona, też ta wycieczka mu sprawiła przyjemność. Iskrzące oczy mężczyzny przypatrywały się jej z nieodgadnionym wyrazem. Usta miał wygięte w subtelny uśmiech. Blond włosy były równie mocno roztrzepane co jej, jednak nadawały mu wiele uroku.
-Chodź Sakura usadźmy na chwilę tam. Palcem pokazał jej polanę z małym strumykiem na który przewróciło się drzewo. Poszli w jego kierunku. Konie przywiązali do pni drzew, a sami postanowili ulokować się na drzewie które znajdowało się metr nad strumykiem. Prawdopodobnie przewróciło się przez siły natury- wiatr- starość drzewa- korniki. Dzieła buty tuż przy konarze i przy pomocy ręki Zero weszła na pień drzewa. Przesuwał się z gracją na palcach. Doszli na środek strumyka po drzewie i tam usiedli. Sakura lekko zamoczyła palce u stóp. Woda była zimna, a raczej lodowata. Śmiali się wygłupiali, rozmawiali o bzdetach. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Spojrzeli się w swoje oczy. Twarz chłopaka zaczęła przybliżać się do niej. Wiedziała co za chwilę nastąpi. Na chwilę pomyślała     ,, co mi szkodzi” jednak szybko nadeszło opamiętanie, w jej sercu był inny. Nagły ruch sprawił, że ześlizgnęła się z drzewa w akcie bezradności chwyciła Zera za koszule co skończyło się ich upadkiem w lodowatej wodzie. Strumyk nie był głęboki woda sięgała im jedynie do pasa. Spojrzeli się na siebie po czym wybuchnęli oboje głośnym śmiechem. Skorzystała z pomocy blondyna i podała mu swoją dłoń. Po chwili byli już na brzegu. Cali byli mokrzy- ale zadowoleni. Wsiedli na swoje konie i skierowali się ku posiadłości Cezara. Dobrze czuła się w towarzystwie brozowo-okiego.  
-Mam nadzieję, że jeszcze to kiedyś powtórzymy- mówiąc to mężczyzna na koniu posłał w jej kierunku szeroki uśmiech, który to ona odwzajemniła. Już dawno nikt jej nie sprawił tyle radości co on.
-No jasne, że tak. Znakomicie się bawiłam. Jesteś naprawdę imponującym jeźdźcem. Ucieszyłam się, gdy dzisiaj przyszedłeś do mnie i poprosiłeś o wspólną przejażdżkę. Odpowiedziała. Cały czas nie spuszczali z siebie oczu. Jechali obok siebie konno.
-Ja również się cieszę. Widziałem jak jeździsz konno podczas tego konkursu na żonę, ale to beznadziejne pomysły ma senat. Nie rozumiem jak oni mogli wymyślić coś tak głupiego.
-Widocznie senat Rzymu jest bardzo kreatywny, lub najzwyczajniej było tyle kandydatek, że postanowili połowę odprawić z kulturą.
-A ty co tam robiłaś. Też startujesz? Nie wiedziała co ma na to powiedzieć ,,Tak startuję bo Itachi się zachlał i mnie też wpisał, a że obiecałam to się już nie wycofałam i próbuje swojego szczęścia.”
-Tak też startuję. Sprawdzam swoje umiejętności- okłamała go. Chłopak delikatnie zmrużył oczy, ale nic już nie powiedział. Zbliżali się do posiadłości. Było już widać mury miasta. Jechali prosto do stajni gdzie konie oddali w dobre ręce stajennych. Szli do zamku. Zero odprowadził Sakurę aż do głównego holu i pewnie poszedł by dalej jednak dziewczyna stwierdziła że dalej sobie poradzi. Chłopak ustał naprzeciwko niej. Szybkim ruchem złapał obiema dłońmi za jej policzki i wpił się w jej malinowe usta. Nie oddawała pocałunków, ale również i go nie odepchnęła. W tej chwili zachowywała się samolubnie dawała mu nadzieję, chodź dobrze wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Oderwał się od niej i spojrzał w jej oczy.
-Dobranoc powiedział po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Uśmiechnęła się delikatnie. To było bez sensu. Pomyślała.
Szybko kroczył do swojej komnaty. Złość zawładnęła całym jego ciałem. Nie wiedział co się z nim dzieje. Trzasnął za sobą głośno drzwiami. Podszedł do najbliższej ściany i zadał jej kilka ciosów z zaciśniętej pięści. Chodził nerwowo po pokoju tam i z powrotem. Jak mogła. Coś takiego zrobić. Nie wytrzymał napadła go kolejna salwa złości. Złapał w rękę wyrzeźbioną twarz Sokratesa. Jednym susem przeleciała przez pokój po czym z impetem uderzyła w ścianę przez co posągowa twarz rozpadła się na milion małych kawałków. Jej los podzieliła także kilka innych rzeczy które wpadły w ręce Itackiemu. Był zły. Bardzo zły, a przez co? Przez głupi pocałunek Sakury i Zera. To go tak zezłościło. Z impetem upadł na łóżko. Wziął parę wdechów i wydechów na uspokojenie. Co ty robisz chłopie? –pytał siebie w myślach.




Od autorki: No i walnęłam już 20 rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni moją twórczością. Jak zauważyli pewnie niektórzy (albo i nie) zmieniłam odrobinę fabułę jaką prowadziłam do tej pory na onecie. Postaram się jak najczęściej dodawać notki a po skończeniu tego opowiadania kolejnego bloga przeniosę z onetu i dokończę i tak postaram się skończyć moje wszystkie blogi. Pozdrawiam