Zapraszam na mojego nowego bloga http://wizje-mroku-upadli.blogspot.com Mam nadzieje, ze wyrazicie swoją opinie jak waszym zdaniem sie zapowiada. Link do niego znajdziecie również w menu. Pozdrawiam
piątek, 31 października 2014
piątek, 17 października 2014
Rozdział 21
Dzisiaj kolejne
zadanie jakie przypadnie wypełnić przez kandydatki na potencjalną żonę dla
Cezara Rzymu- dla Itachiego. Długo stała przed lustrem przyglądając się sobie.
Dzisiaj chciała wyglądać pięknie, wyjątkowo, a mimo to czuć się swobodnie i nie
zwracać zbytnio uwagi innych. Założyła suknie koloru miętowego. Była lekka-
skromna. Była na grubych ramiączkach. Z tyłu zawiązany gorset, a u dołu lekko
uniesiona. Do tego buty na lekkim obcasie- czarne wiatrówki. Swoje długie włosy
lekko podkręciła na końcach a dwa przednie pasma spięła u góry. Lekki makijaż i
już szła do wyjścia na plac. Jej buty lekko stukały o powierzchnie wydając
charakterystyczny stukot. Z budynku wyszła szybciej niż myślała. Spuściła głowę
gdy inne panny na nią spoglądały. Teraz jak tak rozejrzała się po wszystkich tu
zgromadzonych kobietach czuła że nie wygląda nawet ładnie. Inne panie ubrane
bogato, z pięknie zdobionymi strojami, każda prezentowała coraz to bardziej
piękne i pokaźne tkaniny, falbany i makijaże. Westchnęła zażenowana. Może
naturalność to nie jest to. Może trzeba wyjść bardziej bogato przyodziana.
Usłyszała jak do nich zbliża się cezar ze świtą. Uniosła dumnie głowę. Musi wziąć
się w garść bo jednak co jak co ale bardzo by chciała mieć Itachiego dla
siebie. Jednak nie wiedziała co on o niej sądzi.
Itachi to, Itachi
tamtooo… i tak w kółko. Czy nie mogą dać mu spokoju. Nie to że przeżyć
wczorajszy pocałunek słodkiej Sakury z innym to jeszcze teraz jak zwykle muszą
zatruwać go tym co chce senat.
-Senat nie chce
zgodzić się na kandydaturę Sakury. Musisz ją wydelegować, ona miała już męża
nie może być twoją żoną. Mówił Pain.
-Nie obchodzi mnie
to co myśli senat to ich sprawa. Nienawidzę
tych nadętych grubasów. Nagle tak im nie odpowiada Sakura. Im zawsze coś
przeszkadza, ale mówiąc szczerze najbardziej pragnę tego żeby to ona wygrała,
nie jest taka jak inne. Jest sobą
-Dobrze wiem o
czym mówisz, to naprawdę świetna dziewczyna, dużo przeszła przez Sasuke. Dużo
jej krzywd wyrządził i mimo tego że unieważniłeś jej ślub ona jednak nie jest
czysta.
-Czysta?
-Wiesz o czym
mówię.
-Tak wiem-
Stwierdził. Świnie z Senatu były naprawdę wybredne. Wiecznie im coś nie
odpowiadało. Sami wymyślili ten durny konkurs, a teraz raptem zmieniają zdanie
bo oni już mają dla niego tą ,,właściwą” kandydatkę. Jakiś bogaty ojciec jednej
z dam przekupił tych snobów i naglę znalazła się dla niego kandydatka, ale nie
on nie da się tak łatwo, on ma swoją kandydatkę na żonę, na inne nawet nie
patrzył.
-Nie dam się im
postanowiłem że dzisiaj wyłonię z tych kobiet trzy w tym tą jedną co tak upiera
się przy niej senat pozostałe dwie będą moich wyborem i zobaczymy jak się
sprawdzą.
-I na pewno będzie
w tej trójce Sakura- odrzekł rudowłosy mężczyzna.
-Jak ty mnie
dobrze znasz przyjacielu. Co powiesz na mały sparing na miecze po tym cyrku.
-Zgadam się coś
ostatnio się rozleniwiłem ciągle siedzę w papierach. Obydwoje zaśmieli się
zaśmieli jednocześnie. Po chwili wyszli na plac gdzie czekały na nich
wystrojone panny, a w tym jego różowa pani. Wzrokiem odszukał swojej
,,ulubienicy”. Stała jak zwykle nieśmiało na końcu. Z przodu panny przepychały
się o to by czarnooki zwrócił na którąś uwagę a ona nic. Jak by nie wyrażała
żadnego zainteresowania władcą. Nagle rozległ się głos doradcy cezara:
-Dzisiaj nie
będzie żadnej konkurencji nasz władca wybrał sobie trzy kandydatki z którymi po
kolei spędzi trzy noce. Oto one:
-Yuuki Goime-
zadowolony okrzyk kandydatki i brawa rozległy się pośród tłumu czemu owa panna przechodzi dalej. To ją
wybrał senat.
-Arumi Kaika-
Druga kandydatka wybrana przez Itachiego to czysty przypadek była pierwsza na
liście kandydatek. Teraz czekał, aż wywołają jego własną kandydatkę. Spojrzał
się na nią. Głowę miała lekko opuszczoną do dołu. Na jej twarz wkradły się
wątpliwości. Widział że zrezygnowała. Nagle uniosła głowę dumnie ku górze.
-i ostatnia
kandydatka Sakura Haruno- Teraz w jej oczach dostrzegł szok. Czyż by nie
wierzyła w siebie. Zdezorientowanymi tęczówkami odszukała jego osoby. Ich
spojrzenia się skrzyżowały. Posłał jej delikatny uśmiech. Jak na nią patrzył
nie umiał się nie uśmiechać. Jednak zaraz przypomniał sobie jej pocałunek z
Zero. Czar prysł. Jednak nie mógł jej oddać tak łatwo to jego różowa pani to ją
widział w swoich snach, to ona pomagała mu gdy był w więzieniu. Dużo jej
zawdzięcza, Jednak czy on czuje do niej na pewno miłość czy to może tylko
wdzięczność i chęć posiadania przy sobie kogoś blisko po tym jak stracił
rodzinę, ewentualnie chce swoim wyborem dopiec ludziom z senatu. Jego uczucia
stały się dla niego zagadką. Dzisiaj miała przyjść na noc do niego pierwsza
kandydatka. Te nocne schadzki były dla niego czymś po prostu głupim i
niedorzecznym. Z daleka na ławce dostrzegł różow-owłosą czytającą jakąś
książkę. Widział na jej twarzy wszystkie uczucia jakie przeżywała w tamtej
chwili.
Uśmiechnął się pod
nosem na ten widok. Mimowolnie jego stopy podążały w jej kierunku. Nie widziała
go. Przysiadł się gwałtownie do niej na
ławkę, a zyskując mały element zaskoczenia dziewczyna gwałtownie się odsunęła i
cichym piskiem.
-Wystraszyłeś
mnie.- wyszeptała ledwie dosłyszalnie. Przyjrzał się jej uważnie. Włosy miała
lekko potargane przez wiatr przez co pozakręcały lekko się jej w sprężynki na
końcówkach. Oczy błyszczały jak zawsze tą żywą zielenią. Subtelnie usta wygięte
teraz w małym szoku.
-Coś łączy cię z
Zerem?- Zdziwił się sam sobie w jaki bezpośredni sposób się do niej zwrócił. Nie tylko jego zdziwiło to
bezpośrednie pytanie. Wytrzeszczyła na niego oczy nie mając pojęcia co ma mu na
to stwierdzenie odpowiedzieć.
-Nie Itachi nic
nas nie łączy, co jedynie ostatnio wziął mnie na wycieczkę konno nic więcej.
Traktuje go jak przyjaciela nic więcej.
-Mogłaś ze mną
jechać na wycieczkę konną, a poza tym przyjaciół się nie całuje- mówiąc to
zacięcie w jego oczach do uzyskania
nurtującej go odpowiedzi było ogromne.
Czół się trochę dziwnie zadając jej te pytania. Nie chciał wyjść na
zazdrośnika. Sakura nie wiedziała co ma mu na to odpowiedzieć. Zmieszała się
lekko, a delikatnie rumieńce wypłynęły na jej policzki.
-To nikt w którym
mógł byś mieć zagrożenie Itachi. Biorąc książkę do ręki odeszła w stronę
wejścia do pałacu. Czarnowłosy stał zaszokowany jej. Nie wiedział co ma na to
powiedzieć. Jej słowa krążyły mu w umyśle. Jednak wyszedł na zazdrośnika. Do
głowy przyszedł mu pewien pomysł. Musi coś wymyślić żeby zmieniła o nim zdanie.
Musi jakoś ją ucieszyć. Musi coś zrobić żeby nie odwróciła się od niego.
Słowa Itachiego
mało co powiedziane że ją zaskoczyły- one ją zaszokowały. Nie wiedziała czemu
mu odpowiedziała w taki sposób. Nie chciała, żeby Itachi myślał, że co kolwiek
łączy ją i Zero. Weszła do swojego pokoju. Na stoliku obok jej łóżka zobaczyła
list. Zdziwiła ją nieco jego obecność. Kto mógł go tu przynieść. Stwierdzając
że to mogła być któraś ze służek rozerwała pieczęć i rozwinęła papier. Czytając
kolejne wersy jej oczy się rozszerzały. Na jej twarzy przelatywały różnego
rodzaju uczucia począwszy od złości gdy przeczytała, że to od Tsunade. Nagle
sobie o niej przypomniała, po tym jak wszystkie nieszczęścia a największym był
nim Sasuke rozpoczęła ona, potem jednak wystąpiła nutka szczęścia bo jednak
kochała blondynkę, mimo tego wszystkiego i zdała sobie sprawę, że to nie była
jej wina o poślubieniu Sasuke, to on ją zmusił do tego. Wczytując się w treść
listu czuła smutek, żal, troskę, niedowierzanie i na koniec przeraziła się
słowami swojej dawnej mentorki. Szybko rzuciła list i pobiegła odnaleźć
Itachiego musi go znaleźć jak najszybciej. Ogród- przeszło jej przez myśl tam
go ostatnio zostawiła. Biegała tam i z powrotem w celu odnalezienia go. Biegnąc
długim korytarzem zastanawiała się co mu powie. Zbliżała się do rogu korytarza
który dalej prowadził do wyjścia z posiadłości. Szybko przemierzała kolejne
metry korytarza, dotknęła ręką ściany wybiegając z zakrętu chcąc wziąć go
mniejszym łukiem i w tedy poczuła że wpada na coś twardego, odpija się i leci
jak długa na ziemię jednak ktoś szybko łapie ją za rękę i pociąga w górę łapiąc
ją w swoje ramiona. Uspokajała się jeszcze chwilę w czyichś ramionach
oddychając głęboko tuląc się do jego klatki piersiowej. Ręce miała oparte
właśnie o tors z czego mogła wywnioskować że ma pod ubraniem twarde mięśnie.
Uniosła spojrzenie na twarz osoby na którą wpadła i napotkała spojrzenie
rozbawionych tą sytuacją czarnych tęczówek. Odsunęła się po chwili od niego
stając już bardziej swobodnie.
-Itachi muszę
wyjechać.
Co ona
powiedziała? Czy on dobrze usłyszał. Czy ona ma zamiar wyjechać. Nie rozumiał
nic z tego. Przecież teraz jest mu potrzebna. Przecież nie może zrezygnować z
,,konkursu” na jego żonę. Jak to możliwe. Pewnie odchodzi prze tą sytuacje w
ogrodzie. Nie powinien być taki wścibski.
-Sakura
ja…. Ja nie rozumiem dlaczego chcesz odejść… Czy ja coś zrobiłem nie tak. Czy
….
-Itachi to
nie tak. Tsunade umiera. Napisała do mnie list, że chce mnie zobaczyć jeszcze
przed śmiercią. Ja muszę wyruszać jak najszybciej. Przepraszam że muszę z
ciebie zrezygnować. Ja nie mogę… Odwróciła się i pobiegła w zupełnie inną
stronę niż stał Itachi, a mianowicie do swojego pokoju. Pozostawiła go w
głębokim szoku. Przez chwilę słyszała jak ją woła. Jednak ona nie zamierzała
się zatrzymywać. Dotarła do swojego celu i jak najszybciej wybrała kilka rzeczy
z szafy spakowała i już była gotowa do drogi. Prawie gotowa. Wyszła ze swojego
pokoju zamykając go na klucz. Swoje kroki skierowała do kuchni, gdzie spakowała
sobie mały prowiant. Poszła do stajni po konia. Kiedy wyprowadzała go ze stajni
usłyszała głos:
-Jadę z
tobą Sakura nie mogę cię zostawić samej. Była zaszokowana jego słowami.
-Zero ale
skąd o tym wiesz że ja wyjeżdżam?
-Słyszałem
jak rozmawiałaś z Itachim pozwól że będę ci towarzyszył.
-Dobrze,
tak naprawdę nie chce wyruszać sama…
Nadal nie
docierały do niego słowa Paina mówiącego coś o jakimś planie na polepszenie
bytu mieszkańców Romy. Myślami był bardzo daleko razem z pewną różowowłosą
dziewczyną.
Wyruszyła
już parę godzin temu zbliżał się już wieczór a co najgorsze wyruszył z nią Zero.
Nie dała sobie nic powiedzieć wpadła w taką agonię po tym jak dowiedziała się o
chorobie Tsunade, że nawet nie dała sobie nic przekazać. Wyruszyła szybko.
Nawet nie omówiła z nim szczegółów swojej podróży. Za chwilę ma do niego
przyjść pierwsza kandydatka na żonę niejaka Yuuki. Czekał na nią w Sali
tronowej, a przy okazji Pain mówił jakie ma plany dotyczące państwa. Wpatrywał
się w drzwi które powoli się uchylały. Przez nie wkroczyła dziewczyna. Miała
brązowe długie włosy dokładnie ułożone i upięte u góry. Suknie miała błękitną
bardzo przyozdobioną w różnego rodzaju falbany, wstążki, koronki i diamenciki.
Sakura by się tak nie ubrała, nie zrobiła by z siebie chodzącej- świecącej
karuzeli. Wyglądała jak by zaliczyła bardzo bliskie spotkanie z tęczą.
Spojrzała na niego swoimi tęczówkami w kolorze zgniłej zieleni. Sakura ma
piękniejszy kolor oczu- znów nieświadomie przyrównał ją różowowłosej.
środa, 8 października 2014
Plagiat
Ogłoszenia:
Hej wszystkim jest
coś wartego poświęcenia chwili uwagi. Proszę przeczytajcie ten post a potem
zapoznajcie się z linkiem
Tu chodzi o Leith.
Już pewnie co niektórzy wiedzą o co chodzi i wogólę, ale ja pokrótce przedstawię. Leith posiada bloga
pewnie kojarzycie o Sasuke i Niko, super
polecam ja sama jestem jego fanką J Kiedyś poproszę
autorkę o autograf :P, ale co do sprawy znalazła się taka mała niepełnoletnia
twórczyni książki, której całą treść Z E R Ż N Ę Ł A z bloga Leithe. Jaka
masakra, żeby być aż tak bezczelnym, do tego jeszcze nasz kraj Polska w którym
system karny działa jak działa i umarza wyroki. Nie mogę przeżyć normalnie.
Ktoś się trudzi, piszę bloga, stara się z czasem ma swoich fanów tworzy piękną
historię a tu znajduje się taka mała siksa i wszystko przywłaszcza i jeszcze
roki to i ma KASĘ a ty piszesz bloga bezinteresownie, bez żadnego wynagrodzenia,
aż mnie nerwy noszą jak można zrobić coś takiego po prostu nie rozumiem. Ale tu
nie chodzi o moje żale trzeba coś z tym zrobić jak najszybciej. Kliknijcie na
link i przeczytajcie szczegóły tego jakże bezczelnego plagiatu. To może
przydarzyć się każdemu. K A Ż D E M U posiadaczowi bloga. Teraz trzeba
nagłośnić tą sprawę. Plagiat nie może być bezkarny. Pozdrawiam. Niech każda
osoba co ma bloga dowie się o tym i także nagłośni plagiat który dotknął Leithe
piątek, 3 października 2014
Rozdział 20
„Zetknął nas los, a
może przypadek,
Najlepsze jest wciąż to, co nieznane,
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą,
poprowadzą nas…
Zamknij na chwilę oczy nie myśl o tym, czy boisz się czy nie
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew
Dziś to, co mamy na pewno to siebie, nic więcej
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą donikąd chociaż raz”
Najlepsze jest wciąż to, co nieznane,
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą,
poprowadzą nas…
Zamknij na chwilę oczy nie myśl o tym, czy boisz się czy nie
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew
Dziś to, co mamy na pewno to siebie, nic więcej
Więc leć ze mną, niech chmury pędzą donikąd chociaż raz”
-Grzegorz Hyży- Na Chwile
Siedział na
kanapie i zastanawiał się co to jest sens życia, czy ma on jeszcze jakieś
priorytety, czy w życiu zostało mu jeszcze coś oprócz smutku, strachu,
obowiązków i zmartwień. Już dawno nie zaznał prawdziwego szczęścia, można
powiedzieć, że zapomniał co to jest szczęście. Jednak gdy dogłębniej się
zastanowił, to czy patrzenie na różową panią nie sprawiała mu radości i
namiastki szczęścia. Tęsknił za swoją rodziną. Tęsknił za bliskimi i życiem
dowódcy. W pewnym sensie walka była długo jego kompanem, długo stanowiła
nieodłączną część jego życia. Spojrzał na swoją rękę. Jak wiele istnień
pochłonęła, jak wiele rodzin rozbiła, ile nieszczęścia przyniosła. Spełniał
rozkazy cezara.- Zabijał. Chora walka toczyła się wszędzie i o co? O
poszerzenie granic państwa, o zdobycie nowych poddanych, o skarby jakie nowa
ziemia mogła nieść. Dobrze jest mu z tym co ma, nie chce zmian, chodź przed jego oczami stanął pusty dom,
został pozbawiony rodziny, wie, że już nigdy nie wróci w tamte czasy, ponieważ
one przeminęły. Nigdy nie był gotowy, żeby żyć jak mu kazano. Wszystko co miał
zabrał mu los. Jedno wie- już nigdy tam nie wróci. Zawsze myślał, że mimo dobrych
rad można w dobrą stronę biec. Los okłamał go brutalnie pozbawiając go
wszystkiego co kochał. Chciał zapomnieć o przykrej przeszłości, przejść na
drugą stronę mostu, schować żal, zmienić się, już nigdy nie wracać do przeszłości.
-Z A P O M N I E Ć. Lepiej zostawić w tyle złe czasy. Schować dumę w kieszeń,
na próżno szukał sensu w rozkazach cezara gdy był jeszcze dowódcą. Wie, że już
nigdy nie wróci tam. Zamknął oczy. Od razu ukazała mu się twarz różowo-włosej.
Patrzyła na niego tymi swoimi zielonymi oczami. Na jego twarz wkradł się
delikatny uśmiech. Wyciągnął przed siebie ręce i wyobraził sobie że chwyta ją
za szyję po czym dusi.
-Co ty ze mną
robisz słyszysz, ogłupiasz mnie, przy tobie nie umiem myśleć racjonalnie, przy
tobie się gubię. Z szerszym uśmiechem na twarzy puścił wyobrażenie Haruno.
Zaśmiał się głośno, gdy doszło do niego, że przed chwilą próbował udusić
wyimaginowaną Sakurę.
Po chwili wstał z
wygodnej kanapy i swoje kroki skierował ku wielkiemu oknu. Miał z niego piękny
widok na ogród który teraz oświetlał blask księżyca. Już dawno zrobiło się
ciemno. Pan nocy wyjątkowo mocno świecił. Noc był jasna. Gwiazdy przepięknie
migotały. Szukał wzrokiem tej najjaśniejszej.
-Itachi,
tata mówił mi, że tamta gwiazda- wskazał paluszkiem na najjaśniejszą- to jak
się zawsze za nią będzie podążać odnajdzie się dom. Chłopczyk spojrzał wzrokiem
pełnym zainteresowania na młodego mężczyznę. Czarnowłosy uśmiechnął się
delikatnie do brata.
-Tak to prawda, owa gwiazda zawsze
cię doprowadzi do domu, bo to nie tylko gwiazda. Każdy w niej ma ukrytego
anioła stróża, który chce dla nas jak najlepiej i gdy się zgubimy nocą, on
zawsze pokażę nam drogę. Z chłopczyka ust wydobył się cichy dźwięk typy wooow.
Patrzył zafascynowany na najjaśniejszą gwiazdę, po chwili jego wyraz ukazał
fakt, że nad czymś gorączkowo myśli.
-Już wiem- krzyknął szybko wstając.-
nazwę go Arachid.
-Kogo? Zapytał długo-włosy chłopak.
-No mojego anioła stróża ukrytego w
tej gwieździe tak nazwę. Arachid ładnie co nie. Siedmiolatek zaczął się głośno
śmiać po czym z hukiem upadł znów na trawę obok Itachiego.
-A jak ty nazwiesz swojego? Po chwili
znów można było usłyszeć z ust chłopca pytanie.
-Mój będzie nazywał się Sakura. Takie
imię przyszło mu do głowy, a skąd taki pomysł. Przyjaciółka mamy urodziła
dziewczynkę, widział ją ostatni raz jak była malutka, dla tego, że trzy lata to
jej narodzinach wyprowadzili się. Ojciec dziewczynki dostał posadę na dworze
cesarskim. Po tym słuch po nich zaginął. Już nawet nie pamiętał jak wyglądała
owa dziewczynka- ale miała bardzo niespotykane imię- Sakura.
-Fuuuu wymyśl coś lepszego to imię
jak dla baby. Głośny protest wydał się z małego ciała
-Bo ma być babskie, bo mój anioł jest
babą. Odpowiedział starszy po chwili. Oburzenie wkradł się na twarz
siedmiolatka. Nie rozumiał jak można mieć anioła i to do tego kobietę, to było
śmieszne.
-Niech ci będzie twój anioł to słaba
baba, a natomiast mój to wielki umięśniony wojownik, którego nikt nie może
pokonać i wszyscy się go boją. Szczery głośny śmiech wydał się z krtani
starszego członka rodziny.
-A mój anioł to piękna kobieta i twój
anioł się w niej podkochuje.
-Itachi to nie prawda- zaprotestował
chłopiec.
Wspomnienia wróciły do niego podwójnie. Nie mógł
przestać się uśmiechać- Sakura -powiedział szeptem. –Sakura- powtórzył jak by
chciał w jakiś sposób do siebie ją wezwać.
Biegła śmiała się- była szczęśliwa.
Była zadowolona że zgodziła się na propozycję Zero. Zapomniała o zmartwieniach,
nie myślała teraz o niczym, pochłonęła ją radosna chwila.
-Zaraz cię dogonię
zobaczysz- usłyszała za sobą krzyk chłopaka. Jak by na odpowiedź zaśmiała się
jeszcze gorzej. Swoimi nogami mocniej uderzyła w boki zwierzęcia, aby zmusić go
do szybszego galopu. Ścigali się ze sobą między drzewami w pobliskim lesie.
Wiatr rozwiewał kaskadami jej długie różowe włosy. Oczy niesamowicie iskrzyły
się szczęściem. W tej chwili czuła się- wolna.
-Próbuj szczęścia-
odkrzyknęła. Słyszała że się do niej zbliża. Słyszała coraz głośniejszy galop
jego konia tuż za sobą. Pośpieszyła jeszcze konia. Bieg koni rozwinął się do
imponującej prędkości. Po chwili poczuła jak chłopak łapie jej lejce i zwalnia
obydwa konie.
-No dobra masz
mnie. Spojrzała na niego. Jego twarz była rozpromieniona, też ta wycieczka mu
sprawiła przyjemność. Iskrzące oczy mężczyzny przypatrywały się jej z
nieodgadnionym wyrazem. Usta miał wygięte w subtelny uśmiech. Blond włosy były
równie mocno roztrzepane co jej, jednak nadawały mu wiele uroku.
-Chodź Sakura
usadźmy na chwilę tam. Palcem pokazał jej polanę z małym strumykiem na który
przewróciło się drzewo. Poszli w jego kierunku. Konie przywiązali do pni drzew,
a sami postanowili ulokować się na drzewie które znajdowało się metr nad
strumykiem. Prawdopodobnie przewróciło się przez siły natury- wiatr- starość
drzewa- korniki. Dzieła buty tuż przy konarze i przy pomocy ręki Zero weszła na
pień drzewa. Przesuwał się z gracją na palcach. Doszli na środek strumyka po
drzewie i tam usiedli. Sakura lekko zamoczyła palce u stóp. Woda była zimna, a
raczej lodowata. Śmiali się wygłupiali, rozmawiali o bzdetach. Dobrze czuli się
w swoim towarzystwie. Spojrzeli się w swoje oczy. Twarz chłopaka zaczęła
przybliżać się do niej. Wiedziała co za chwilę nastąpi. Na chwilę
pomyślała ,, co mi szkodzi” jednak
szybko nadeszło opamiętanie, w jej sercu był inny. Nagły ruch sprawił, że
ześlizgnęła się z drzewa w akcie bezradności chwyciła Zera za koszule co
skończyło się ich upadkiem w lodowatej wodzie. Strumyk nie był głęboki woda
sięgała im jedynie do pasa. Spojrzeli się na siebie po czym wybuchnęli oboje
głośnym śmiechem. Skorzystała z pomocy blondyna i podała mu swoją dłoń. Po
chwili byli już na brzegu. Cali byli mokrzy- ale zadowoleni. Wsiedli na swoje
konie i skierowali się ku posiadłości Cezara. Dobrze czuła się w towarzystwie
brozowo-okiego.
-Mam nadzieję, że
jeszcze to kiedyś powtórzymy- mówiąc to mężczyzna na koniu posłał w jej
kierunku szeroki uśmiech, który to ona odwzajemniła. Już dawno nikt jej nie
sprawił tyle radości co on.
-No jasne, że tak.
Znakomicie się bawiłam. Jesteś naprawdę imponującym jeźdźcem. Ucieszyłam się,
gdy dzisiaj przyszedłeś do mnie i poprosiłeś o wspólną przejażdżkę.
Odpowiedziała. Cały czas nie spuszczali z siebie oczu. Jechali obok siebie
konno.
-Ja również się
cieszę. Widziałem jak jeździsz konno podczas tego konkursu na żonę, ale to
beznadziejne pomysły ma senat. Nie rozumiem jak oni mogli wymyślić coś tak
głupiego.
-Widocznie senat
Rzymu jest bardzo kreatywny, lub najzwyczajniej było tyle kandydatek, że
postanowili połowę odprawić z kulturą.
-A ty co tam robiłaś.
Też startujesz? Nie wiedziała co ma na to powiedzieć ,,Tak startuję bo Itachi
się zachlał i mnie też wpisał, a że obiecałam to się już nie wycofałam i
próbuje swojego szczęścia.”
-Tak też startuję.
Sprawdzam swoje umiejętności- okłamała go. Chłopak delikatnie zmrużył oczy, ale
nic już nie powiedział. Zbliżali się do posiadłości. Było już widać mury
miasta. Jechali prosto do stajni gdzie konie oddali w dobre ręce stajennych.
Szli do zamku. Zero odprowadził Sakurę aż do głównego holu i pewnie poszedł by
dalej jednak dziewczyna stwierdziła że dalej sobie poradzi. Chłopak ustał
naprzeciwko niej. Szybkim ruchem złapał obiema dłońmi za jej policzki i wpił
się w jej malinowe usta. Nie oddawała pocałunków, ale również i go nie
odepchnęła. W tej chwili zachowywała się samolubnie dawała mu nadzieję, chodź
dobrze wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Oderwał się od niej i spojrzał w
jej oczy.
-Dobranoc
powiedział po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Uśmiechnęła się
delikatnie. To było bez sensu. Pomyślała.
Szybko kroczył do
swojej komnaty. Złość zawładnęła całym jego ciałem. Nie wiedział co się z nim
dzieje. Trzasnął za sobą głośno drzwiami. Podszedł do najbliższej ściany i
zadał jej kilka ciosów z zaciśniętej pięści. Chodził nerwowo po pokoju tam i z
powrotem. Jak mogła. Coś takiego zrobić. Nie wytrzymał napadła go kolejna salwa
złości. Złapał w rękę wyrzeźbioną twarz Sokratesa. Jednym susem przeleciała
przez pokój po czym z impetem uderzyła w ścianę przez co posągowa twarz
rozpadła się na milion małych kawałków. Jej los podzieliła także kilka innych
rzeczy które wpadły w ręce Itackiemu. Był zły. Bardzo zły, a przez co? Przez
głupi pocałunek Sakury i Zera. To go tak zezłościło. Z impetem upadł na łóżko.
Wziął parę wdechów i wydechów na uspokojenie. Co ty robisz chłopie? –pytał
siebie w myślach.
Od autorki: No i walnęłam już 20 rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni moją twórczością. Jak zauważyli pewnie niektórzy (albo i nie) zmieniłam odrobinę fabułę jaką prowadziłam do tej pory na onecie. Postaram się jak najczęściej dodawać notki a po skończeniu tego opowiadania kolejnego bloga przeniosę z onetu i dokończę i tak postaram się skończyć moje wszystkie blogi. Pozdrawiam
Subskrybuj:
Posty (Atom)